Pośrodku stawki znajduje się Chrysler Vision. Salon na kołach Produkowane od jesieni 1992 roku auto w pełni zasługuje na miano limuzyny. Ponadpięciometrowej długości nadwozie już od pierwszego spojrzenia zdradza swój rodowód. Wysunięta daleko do przodu szyba czołowa zwiastuje sporej wielkości wnętrze, co znajduje potwierdzenie w praktyce. Z kolei długi i niski bagażnik oraz szprychowe felgi ze stopów lekkich są typowymi elementami stylistycznymi prawdziwie amerykańskiej limuzyny. Z drugiej strony model konstruowany był również z myślą o rynku europejskim, gdzie miał on, dzięki przystępnej cenie, konkurować z wszechwładnym Mercedesem. Deska rozdzielcza łączy w sobie elementy amerykańskiego designu z europejską przytulnością. Duże, czytelne wskaźniki, łatwo dostępne przełączniki czy przyciski sterowania radia umieszczone na kierownicy mają czynić jazdę łatwą i przyjemną. Układ kierowniczy wyposażony jest we wspomaganie o sile zależnej od prędkości jazdy, a wszystkie możliwe regulacje (szyby, fotele, lusterka) realizowane są elektrycznie. Kolumna kierownicza ma możliwość ustawiania w pionie. W wyposażeniu seryjnym znajduje się centralny zamek sterowany promieniami podczerwieni oraz klimatyzacja, która jest standardem w każdym amerykańskim samochodzie tej klasy. Nieco uwag krytycznych zbierają zagłówki przednich siedzeń, których regulacja jest niewystarczająca dla osób o wysokim wzroście. Wizerunku obszernej limuzyny dopełnia duży bagażnik o pojemności 510 l. W zupełności wystarczy, aby pomieścić bagaże czterech osób. Silnik widlasty Trudno sobie wyobrazić prawdziwy amerykański samochód bez potężnego silnika widlastego. Produkcję tego typu jednostek opanowano za oceanem prawie do perfekcji. Po wielu latach stosowania starych i wypróbowanych rozwiązań także ich budowa uległa istotnej zmianie. Nowoczesne konstrukcje z wałkami rozrządu w głowicach zaczęto wprowadzać w przypadku mniejszych pojemności, a wedle Amerykanów trzyipółlitrowe silniki należą raczej do niewielkich. Widlasty sześciocylindrowiec o kącie rozchylenia ramion 60 stopni z natury zapewnia prawie całkowite wyważenie sił bezwładności. Dzięki temu jego praca jest wyjątkowo równa i spokojna, bez nerwowych wibracji. Maksymalny moment obrotowy wynoszący 302 Nm pozwala na dobre przyspieszanie zarówno na niższych, jak i przy wyższych prędkościach jazdy. 100 km/h ze startu stojącego samochód uzyskuje po zaledwie 9,5 s rozpędzania. Niewątpliwą wadą tak dużego jak na europejskie potrzeby silnika jest spore zużycie paliwa. W warunkach miejskich trzeba się liczyć z konsumpcją nawet na poziomie 20 l/100km. Nieco lepiej jest poza miastem, gdzie zużycie wynosi zaledwie połowę tego, ale i tak jest to niemało. Atutem jest możliwość ręcznego przełączania silnika na pracę na benzynie 95 bądź 98. Dwustujedenastokonny silnik pozwala ważącej prawie 1700 kg limuzynie osiągnąć prędkość 210 km/h. Usterkowość silnika jest typowa dla konstrukcji amerykańskich. Generalnie jest on niezawodny, ale są szczegóły, które czasami wymagają interwencji. Do takich części niewątpliwie należy pompa cieczy chłodzącej. Zdarzają się egzemplarze, w których wymieniano ją nawet kilkakrotnie z powodu utraty szczelności. Nieco rzadziej notowane są usterki osprzętu elektrycznego, np. alternatora czy elektrycznej pompy paliwa. Podobnie jak w przypadku wodnej niezadowalająca jest trwałość pompy układu wspomagania kierownicy. Z silnikiem współpracuje doskonale dobrana automatyczna skrzynia biegów o czterech przełożeniach. Jak po dywanie Komfort jazdy amerykańskim samochodem w równym stopniu jak silnik buduje wspaniała praca zawieszenia. Zestrojone komfortowo podwozie pozwala pokonywać setki kilometrów nawet nie najlepszych dróg bez objawów zmęczenia. Wielowahaczowy układ drążków w tylnej osi bardzo dobrze sprawdza się w jeździe na zakrętach. Do spółki ze stabilizatorami wydatnie ograniczają przechyły nadwozia, typowe dla niektórych aut zza oceanu. Krytykowane jest jedynie pokonywanie przez samochód krótkich nierówności, kiedy to niemiłe wstrząsy wyraźnie przenoszą się do wnętrza. Wysoko należy ocenić skuteczność pracy układu hamulcowego. Duże, szesnastocalowe koła mieszczą w sobie sporej średnicy tarcze hamulcowe: z przodu 282 mm, a z tyłu 270 mm. W połączeniu z ABS-em oraz dobrej jakości oponami o dużej szerokości (aż 225 mm) całość spisuje się naprawdę nieźle. Dziurawe drogi niestety nie zawsze okazują się łaskawe dla elementów zawieszenia. Dosyć szybko zużywają się przeguby kulowe drążków, przekładnia kierownicza, a przy ostrzejszym traktowaniu zdarzają się nawet pęknięcia wahaczy tylnych. Jaka marka? Chętnie stosowaną przez amerykańskie koncerny praktyką jest wytwarzanie tego samego auta pod różnymi markami. Nie ma się więc co dziwić spotykając Chryslera Vision pod znaczkiem Eagle. To wcielenie zjeżdżało z taśm produkcyjnych w Kanadzie od lata 1992 r. Najczęściej był on wyposażany w nieco mniejszy silnik sześciocylindrowy o pojemności 3,3 l i mocy 163 KM, który jednak zupełnie wystarczająco radzi sobie z tą nielekką limuzyną. Markę Eagle zlikwidowano w 1998 roku. Model Vision nie osiągnął w Europie, a szczególnie w Polsce, takiego sukcesu rynkowego jak jego bezpośredni następca - Chrysler 300M, który jest już mocno zeuropeizowany, nastawiony na odebranie klientów Mercedesowi. Po kraju jeżdżą nieliczne egzemplarze Vision, natomiast modelu 300M w ciągu dwóch lat w oficjalnej sieci Chryslera w Polsce sprzedanych zostało kilkaset sztuk. To też powoduje, że znalezienie używanego Visiona w komisie nie jest sprawą łatwą. Ceny najstarszych dostępnych modeli z roku 1994 oscylują w okolicach 40 tys. zł, a ostatnie produkowane w roku 1998 samochody kosztują 100 tys. zł.
Chrysler Vision - Wygoda dla bogaczy
Koncern Chryslera, który rok temu połączył się z Daimlerem, od dawna słynął z produkcji aut wysokiej klasy. Od najmniejszego Neona, poprzez Jeepy, aż po monstrualnego Vipera każdy z Chryslerów ma w sobie to "coś".