A zdecydowała o tym przede wszystkim wysoka jakość wykonania i niezawodność, w które to zalety - o czym mało kto chce dziś pamiętać - Europejczycy bardzo długo nie mogli uwierzyć. W drugiej połowie lat 90. sprawa była już jednak zupełnie jasna - w rozmaitych rankingach usterkowości Toyoty (na czele z Corollą właśnie) plasowały się lepiej niż auta najbardziej renomowanych marek. Narzekano jednak na stylizacyjnąsłabość Japończyków. Ich samochody, funkcjonalne do granic możliwości, odstawały urodą odeuropejskich konkurentów.Plaster miodu czy może durszlak...Być może dlatego projektanci Corolli ósmej generacji postanowili postawić na oryginalność. Przód auta, wtym przede wszystkim kształt reflektorów, stylistycznie przypomina głowę owada, z kolei atrapa chłodnicy nawiązywać ma do plastra miodu. Ponoć stało się tak dlatego, że japoński stylista Koichi Suga żywo interesował się życiem pszczół. W każdym razie oryginalności projektu nikt raczej nie zaneguje, natomiast ocena jego urody jest rzeczą gustu. O tym modelu Corolli dość powszechnie mówi się "ta z wyłupiastymi oczami", z kolei formę grilla przyrównywano często do durszlaka... Face lifting przeprowadzony w 2000 roku spowodował, że auto otrzymało nowe reflektory i grill o liniach budzących znacznie mniej kontrowersji. Bez większych zmian przetrwał za to przez cały okres produkcji projekt tylnej części nadwozia wszystkich czterech odmian samochodu. Większych zmian nie wprowadzano także w kabinie pasażerskiej, może dlatego, że była ona zaprojektowana spokojniej i raczej udanie. Kokpit Corolli jest przejrzysty i bardzo ergonomiczny, obsługa dźwigni i przycisków nie sprawia najmniejszych kłopotów. Chyba jedynym dyskusyjnym rozwiązaniem jest umieszczenie termometru przy obrotomierzu, a znacznie częściej potrzebnego zegarka na konsoli środkowej, ale to przecież drobiazg. Jeśli chodzi o estetykę, to wiele zależy od konkretnego egzemplarza samochodu. Jedne rażą jednostajną szarością (albo beżem) wszystkich elementów wykończenia kokpitu. W innych, w których kolorystykę zróżnicowano (przede wszystkim były to jednak droższe wersje), jest znacznie przyjemniej, szczególnie jeśli trafi się także na bardziej żywy wzór tapicerki. Obszerna kabina, niewielki bagażnikDużą zaletą Corolli jest bez wątpienia obszerne wnętrze. Z przodu podróżuje się bardzo przyjemnie, czemu sprzyjają także wygodne fotele o dobrym trzymaniu bocznym i dużym zakresie regulacji. Właściwą pozycję odnaleźć nietrudno i nawet brak regulacji wysokości kolumny kierownicy (udogodnienie to dostępne było jedynie w lepszych wersjach wyposażeniowych) nie będzie szczególnie dotkliwy. Z tyłu jest już nieco ciaśniej, ale dwie osoby mogą podróżować naprawdę wygodnie, a możliwość przewiezienia trzech jest - przynajmniej na krótszych trasach - faktem, a nie pustą deklaracją producenta. Niestety, przestronności kabiny wyraźnie nie dorównuje bagażnik. I 281 l w hatchbacku, i 390 l w sedanie to wartości skromne jak na zewnętrzne rozmiary auta. Szczególnie rozczarowuje zaś kombi. 