Kiedy przed ponad dwoma laty Hyundai Getz dołączył do rodziny testowych aut "Auto Bilda", serca wcale nie zabiły nam mocniej. Dominowało zupełnie niezobowiązujące zainteresowanie: "Aaa..., to właśnie jest to nowe cacko?".Test zaczął się więc nadzwyczaj zwyczajnie. Mały samochodzik nie miał manier przynależnych gwieździe, nie zdradzał też żadnych szczególnych ambicji w kwestii wyglądu czy rozwiązań technicznych. Nie mogło być więc mowy o zakochaniu, ale w najlepszym razie o przelotnej sympatii typu "dziś ujrzany, jutro zapomniany". Jednak - uwaga! - fascynacja może przecież zrodzić się z zupełnie innych powodów niż tylko efektowny wygląd. Czasami dużo ciekawsze okazuje się wnętrze. I jak się okazuje, prawda ta może dotyczyć zarówno ludzi, jak i samochodów. Jeśli chodzi o wnętrze, kierowcy testowi nie zawsze byli zgodni. Weźmy na przykład wykonanie siedzeń - nasza ekspert od sportów motorowych zanotowała w swych zapiskach, że przejechanie 600 km "nieźle dało jej w kość"; natomiast inny kolega, nienależący raczej do zawodników wagi piórkowej, czuł się w Getzie bardzo dobrze. Jak widać, wiele zależy od upodobań. Dokładnie tak, jak w przypadku urody kokpitu. Niektórym przeszkadzała na przykład obfitość szarych plastików, ale musimy dodać, że nie wszystkim. W każdym razie były na pewno dobrze wykonane, ponieważ do końca testu nie usłyszeliśmy w kabinie stukania czy też skrzypienia. Getz nie był też w żadnej mierze odpowiedzialny za rysy na tworzywie sztucznym - to pamiątka po włamywaczu, który chciał zdobyć radio i przy okazji zdewastował środkową konsolę.Na bardzo wielu stronach naszego dziennika podróży przywołuje się cnotę, jaką jest prostota obsługi. Na przykład pewnego razu przepaliła się żarówka w prawym reflektorze. Wizyta w warsztacie okazała się zupełnie zbędna, podobnie jak związane z nią wydatki. W wypadku koreańskiego rywala Polo wymiana żarówki przebiegła błyskawicznie i bez jakichkolwiek problemów. Dlaczego więc nie wszystkie auta są tak nieskomplikowane?I nagle nasz mały pojazd stał się zachęcająco sympatyczny. Na swój sposób nawet fascynujący. Przecież w końcu nie każdy ma ochotę czytać instrukcję obsługi przy każdej nadarzającej się okazji. Samochód powinien po prostu jeździć i nie przysparzać zbędnych problemów. W związku z powyższym Getz zasługuje na złożenie uroczystej deklaracji: poza żarówką nic się nie zepsuło.Niestety, pewnego dnia otrzymaliśmy list od producenta: w ramach akcji serwisowej powinniśmy sprawdzić hamulce bębnowe tylnej osi. Udaliśmy się do ASO, gdzie przy okazji wymieniono sprężynę ściągającą szczęki hamulcowe. Działanie hamulców nie było ani przez chwilę zagrożone, chodziło nam raczej o ich dość uciążliwą hałaśliwość. Zabiegi niewiele jednak pomogły. Już po przejechaniu 3 tys. km Getz piszczał znowu, zatem ponownie trafił do warsztatu. Tym razem również wymieniono sprężynę powrotną hamulców, jednak i ta interwencja nie zakończyła się oczekiwanym sukcesem. Nieprzyjemne odgłosy szybko pojawiły się bowiem po raz trzeci. W końcu mechanicy zdecydowali o wymianie piasty koła. I wreszcie nastała "cisza na morzu" - to rzeczywiście odniosło zamierzony skutek. Następnie zaczął nas denerwować pasek klinowy. Dokuczał nam przez wiele tysięcy kilometrów, bowiem naciąganie nie przynosiło trwałej poprawy sytuacji. Na domiar złego nasza piszczałka otrzymała potem dodatkowe wsparcie niewiadomego pochodzenia.Kolejna wizyta w warsztacie wydawała nam się jednak zbyteczna. Dopiero po rozłożeniu auta na części po zakończeniu testu udało się zdemaskować winowajcę - łożysko oporowe sprzęgła.Ze stacjami obsługi mieliśmy nie tylko dobre doświadczenia. Przy przebiegu 60 452 km wymieniono olej w skrzyni biegów. Nie, zmiana biegów nie sprawiała problemów, nie było też żadnych poleceń producenta. Wymiany oleju dokonano bez powodu i na nasz koszt. W czasie jazd testowych do układu smarowania dolaliśmy w sumie 14,3 l oleju silnikowego. Daje to średnio 0,14 l na 1000 km. Brzmi to na pozór nie najgorzej, ale oznacza, że musieliśmy dolewać oleju między przeglądami, ponieważ jego poziom stawał się zbyt niski. Oceny wystawione silnikowi przez testujących były bardzo różne - w zależności od tego, dokąd chcieli pojechać. Kierowcy wybierający się w podróż na krótkich dystansach uważali osiągi i zachowanie się Getza za "całkowicie OK". Jednak ci, którzy odbywali długie podróże autostradami, krytykowali wysoki poziom hałasu i słabe osiągi. Na pewno denerwujący był też wskaźnik poziomu paliwa, który przywoływał do dystrybutora o wiele wcześniej, niż było to konieczne.Teraz, gdy mały "koreańczyk" nie parkuje już na naszym dziedzińcu pora odpowiedzieć na pytanie: czy wart jest swojej ceny? Podsumujmy: wykończenie auta było dobre, niezawodność również. Trochę denerwowało wieczne popiskiwanie spod maski. Lepsze wyszkolenie pracowników serwisu oszczędziłoby nam dwóch zbędnych odwiedzin w warsztacie. Segment tanich aut wygląda dziś inaczej niż na początku testu. Pojawiły się Dacia Logan, Toyota Aygo, VW Fox... W klasie samochodów za około 30 tys. zł do Getza dołączyło wielu konkurentów. Muszą oni jednak udowodnić swoją niezawodność. Getz ma to już za sobą - w naszym teście długodystansowym zdobył "piątkę z minusem", pozostawiając w pokonanym polu wiele aut dużo bardziej prestiżowych marek. I osiągnął to nadzwyczaj zwyczajnie.
Żadna tam taniocha
Bądźmy szczerzy: miłość od pierwszego wejrzenia wygląda zupełnie inaczej. W naszej historii wszystko zaczęło się bez wielkich wzruszeń i westchnień.