A jeśli ktoś nie ma z młodzieżą kontaktu, opanuje je po pierwszej wizycie w komisie, bowiem na kartkach widniejących za szybami wystawionych pojazdów znajdziemy je znacznie częściej niż bezbarwne "pełne wyposażenie".Nie zawsze jednak sprawa jest oczywista. Na przykład "drewniak" nie odnosi się wcale do samochodu mającego kabinę wykończoną drewnem. To przeciwieństwo "full wypasu" - "golas", czyli auto mające wyłącznie podstawowe wyposażenie. Łatwiej jest ze zwrotem "na pełnym wtrysku", który oznacza zasilanie silnika przez układ wielopunktowego wtrysku paliwa (w przeciwieństwie do jednopunktowego, jakby "niepełnego"). Łatwe do rozszyfrowania (ale i mało oryginalne) są slangowe nazwy marek. Każdy wie, co to "merc" czy "cytryna", łatwo też zapamiętać, co oznacza "bejca" (BMW), "suka" (Suzuki) czy "misiek" (Mitsubishi). Na pewno trudniej opanować nazewnictwo aut Mercedesa, zresztą także i oryginalne oznaczenia firmowe znają tylko fachowcy od aut z trójramienną gwiazdą.Inne marki tylko wyjątkowo mogą pochwalić się zwyczajowymi nazwami modeli, które znane byłyby szerzej niż tylko wśród fanów poszczególnych aut. Powszechnie używa się określenia "garbus" (czyli Volkswagen typ 1), rzadziej już "ogórek" (to VW Transporter 1. i 2. generacji). Mamy też "kaczkę", czyli CitroĎna 2CV. Oddzielna sprawa to znane do dziś gwarowe nazwy produktów socjalistycznej motoryzacji. Wiele osób pamięta, że "skarpeta" to wyraźnie pogardliwe określenie Syreny, a znacznie mniej, że jej starsze wersje z drzwiami "pod wiatr" zwane były "kurołapami". "Mydelniczka" czy też "trampek" to oczywiście Trabant (z 4-suwowym silnikiem od VW Polo nazwany "trapolo"). Z biegiem czasu nazwy stawały się mniej finezyjne - cóż bowiem dowcipnego w "cieniasie" (Cinquecento) czy "seju" (Seicento)? Pięknym określeniem może pochwalić się za to dziś Polski Fiat 125p, przez lata całe zwany po prostu "dużym" Fiatem. Teraz mówi się o nim "kredens", a dodatek "ze skalpelami" wskazuje na wytwarzany do 1972 roku model z wystającymi klamkami. Ciekawa jest też historia Fiata 126p, nazywanego "maluchem" tak konsekwentnie, iż wytwórca tuż przed zakończeniem produkcji zdecydował się na umieszczenie tej nazwy na pokrywie silnika. Teraz młodzi mówią o nim "kaszlak". Nie pamiętają, że kiedyś minister zdrowia chciał zamówić większą liczbę tych samochodów w wersji sanitarka. Dlaczego? Dlatego, że w takiej karetce nikt na pewno nóg nie wyciągnie...
Baleron w budyniu
Slangowe określenia stosowane przez ludzi zwanych kiedyś samochodziarzami (dziś słowo to wyszło chyba z obiegu) potrafią wprowadzić w błąd. Owszem, chyba niemal każdy wie, co oznacza "full wypas", czyli "pełna opcja", bo wyrażenia te już dawno dołączyły do zwrotów stosowanych na co dzień przez młodych ludzi.