Brytyjski rynek samochodów używanych jest bardzo atrakcyjny ze względu na swoją specyfikę. Jest on bardzo hermetyczny, wobec czego samochody kosztują tam znacznie mniej niż w Polsce czy innych krajach Unii Europejskiej. Dlatego kupno samochodu przy tamtejszych zarobkach staje się mało nadwyrężającą budżet inwestycją. Największą popularnością cieszą się takie marki jak Skoda lub marki francuskie. Po doliczeniu do ceny samochodu kosztu ewentualnej przeróbki, która niekoniecznie musi być zgodna z prawem, sprzedaż samochodu na stałym lądzie może być bardzo opłacalnym biznesem. Szczególnie, że niektórzy producenci ze względów oszczędnościowych przygotowują bazę samochodu pod ruch lewo- i prawostronny.

Gdy problem zaczął rosnąć na coraz większą skalę, w polskich Wydziałach Komunikacji zaczęto wymagać dodatkowego zaświadczenia od producenta, które potwierdzało że homologacja samochodu umożliwia przełożenie układu kierowniczego na drugą stronę. Bez tego zaświadczenia auto nie zostanie przyjęte na obowiązkowe badania w SKP. Te z kolei wykluczają szansę na zarejestrowanie. Producenci bardzo różnie podeszli do tematu. Polski oddział General Motors wystawia (za dodatkową opłatą) tego typu zaświadczenie dla marek Opel i Vauxhall (pod tą nazwą funkcjonują samochody marki Opel na Wyspach). Jednak pomimo możliwości otrzymania takiego papieru, importer szczerze odradza samodzielne próby tzw. "przekładki" i odsyła do autoryzowanych serwisów. Inni producenci stosują bardzo restrykcyjne zasada i nie widzą możliwości ułatwienia procedury rejestrowania samochodu pochodzącego z Wysp.

W naszym kraju powstają coraz to nowsze serwisy specjalizujące się w "przekładkach". Za coraz mniejsze pieniądze można zatem przystosować "Anglika" do naszych warunków. Pamiętajmy jednak, że na bezpieczeństwie nie powinno się oszczędzać, bowiem ryzykujemy nie tylko swoje życie, ale także innych uczestników dróg.

Podczas operacji przystosowującej auto do ruchu lewostronnego przekładana jest przede wszystkim kolumna kierownicza wraz z całym osprzętem. Połowa sukcesu jeżeli producent przewidział taką możliwość i przegroda czołowa między silnikiem a kabiną posiada zdublowane otwory. Przede wszystkim tylko takie samochody można ewentualnie przerabiać. Znane są jednak przypadki, kiedy to mechanicy "cudotwórcy" sami ingerowali w konstrukcję płyty podłogowej samochodu. Skutki takich operacji mogą być bardzo opłakane.

Przy okazji wymiany kierownicy bardzo często zdarza się, że konieczna jest także wymiana konsoli środkowej. Bardzo często zdarza się, że w czasie przekładania kierownicy trzeba będzie zajrzeć także pod maskę. Części osprzętu jednostki napędowej mogą wymagać zmiany miejsca montażu. Mowa jest tutaj w szczególności o wspomaganiu hamulców czy urządzeń wchodzących w skład klimatyzacji. Będąc już pod maską czekają nas lekkie zmiany w podszybiu. W angielskich samochodach wycieraczki pracują w całkiem innym kierunku. Do wymiany mamy zatem silniczki wraz z wycieraczkami.

Kolejna bardzo ważna sprawa to kwestia lusterek. W momencie gdy przełożymy kierownicę okaże się, że z dotychczasowego miejsca pasażera nie będziemy w stanie widzieć czegokolwiek w lusterkach, gdyż są one montowane pod całkiem innymi kątami. W dodatku nie będziemy w stanie ich nawet wyregulować, gdyż cały kontroler będzie znajdował się po przeciwnej stronie.

Kolejnym obowiązkowym punktem do odhaczenia na liście przeróbek są reflektory. Ze względu na asymetryczną wiązkę światła, będziemy oślepiać wszystkich użytkowników drogi nadjeżdżających z przeciwka. Na koniec czeka nas zmiana zestawu wskaźników na desce rozdzielczej, chyba że zostały one wyskalowane także w km/h. To jednak najmniejszy problem ze tego wszystkiego. Zasada jest prosta im bogatszy samochód, tym więcej czeka nas operacji.

Zatem podsumowując kosztorys przeróbek wychodzi nam kwota od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Zanim przywieziemy samochód z Wielkiej Brytanii do Polski trzeba zatem bardzo dobrze skalkulować czy nam się to po prostu opłaca. Do kosztów przeróbki trzeba doliczyć ryzyko, że przywieziony samochód nie będzie można zarejestrować, a wtedy jedynym wyjściem będzie sprzedaż za mniejsze pieniądze np. na części. Urzędy komunikacyjne coraz bardziej restrykcyjnie podchodzą do kwestii rejestracji takich samochodów. Znane są już przypadki kiedy klienci warsztatów nagle dowiadywali się, że ich samochód wcale nie był sprowadzony z Niemiec czy Holandii, tylko miał robioną "przekładkę". Jak to się jednak zwykle zdarza, poprzedni właściciel po prostu "zapomniał" nam o tym powiedzieć...