Historycznym pierwowzorem Galibiera jest Bugatti 57 Atlantic z roku 1938. Podobnie jak w Atlanticu, w nowym modelu zaprojektowano ciągnące się przez całą karoserię charakterystyczne wybrzuszenie przypominające irokeza. Maska składa się z dwóch skrzydeł, które otwierają się elektrycznie za pomocą precyzyjnego napędu wrzecionowatego. Tematem do dyskusji będzie zapewne tylna część nadwozia utrzymana w stylu Porsche Panamery, łudząco podobna do tyłu pojazdu studyjnego D1, który Volkswagen zaprezentował we Frankfurcie w 1999 r.
Chociaż składaną ręcznie karoserię wykonano z włókien węglowych i aluminium (drzwi oraz błotniki), pojazd i tak waży ponad 2 tony.Samochodami takiego kalibru przeważnie jeździ się z szoferem. Ale nie Bugatti. Dyrektor zarządzający firmy Franz-Josef Paefgen podkreśla: "Galibier nie jest subtelnym towarzyszem podróży, lecz autem sportowym skoncentrowanym na kierowcy".
Napęd zapewnia 16-cylindrowa jednostka przejęta z dwuosobowego Veyrona. W limuzynie silnik ten potrafi jeszcze więcej. Może być zasilany zarówno benzyną, jak i bioetanolem. Jest to duży ukłon w stronę ekologów.Żeby jednostka w dolnym zakresie obrotów jeszcze spontaniczniej reagowała na dodanie gazu, 8-litrowe W16 doładowane jest nie czterema turbosprężarkami, lecz dwoma kompresorami. Pomimo olbrzymich wartości momentu obrotowego (o sile tsunami) Bugatti nie zrezygnowało z pobicia rekordu mocy osiąganej przez seryjnie produkowane limuzyny. Planowana moc wynosi 800-900 KM. Prędkościomierz wyskalowano do 400 km/h.
Galibier napędzany jest oczywiście na cztery koła. O tym, czy otrzyma skrzynię dwusprzęgłową z Veyrona, czy 7-biegowy klasyczny automat zadecydują jazdy testowe.Wnętrze można określić jako ekskluzywny salon na kołach. Szeroką konsolę środkową i panel na suficie wykonano z drewna vavona (sekwoja kalifornijska). Gładkie powierzchnie zakłócają jedynie: przyciski do obsługi klimatyzacji, indywidualnie programowany przez kierowcę wyświetlacz oraz dwa okrągłe wskaźniki. Lewy pokazuje moc generowaną w danej chwili przez silnik, drugi – prędkość.
Gwoździem programu jest jednak zegarek szwajcarskiej firmy Parmigiani, który możnanosić także na ręku i w każdej chwili mieć przy sobie kawałek Bugatti. Decyzję o tym, czy i kiedy auto wejdzie do produkcji, VW chce podjąć w 2010 r. Model seryjny mógłby zostać zaprezentowany szerokiej publiczności na marcowym salonie w Genewie.