I teoretyczna wartość konkretnego modelu nie ma tu znaczenia. Podobnie sprawa ma się z autami, które według Eurotaxu tracą najbardziej lub najmniej. Wyliczona cena niekoniecznie musi przyjąć się w giełdowej praktyce.
Najlepszym przykładem dokładnego przełożenia cennika na giełdę są Maluchy
Wywindowana w ostatnim czasie wartość (ciągle jeszcze oferowanych) nowych aut - 13 500 zł prowadzi do dużych spadków później. Już roczny egzemplarz traci około 35 procent, co daje kwotę do zapłaty 8800 zł.
Dokładnie za tyle można wyjechać z giełdy Maluchem rocznik 2000. Do mało popularnych (a więc tanich) pojazdów należą też Fordy Ka. Roczny pojazd wart jest 30 procent mniej niż nowy -24 800 zł. Oferta giełdowa: 1998 rok, 45 tys. km, cena wywoławcza 23 500 zł.
Wśród małych aut nisko spadły ceny Daewoo Tico. Samochody z 2000 roku są tańsze od nowych o ponad 30 procent. Takie auto kupić można na słomczyńskiej giełdzie za 14 tys. zł.
Już od dłuższego czasu daje o sobie znać duża utrata wartości wszystkich modeli Daewoo. Spotkać też można przypadki odwrotne.
Wiele aut długo trzyma cenę
Do takich należą głównie samochody japońskie i - już znacznie rzadziej - niemieckie. Przykładem dobrej inwestycji wśród małych aut jest Toyota Yaris. Samochód roczny, powinien być tańszy od nowego zaledwie o 9 procent czyli 32 300 zł (dotyczy wersji podstawowych). Spotkany na giełdzie dwuletni, trzydrzwiowy Yaris miał kosztować nawet 36 tys. zł.
W wyniku negocjacji cenę można było obniżyć o 3 tys. zł. Dobrą inwestycją powinna być też Toyota Corolla. Roczne auto traci 11 procent.
W Lublinie trzydrzwiowy hatchback z silnikiem 1.3 z dobrym wyposażeniem ("elektryka", radio, cztery poduszki, ABS, klimatyzacja) wystawiony był za 37 tys. zł, co potwierdza wycenę Eurotaxu.
Bardzo zbliżoną kwotę (36 000 zł) trzeba było zapłacić za Corollę z nieco większym przebiegiem (38 tys. km) wyposażoną w silnik Diesla 2.0.