308 l to zdecydowanie za mało, tym bardziej, że nawet po złożeniu tylnej kanapy pojemność przestrzeni ładunkowej odstaje od tego, czego oczekujemy od nadwozia uniwersalnego. Nie ilość, lecz jakośćBudując paletę silników do Corolli ósmej generacji, Japończycy postawili raczej na jakość niż ilość i przynajmniej w wypadku jednostek benzynowych założenie to zostało skutecznie zrealizowane. Przed modernizacją można było wybierać między dwoma jednostkami benzynowymi o pojemności 1,4 i 1,6 litra (ta pierwsza była nazywana 1.4 nieco na wyrost, bowiem jej pojemność skokowa wynosi 1332 ccm, niemniej jednak pod tym oznaczeniem figuruje w zdecydowanej większości materiałów reklamowych). Silnik 1.8 montowano jedynie w odmianie kombi z napędem na cztery koła, której rynkowe znaczenie było marginalne. Dwa silniki to - wydawałobysię - raczej uboga oferta, jednak nowoczesne, szesnastozaworowe jednostki zasilane przy zastosowaniu techniki wielopunktowego wtrysku paliwa z powodzeniem zaspokoją wymagania większości nabywców. Ten pierwszy jest oszczędny i wystarczająco elastyczny do normalnej, rodzinnej jazdy, z kolei ten drugi (w Polsce spotykany najczęściej z nadwoziem liftback) spełni oczekiwania kierowców wymagających od swych aut dynamiki (9,8 s do "setki"), nie spalając przy tym zbyt wiele. Dla osób o najbardziej sportowym zacięciu producent oferował auta serii G6 wyposażone w sześciobiegową skrzynię przekładniową. Poszukiwanie takiego samochodu ma jednak niewielki sens - auta te są tylko nieco bardziej dynamiczne, za to więcej palą i wymagają nieustannego "grzebania kijkiem w podłodze". Jedyny realny zysk to nieco efektowniejsze wykończenie wnętrza. Podobnie było zresztą po modernizacji, z tą różnicą, że oferowano wtedy jednostki 1.4 i 1.6 wykonane w technice VVT-i, a więc wyposażone w system zmiennych faz rozrządu. To bez wątpienia silniki, które i dziś są bardzo nowoczesne. Dużo słabiej wypada Corolla ósmej generacji z punktu widzenia miłośników diesli. Na początku oferowana była jednostka o pojemności 2,0 l znana jeszcze z aut poprzedniej generacji. Niestety, jej parametry są już wyraźnie niedzisiejsze i zadowolą tylko tych, którym nigdy się nie spieszy (przy tym oszczędni skrzywią się po informacji, że wymaga ona wizyty w stacji serwisowej co 10 tys. km). Sytuacji nie poprawiło wprowadzenie w 1999 roku jednostki 1.9 pochodzącej z oferty koncernu PSA, bowiem była ona jeszcze słabsza. Jedynym silnikiem wysokoprężnym tego modelu naprawdę godnym uwagi jest więc wprowadzony w końcowym okresie produkcji motor 2.0 D-4D. Turbodoładowanie i bezpośredni wtrysk paliwa w systemie Common Rail sprawiają, że jest to jednostka bardzo nowoczesna - dynamiczna i oszczędna. Jednak wyposażone weń auta kosztują wyraźnie więcej od innych. Niezawodność pierwszej klasyNiezawodność Corolli budzi szacunek. Ósma generacja w pełni potwierdza dobrą opinię o tych samochodach. Oczywiście, zdarzają się jakieś usterki, ale można mieć pewność, że serwisowane zgodnie z zaleceniami auto długo jeszcze będzie bez problemów służyć właścicielowi (znajduje to zresztą odbicie w cenach na rynku wtórnym). Właściwie naprawiane samochody nie mają też kłopotów z korozją. Wszelkie części dostaniemy bez problemów, może nie są one najtańsze, ale też zakupy nie będą zdarzały się zbyt często.
Niezawodna sztuka
Pierwsze Corolle wyjechały z japońskiej fabryki w Takaoka w 1966 roku. Model zaprezentowany w 1997 roku był już ósmym w historii auta, o którym bez przesady można powiedzieć, że zbudowało popularność japońskiej marki na naszym kontynencie.