Trudno o gorszą wiadomość o poranku tuż przed wyjazdem do pracy. Nieznany sprawca wybił szybę w naszym samochodzie pozostawionym na noc na parkingu. Zanim nawet zdążymy powiadomić ubezpieczyciela warsztat już będzie wiedział o szkodzie. Otrzyma bowiem automatycznie wygenerowaną wiadomość z samochodu. Część zamienna zostanie zatem od razu zamówiona. Na tym nie koniec atrakcji. Automatyzacja obejmie także cała logistykę. Nawet wózek widłowy ma być podłączony do internetu, co ma przyspieszyć przygotowanie części do wysyłki. Niewykluczone, że zanim samochód trafi do warsztatu część zamienna będzie już na miejscu.

Powyższy scenariusz to wizja firmy Bosch, która zamierza na dobre połączyć samochody z warsztatem. Wydaje się całkiem atrakcyjna szczególnie z perspektywy skrócenia czasu oczekiwania na części i naprawę. Budzi jednak całkiem uzasadnione obawy. Wszystko wskazuje na to, że swoboda wyboru warsztatu ograniczy się do wskazania odpowiedniego serwisu podczas kupowania samochodu. Później wszystko ma już trafiać do jednej firmy, która zadba o kompleksową obsługę. Ale czy uzależnienie od jednego serwisu nie jest powodem do niepokoju?

Bosch zresztą ma także swój pomysł na warsztat przyszłości. Zamierza ułatwić pracę mechanikom poprzez udostępnienie pełnej historii serwisowej samochodu. Zanim zatem jeszcze pojazd wjedzie na stanowisko pracownik otrzyma komplet informacji wraz z zaleceniem sprawdzenia określonych elementów, które być może będą musiały być wymienione na skutek zużycia eksploatacyjnego. Co więcej wszystkie podłączane urządzenia diagnostyczne także będą miały dostęp do informacji o dotychczasowych naprawach. A sam mechanik otrzyma prosty przewodnik jak wymieniać poszczególne elementy. Instruktaż zobaczy nie tylko na tablecie ale także w specjalnych okularach.

Ułatwienia trudno przecenić. Ale też można się ich obawiać. Stosowanie się do zaleceń wiąże się z pokusą, że systemy mogą zalecać wymianę określonych podzespołów z dużym wyprzedzeniem. A wówczas może się okazać, że problem przedwczesnego wyrzucenia dotychczas używanych klocków i tarcz hamulcowych to jedynie wierzchołek góry lodowej.