Fakt, że policja nierzadko mierzy prędkość kilkaset metrów za znakiem D-42, a nie przed nim, nie jest przypadkowy. Po pierwsze, skutki ewentualnego wypadku i ryzyko jego wystąpienia są tragiczniejsze i większe w terenie zabudowanym. Po drugie, wielu kierowców nieszczególnie bierze do siebie informacje, które znak D-42 za sobą niesie - początek terenu zabudowanego ogranicza prędkość do 50 km/h, chyba że pod tablicą D-42 znajduje się dodatkowo znak ograniczenia prędkości innego niż do 50 km/h. Wówczas takie ograniczenie obowiązuje do momentu pojawienia się znaku D-43 (koniec terenu zabudowanego) - nie jest odwoływane np. przez skrzyżowania.

Niewiedza może dużo kosztować, bo za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym grozi minimum 1500 zł mandatu (do nawet 2500 zł) i odebranie prawa jazdy na trzy miesiące. Przepis ten obowiązuje od kilku lat, a wciąż co roku dziesiątki tysięcy kierowców tracą prawa jazdy za znakiem D-42. Nie zmienił tego nawet niedawny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał tę formę kary za niekonstytucyjną.

Znak D-42 Foto: Shutterstock
Znak D-42

Utrata prawa jazdy za zbyt szybką jazdę

Choć wspomniany wyrok TK zapadł w grudniu ubiegłego roku, kwestionowane przepisy nadal obowiązują. Jeszcze nie zostały zmienione. Sama procedura karna wygląda tak:

  • Gdy policjant zatrzyma kogoś w terenie zabudowanym np. za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h, zatrzymuje prawo jazdy od razu i przekazuje je staroście.
  • Starosta wydaje decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy z rygorem natychmiastowej wykonalności, licząc trzymiesięczny okres od dnia, w którym policjant zabezpieczył dokument.
  • Jeśli kierowca nie miał przy sobie prawa jazdy, starosta wydaje decyzję o zatrzymaniu go na trzy miesiące, zobowiązując ukaranego do dostarczenia dokumentu do wydziału komunikacji. W tym przypadku trzymiesięczny okres zatrzymania prawa jazdy liczy się od dnia dostarczenia dokumentu do urzędu.
  • Jeśli kierowca pomimo wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy zostanie zatrzymany na kierowaniu samochodem w okresie "karnym", starosta przedłuża okres zatrzymania prawa jazdy do 6 miesięcy.
  • Jeżeli pomiędzy "wpadką" kierowcy skutkującą zatrzymaniem prawa jazdy a wydaniem decyzji przez starostę zostanie on przyłapany na kierowaniu, pojazdem starosta wydaje decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy od razu na sześć miesięcy.
  • Kolejna "wpadka" (kierowanie pomimo zakazu) w okresie karnego zatrzymania prawa jazdy oznacza cofnięcie uprawnień kierowcy.

System jest szczelny, działa natychmiastowo i w obecnej formie nie pozostawia ukaranemu przestrzeni na "kombinowanie". Czego w nim brakuje? Prawa do obrony czy choćby zakwestionowania faktu, iż doszło do wykroczenia opisanego w ustawie. Kierowca traci prawo jazdy nawet w sytuacji, gdy policjant, który stwierdził wykroczenie, nie dysponuje dowodem, który mógłby utrzymać się przed sądem. Zresztą przepisy przewidują nawet sytuację, gdy kierowca nie przyjmie mandatu (lub nie otrzyma takiej oferty) i sprawa trafi do sądu. Co wtedy?

Jeżeli sprawa o naruszenie, o którym mowa w ust. 1 pkt 4 lub 5, została skierowana do rozpoznania przez sąd lub organ orzekający o sprawie w postępowaniu dyscyplinarnym i nie zakończyła się prawomocnym rozstrzygnięciem w okresie 3 miesięcy od dnia zatrzymania dokumentu, podlega on zwrotowi.

Z polskiego na nasze: jeśli sprawa o wykroczenie trafi do sądu i sąd nie zdąży w ciągu trzech wydać orzeczenia, to odzyskamy zatrzymane prawo jazdy. Tyle że de facto kara została już odbyta podczas trwania postępowania sądowego.

Kara za prędkość a konstytucja

Sędziowie jednogłośnie stwierdzili, że kwestionowana procedura narusza art. 2 Konstytucji RP, który stanowi: "Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej". To absolutnie podstawowa kwestia: w "demokratycznym państwie prawnym" każdy powinien mieć zapewnione prawo do sądu, do obrony, do sprawiedliwości.

Nic to jednak nie zmienia - kierowcy jak prawa jazdy tracili, tak tracą.