Wszystko już jasne, prawda? Auto dostaliśmy do testu długodystansowego dwa lata temu, w czerwcu 2001 roku, w wersji Comfort, z przyzwoitym wyposażeniem i 75-konnym silnikiem 1.4 16V. Ten właśnie motor okazał się naprawdę znakomitym wyborem. Choć powinien być zasilany benzyną 95-oktanową, swobodnie znosi (z nieznacznym tylko spadkiem osiągów, ale bez dzwonienia zaworami) także paliwo 91-oktanowe. W trakcie testu silnik w ogóle się nie zestarzał (patrz wyniki pomiarów) i z nielekkiego, 1150-kilogramowego auta czynił naprawdę żwawy pojazd. Jeden z testujących, były kierowca wyścigowy, określił możliwości silnika tak: "Z dwiema osobami świetna wyścigówka na długie trasy, ale i z czterema pasażerami i bagażem na weekend także daje się tym jeździć". Jasne, że wtym drugim wypadku trzeba wymontować półkę nad bagażnikiem i przysunąć się przednimi fotelami do deski rozdzielczej. To nic dziwnego. Gorzej, że dosuwając się do deski rozdzielczej, człowiek znajduje się nagle niebezpieczenie blisko tego, co było najbardziej krytykowane - materiałów, z których ową deskę wykonano. Szaro i smutnoOpinii na ten temat byłomnóstwo, po ich uśrednieniu otrzymaliśmy takie zdanie: "Szaroburo i ponuro, a kierownica w dotyku przypomina 10-letnią gumę od okularów do pływania". Mocno powiedziane, ale prawdziwe.Nie będziemy cytować jeszcze bardziej kategorycznych stwierdzeń. Szef Skody ds. jakości Erwin Mackowiak dość nieśmiało bronił swych kolegów - twórców kokpitu: "Materiał deski rozdzielczej jest znacznie szlachetniejszy, niżby się wydawało na pierwszy rzut oka...". Czyżby nikogo nie obchodziło, że wygląd wnętrza może wpędzać pasażerów w depresję? Co więcej, od pierwszej chwili pod kokpitem coś popiskiwało, a żeby było śmieszniej, odgłosy te milkły po położeniu dłoni nad konsolą środkową! Winnym okazał się bolec ustalający tę konsolę, który przestał skrzypieć dopiero po podparciu go gumową podkładką.Czwarty biegDrugim problemem okazał się 4. bieg. Od mniej więcej 15-tysięcznego kilometra jego synchronizacja zaczęła szwankować, a wszystko skończyło się wymianą skrzyni biegów przy przebiegu 43 745 kilometrów. Szkoda tylko, że w dzisiejszych czasach warsztaty coraz częściej potrafią tylko wymieniać, a nie naprawiać, bo element, który skrzynię "wykończył", kosztuje niecałe 200 zł...Czeska marka z tradycjami po wejściu w skład Grupy Volkswagena (1991 rok) nabrała niesamowitego impetu. Wizerunek producenta prymitywnych, tylnosilnikowych modeli, a także rdzewiejącego w szaleńczym tempie Favorita zaczął się błyskawicznie zmieniać. Obecnie Skody są bardzo popularne, a jako auta używane z pierwszej ręki niemal wcale nie czekają na nabywców. Szczególnie Fabie.Płyta podłogowa, na której wybudowano ten model oraz VW Polo i Seata Ibizę, została zastosowana najwcześniej właśnie przez Czechów. W gruncie rzeczy trudno się dziwić, gdyż to oni ją skonstruowali, a Volkswagen tylko chętnie wykorzystał. Nasza Fabia w wersji Comfort nie szokowała co prawda wyposażeniem, ale narzekać też nie było na co. Elektrohydrauliczne wspomaganie układu kierowniczego sprawiało, że autem kierowało się lekko i przyjemnie, a znakomicie zestrojone zawieszenie dawało poczucie bezpieczeństwa w każdej sytuacji. Ponownie oddamy głos byłemu kierowcy wyścigowemu: "Nawet na bardzo szybko pokonywanych łukach autostrady schodzącej z podgórza Alp układ jezdny i kierowniczy spisywały się znakomicie".Także na płaskim Fabia okazywała się całkiem niezłym "ścigantem" - widok prędkościomierza wskazującego przez długie godziny 190 km/h nie był niczym niezwykłym. Oczywiście, prędkość rzeczywista była mniejsza, ale zmierzone przez nas 178 km/h to i tak o 11 km/h więcej od danych fabrycznych. A przy tym silnik do końca testu zachował pełną żwawość i chęć do działania.Mniej dopracowane okazały się inne elementy auta. Wielokrotnie komputer pokładowy zgłaszał błąd sterownika silnika. Po długich poszukiwaniach problem udało się rozwiązać, wymieniając zawór recyrkulacji spalin. Właśnie przez ten defekt Fabia straciła szansę na trzecie miejsce w naszym rankingu niezawodności. Niby drobiazg, ale do jego usunięcia konieczne były aż cztery nieplanowane wizyty w serwisie.Sprytne lusterkaCzas na kilka pochwał. Po pierwsze, na wyrazy uznania zasługuje genialny wręcz pomysł inżynierów Skody na sterowanie elektrycznymi lusterkami. Otóż, po pierwszym ustawieniu obu lusterek z osobna sterowanie obejmuje OBA lusterka naraz! Wspaniałe ułatwienie, którego niestety nie znajdziemy nawet w luksusowym Superbie. Szef techniczny Skody dr Harald Ludanek powiedział nam jednak: "Rynek nie zaakceptował tego rozwiązania". Dla nas to kompletnie niezrozumiałe.Przecież konkurencja powinna natychmiast to "kupić" i to razem z innymi pomysłami Czechów, takimi jak kieszeń na bocznej części oparcia fotelakierowcy, w której znakomicie mieści się np. telefon komórkowy.Fabia to ciekawe auto. PozaABS-em można zażyczyć sobie (nie w każdej wersji) systemu ASR, EBD, MSR, a nawet ESP. Wprawdzie ten ostatni występuje tylko z dwulitrowym silnikiem o mocy 115 KM, ale tak naprawdę temu małemu autu układ stabilizacji w ogóle nie jest potrzebny.Po 100 tys. km to już wszystkie uwagi, przecież drobne "ślady po parkowaniu" nie są niczym nadzwyczajnym. Ważne, że żaden z tych śladów nawet nie zaczął korodować - zabezpieczenie jest świetne. Także wewnątrz, mimo bardzo intensywnego użytkowania, wszystko pozostało takie, jak na początku: jędrne, niewysiedziane, zapraszające do jazdy. Fabia to naprawdę świetny samochód i z pewnością VW jest szczęściarzem, że ma ją w swej ofercie.
Wściekle udana
Na początek przytoczmy dwa zapisy z książki testowej wozu, oba autorstwa tego samego redaktora. Pierwszy zaraz po przejęciu auta: "Jakbym siedział co najmniej w Golfie!" I drugi, przeszło półtora roku później: "Przecież to auto nadal wygląda na prawie nowe!".
Auto Świat
Wściekle udana