Kiedy kilkanaście lat temu sprzedawcy opon zaczynali przekonywać do kupowania opon zimowych, nie brakowało samozwańczych ekspertów twierdzących, że to tak naprawdę gadżet dla tych, którzy nie potrafią jeździć, bo „dobry kierowca poradzi sobie nawet na łysych gumach”. Na szczęście od tamtego czasu sporo się zmieniło. Ubiegłoroczne badania polskiego rynku pokazują, że już ponad połowa kierowców samochodów osobowych używa opon sezonowych, czyli dopasowanych do pory roku.
Coraz większy ruch na drogach, mocniejsze auta oraz fakt, że opony letnie są znacznie mniej uniwersalne niż kiedyś – wszystko to sprawia, że używanie „zimówek” lub przynajmniej opon całorocznych (test ogumienia całorocznego opublikowaliśmy dwa tygodnie temu w numerze 40/2010) stało się koniecznością. Nasze testy nie służą więc temu, by udowodnić, że zakup opon zimowych ma sens – chodzi nam o znalezienie ogumienia, które spisuje się najlepiej. Oczywiście, nie obyło się bez przetestowania w warunkach zimowych również kompletu opon letnich. Wyniki powinny dać do myślenia nawet zatwardziałym przeciwnikom sezonowej wymiany ogumienia.
Po raz kolejny okazało się, że to, iż wszystkie „zimówki” wyglądają niemal tak samo (mają bieżnik o
agresywnej rzeźbie, poprzecinany tysiącami lamelek), nie oznacza, że w warunkach drogowych sprawują się choćby podobnie. Różnice między poszczególnymi modelami są naprawdę duże. Drugi ważny wniosek: przy wyborze ogumienia nie można polegać tylko na renomie marki. To prawda, że jak zwykle wygrały opony znanych firm, ale tym razem wśród przegranych – obok ogumienia z najniższej półki – znalazły się też produkty markowe.
Komfort - Opony w „klasycznym” rozmiarze 195/65 R 15 w przeciwieństwie do modnych gum o niskim profilu zapewniają z reguły co najmniej przyzwoity komfort. Po prostu na nierównościach uginają się mocniej. Według testujących najprzyjemniej jeździ się na oponach Pirelli Snowcontrol, a nieco „twardziej” toczą się „zimówki” marek Toyo, Duro oraz Profil.
Podsumowanie - Opony zimowe z roku na rok stają się coraz lepsze. To nie znaczy, że coraz lepiej zachowują się na śniegu, bo z tym radziły sobie też starsze modele. Teraz konstruktorzy walczą o to, by korzystanie z ogumienia sezonowego wymagało jak najmniejszych wyrzeczeń. Nowe „zimówki” spisują się nieźle zarówno na śniegu, jak i na asfalcie, nie hałasują i pozwalają na jazdę z dużymi prędkościami.To właśnie za wszechstronność płacimy, gdy kupujemy ogumienie z wyższej półki. Opony tanie jak zwykle przegrały, ale i wśród kandydatów o przyzwoitej renomie wpadek nie brakowało. Dlatego zawsze warto śledzić testy!
Galeria zdjęć
W tej kategorii stawka jest wyjątkowo wyrównana, a różnice między poszczególnymi modelami – naprawdę niewielkie. Najcichsze okazały się Goodyeary, a najbardziej hałasują opony Toyo Snowprox S942. Potwierdzenia nie znalazł obiegowy pogląd, że „zimówki” są głośniejsze od opon letnich.
Podczas prób sprawdzających trakcję opon (po wyłączeniu w aucie wszelkich systemów wspierających kierowcę) swoimi możliwościami zabłysnął Goodyear UltraGrip 7+. Kierowcy aut wyposażonych w opony marek Dunlop, Continental, Pirelli i Michelin też nie muszą obawiać się ośnieżonych podjazdów.
Kiedy kilkanaście lat temu sprzedawcy opon zaczynali przekonywać do kupowania opon zimowych, nie brakowało samozwańczych ekspertów twierdzących, że to tak naprawdę gadżet dla tych, którzy nie potrafią jeździć, bo „dobry kierowca poradzi sobie nawet na łysych gumach”.
Gwałtowne hamowanie z prędkości autostradowej? Właścicielom aut wyposażonych w opony Duro życzymy, żeby nigdy nie musieli tego doświadczyć – wrażenia mogą być piorunujące. Na oponach bieżnikowanych zachowanie auta też nie jest bezpieczne. Trzeba się pogodzić z tym, że nowoczesne technologie, sprawiające, że jazda po mokrej nawierzchni na oponach zimowych nie powoduje automatycznie przypływu adrenaliny, są drogie. Tanie opony muszą się obyć bez nich.
Opony w „klasycznym” rozmiarze 195/65 R 15 w przeciwieństwie do modnych gum o niskim profilu zapewniają z reguły co najmniej przyzwoity komfort. Po prostu na nierównościach uginają się mocniej. Według testujących najprzyjemniej jeździ się na oponach Pirelli Snowcontrol, a nieco „twardziej” toczą się „zimówki” marek Toyo, Duro oraz Profil.
Podczas gwałtownego hamowania relatywnie wąskie „195-ki” mają problem z zachowaniem stabilności. Nawet na najlepszych w tej próbie Dunlopach testowy Golf zatrzymywał się o całą długość auta dalej niż na oponach letnich.
Szybkie reakcje na ruchy kierownicą, stabilność podczas pokonywania zakrętów – opony marek Vredestein, Dunlop oraz Toyo zachowują się na suchym torze niemal tak dobrze jak gumy letnie. Znacznie wolniej jeździ się w takich warunkach na „zimówkach” marek Profil, Firestone oraz Duro.
W trakcie tej próby przydają się tysiące lamelek oraz miękka mieszanka gumowa – to dzięki nim „zimówki” wgryzają się w pokrytą śniegiem nawierzchnię. Niespodzianka: opona bieżnikowana Profil zapewnia najkrótszą drogę hamowania. Na gumach letnich auto bezradnie sunie do przodu.
Na mokrej nawierzchni zadziwiająco dynamicznie prowadzą się opony marek Vredestein, Continental oraz Dunlop. W tej dyscyplinie „zimówki” zwykle wypadają słabo, jednak tym razem przewaga opon letnich przynajmniej w kilku przypadkach okazała się minimalna. Widać postęp!
W naszym klimacie woda na drodze to zimą nic nadzwyczajnego. Opady deszczu i roztopy występują równie często jak przymrozki i śnieżyce. Mając na kołach opony marek Continental lub Dunlop, nie trzeba bać się aquaplaningu – oczywiście, pod warunkiem zachowania rozsądnego tempa jazdy. Na mokrej nawierzchni wyraźnie ujawniają się słabe strony tanich opon Duro oraz Profil.
W czasie jazdy po okręgu opony marek Continental, Vredestein oraz Dunlop pokazały, jak dobra może być przyczepność nowoczesnych „zimówek”. Na tanich oponach Profil oraz Duro jeździ się za to tak, jakby na drodze rozlany był olej, a nie woda – trudno utrzymać panowanie nad samochodem.