Polskich prominentów wabił luksus, taksówkarzy oszczędne i wieczne silniki wysokoprężne. W latach 80. była to jedna z nielicznych dużych i wygodnych limuzyn łatwych do utrzymania w warunkach reglamentacji paliwa.Samochód nie zmarnował kapitału zaufania, na który poprzednik pracował 10 lat. W czasach swojej młodości Mercedes W 123 był pojazdem niemal całkowicie bezawaryjnym i absolutnie komfortowym.Nic dziwnego. Na obszernych fotelach nawet największy osiłek usiądzie wygodnie, na kanapie wystarczy miejsca dla trojga. Nawet najbardziej ubogie wersje starego Mercedesa przypominają pasażerom o swym rodowodzie chromowanymi detalami. Błyszczą się popielniczki, korbki do opuszczania szyb, podłokietniki. Ogromna kierownica dzięki wydajnemu wspomaganiu daje się obracać jednym palcem.Koń pod górkęSielankowy obraz pryska po przekręceniu kluczyka. Silnik wydaje dźwięk podobny do odgłosów setki metalowych misek pobijanych łyżkami. Po kilku minutach rozgrzany cichnie nieco, ale nie znaczy to, że ma ochotę do pracy. 60 KM nie wystarczy, aby sprawnie poruszać się załadowanym Mercedesem. Tym bardziej że dużo mieści się nie tylko do wnętrza, ale też do kufra. Jedyną metodą, aby sprawnie poruszać się najmniejszym dieslem oferowanym do W 123, jest wykorzystywanie naturalnych pochyłości terenu. Pod górkę najlepiej wjeżdżać z rozpędu. I tu jednak nie ma wielkiego pola do popisu, ponieważ prędkość maksymalna, osiągalna po długim rozbiegu, to 130 km/h. A na dłuższą metę można jechać nie szybciej niż 110 km/h. Do pofolgowania skłaniają dokuczliwy hałas silnika i zużycie paliwa - powyżej "setki" Mercedes przestaje być ekonomiczny i zużycie oleju napędowego zbliża się lub przekracza 10 litrów. Podobnie w mieście obciążona jednostka wysokoprężna potrzebuje 9-10 litrów paliwa na "setkę". Być może z powodu niemałego spalania, a może tylko z powodu konstrukcji pompy wtryskowej, która zniesie niejedno, W 123 staje się narzędziem przestępstwa. Właściciele często wlewają do baku olej opałowy.Sen taksówkarzaNie bez powodu stary Mercedes do dziś często wykorzystywany jest przez taksówkarzy. Najważniejsza z jego zalet to niskie koszty eksploatacji. Dziesiątki firm produkują części zamienne, a ich ceny siłą rzeczy nie są wysokie. Jakość zamienników nie jest oczywiście taka, jak części oryginalnych, co z czasem wpływa na niezawodność pojazdu i tak nadszarpniętą wiekiem. W wielu wypadkach największe uzasadnienie ma zakup części używanych, których jest bez liku na każdym szrocie. Tu też kryje się tajemnica długowieczności pojazdów. Trudno wyobrazć sobie taką usterkę mechaniczną, która kwalifikowałaby auto do bezwarunkowej kasacji. Choćby i przyszło wymienić silnik - kupno używanego w dobrym stanie to wydatek ok. 3 tysięcy zł - to ciągle jest to mniej niż wart cały samochód. Jest też w starym Mercedesie wiele zespołów, których awarie lub przedwczesne zużycie są zmorą posiadaczy innych pojazdów, a w nim "nie mają prawa" się zepsuć. Np. tylny most - fabryka nie przewiduje awarii tego elementu. Dlatego jeszcze przez wiele lat trochę dymiące mercedesowskie diesle z lat 70. będą zwyczajnym widokiem na drogach całego świata.Z innej epokiNiesprawiedliwością byłoby określać plan obsługi "dwusetki" mianem wady. Konstrukcja ma już prawie 30 lat i wymiana oleju co 7,5 tys. km (albo nawet co 5, jeśli silnik pracuje w warunkach miejskich lub zimowych) nie powinna dziwić. Nie powinna irytować konieczność okresowej regulacji luzu zaworowego, dbania o stan wtryskiwaczy, pompy paliwa. Czynności te są niezbędne, aby wysokoprężna jednostka zechciała współpracować zimą. W związku z tym koszt utrzymania W 123 nieco wzrasta. Zaawansowany wiek auta też daje znać o sobie. Pilnować trzeba choćby szczelności przewodów wodnych i chłodnicy - tego typu pozornie błaha usterka może spowodawać najkosztowniejsze spustoszenia.O tym, że stary Mercedes jest już prawie obiektem muzealnym (byłby już dawno zabytkiem, gdyby nie duża liczba "żywych" egzemplarzy), przypomina podczas jazdy układ jezdny. Auto miękko, wręcz "pływająco" porusza się w zakrętach, na śliskiej nawierzchni trzeba pamiętać o tylnym napędzie. O minionej epoce przypominają też fotele, bardziej klubowe niż samochodowe.Jeszcze trzy lata temu kupno takiego auta wiązało się ze stosunkowo poważnym wydatkiem. Dziś 5 do 8 tysięcy złotych wystarczy w zupełności na samochód w przyzwoitym stanie. Właściwie to i tak dużo, biorąc pod uwagę notowania np. Polonezów. Niestety, wzorowy egzemplarz znaleźć coraz trudniej...
Wersja statyczna
Dziewięć lat po prezentacji "puchatka" (Mercedesa z pionowymi reflektorami oznaczonego symbolem W 115) pojawiło się W 123, nazwane przez Polaków "beczką". Dobra opinia poprzednika sprawiła, że W 123 był pożądany na całym świecie.
Auto Świat
Wersja statyczna