• Początkowo w BMW z silnikiem N20 problemy sprawiały napędy rozrządu i pompy oleju
  • Z czasem liczba usterek modeli BMW z silnikiem N20 spadła – zwłaszcza po 2015 r.
  • Naprawdę dobrym dwulitrowym silnikiem w BMW jest dopiero wprowadzane od 2014 r. B48
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Mówisz "sześciocylindrowy rzędowy silnik benzynowy", myślisz "BMW"? Nie jesteś sam. Były w historii marki po drodze też nie mniej rasowe widlaste "ósemki" i "dwunastki", a i niektóre R4 też uchodzą za kultowe, ale przeciętny miłośnik BMW wyrwany w nocy o północy z głębokiego snu zapewne zakrzyknie właśnie to – "tylko R6!". I faktycznie, wśród jednostek tego typu było wiele udanych wersji, było też kilka mniej udanych, ale wszystkie łączyło jedno – charakter. I wysoka kultura pracy. A potem? Potem nadeszły czasy ostrych norm emisji i część dużych silników musiała ustąpić miejsca mniejszym, tyle że z turbo. Zmiany nie mogły ominąć też BMW.

Na początku 2011 r. inżynierowie BMW przedstawili więc światu silnik 2.0 R4 turbo o oznaczeniu "N20", który miał – w domyśle – zastąpić m.in. wybrane wolnossące odmiany R6. Na papierze wyglądało to nieźle: niższe spalanie, korzystny (dość płaski) przebieg momentu, dobre lub bardzo dobre osiągi. Ale i zza kierownicy nowy motor N20 – zwłaszcza w topowej wersji 28i (moc: 245 KM) – sprawiał wrażenie wręcz znakomitego. Poza takim sobie dźwiękiem, ale na to siły nie ma, bo R4 z turbo musi brzmieć gorzej niż wolnossące R6, nowe silniki zostały przyjęte raczej ciepło. Przyjemnie i szybko wkręcały się na obroty, okazywały się też bardzo elastyczne, miały mocny "dół" i dawały naprawdę dużo radości z jazdy.