Jeżdżąc Adamem po Warszawie oglądały się za mną ( a raczej za nim) panie niemal w każdym wieku. Zarówno te maszerujące z mamą do przedszkola, ale i nastolatki oraz te pchające wózek, binzeswoman, a także emerytki podążające z siatkami zakupów. Podczas postoju na światłach miałem ochotę otworzyć szybę i krzyknąć w ich kierunku: TO NIE MOJE AUTO! Ktoś może mi zarzucić: przecież o to chodzi, to auto ma wzbudzać zainteresowanie. OK, ale chyba większość spoglądających na nie spodziewa się, że za kierownicą ujrzy piękną dziewczynę z idealnie wykonanym makijażem, a nie zaczerwienionego faceta.
Niebiańska rozkosz
Dlaczego upieram się, że to auto tylko dla pań. Po pierwsze jest to mały miejski samochód w którym wygodnie jest tylko kierowcy. Za mężczyzną o wzroście 185 cm na tylnej kanapie nie zmieści się dorosły osobnik, nastoletnie dziecko, czy bobas siedzący w foteliku. Nawet ostatni z wymienionych nie będzie miał miejsca na nogi.
W bagażniku też miejsca jest jak na lekarstwo. Nie zmieścimy tu skrzynki z piwem czy walizki z narzędziami. Owszem panie zmieszczą w nim kosmetyczkę, ale pudełko na kapelusz muszą umieścić już na tylnej kanapie.
Mimo tych niedogodności panie będą się w nim czuły jak w niebie. Dlaczego? Wystarczy podnieść głowę. Większa część podsufitki to tapeta przedstawiająca niebo, na której po otwarciu drzwi pojawia się mnóstwo światełek przypominających gwiazdy. Rozkosznie prawda?
Płeć żeńska zadowolona będzie także z białej tapicerki foteli i wykonanych w tym kolorze skórzanych wykończeń gałki biegów i kierownicy. Założę się o duże pieniądze, że wnętrze Adama w rękach prawdziwego mężczyzny szybko nabrałoby znacznie ciemniejszych barw. Mężczyzna może jednak okazać się niezbędny w tym aucie. Próba złożenia oparcia i przesunięcie fotela do przodu (by zająć miejsce z tyłu) wymaga użycia znacznej siły i dwóch rąk.
100 KM, ale mało żwawych
Pod maską testowanego Adama znalazła się topowa jednostka 1.4/100 KM (dostępne także benzyniaki 1.2 i 1.4 o mocach odpowiednio 70 i 87 KM). To duża moc jak na tak małe auto. Ale Adaś wcale dynamiczny nie jest. Do „setki” przypiesza co prawda w 11,5 s, ale subiektywnie nie odczuwa się, że ma superprzyspieszenie. „Z dołu” powoli wkręca się na obroty, a wyraźnego wigoru nabiera dopiero po przekroczeniu 4 tys. obr./min. Wówczas jednak w kabinie robi się dość głośno, a komputer pokładowy odnotowuje znaczny wzrost paliwa. Po części winna jest tu duża masa. Adam z najmocniejszym silnikiem i topowym wyposażeniem waży prawie 1200 kg. Nie najlepiej też oceniliśmy pracę skrzyni biegów, która zmienia biegi z lekkim haczeniem.
Zobacz jak jeżdzi konkurent Adama Fiat 500
Oryginalność kosztuje
Panie chcące mieć kontakt z Adamem na codzień muszą przygotować się na spory wydatek. Podstawowa wersja 1.2/70 KM kosztuje co prawda tylko 42 900 zł, ale ceny mocniejszych jednostek w podstawowych wersjach wyposażeniowych oscylują w okolicach 50 tys. zł.
Topowa odmiana SLAM, nie licząc dodatkowych opcji kosztuje 55 tys. zł. Ale oryginalność nigdy nie była tania. Lista opcji do tego modelu ma kilka stron, a możliwości konfiguracji kolorów nadwozia i poszczególnych detali zewnętrznych i wewnętrznych jest tak duża, że nawet jak najlepsza koleżanka będzie miała w garażu Adama, to nie ma problemu by „wystroić” swojego w salonie tak, by wyglądał inaczej i miał zupełnie inny charakter.