wypadków. Zgnięło w nich przeszło 7 tys. osób, a rannych zostało blisko 50 tys. W Szwecji w tym czasie było nieco ponad 10 tys. wypadków, w których zginęło 500 osób, a rannych zostało 13 tys. Statystycznie wypadamy nieźle. Mamy 40 mln mieszkańców i 12 mln samochodów. W Szwecji mieszka 8,5 mln obywateli i jeździ nieco ponad 3 mln aut. Na 100 tys. mieszkańców corocznie na drodze ginie u nas 7,5 osoby, a w Szwecji 5,8. Rzecz jednak w tym, iż u nas dąży się do zmniejszenia liczby ofiar, a w Skandynawii twierdzi się, że ginie o 500 osób za dużo. PrzyczynyNajczęstszą przyczyną wypadków jest u nas nadmierna prędkość. Na drugim miejscu znajduje się jazda pod wpływem alkoholu. U Szewdów 95 proc. kolizji to efekt "błędu człowieka|". 10 proc. to przyczyny obiektywne. Czemu wypada już 105 proc.?U nas sprawa stawiana jest jednoznacznie. Jeden wypadek - jedna przyczyna. U Szwedów przyczyn jednej kolizji może być kilka. Jako przykład niech posłuży projekt zmniejszenia maksymalnej szybkości na terenie zabudowanym. Nasi posłowie chcą, by ograniczyć ją z 60 km/h do 50 km/h. Nikt nie przeczy, że będą tego efekty, ale 50 km/h na dziurawej, połatanej i sfrezowanej drodze to mniej więcej tyle samo co 60 km/h na równej i chropowatej. To, co jest nadmierną prędkością na naszej szosie, w Szwecji okazuje się całkowicie bezpieczne. Wypadek w centrum Sztokholmu, gdzie sprawca jechał 70 km/h, jest efektem nadmiernej prędkości i, być może, fatalnego stanu nawierzchni. W Warszawie to tylko efekt za szybkiej jazdy. Stan drogi się przemilcza.Szwedzcy specjaliści sugerowali delikatnie, że możemy podnieść bezpieczeństwo nie tylko ograniczając szybkość, ale także remontując drogi. Rzecz w tym, iż w przyszłości może dojść do tego, że kiedy przy 50 km/h liczba wypadków wzrośnie, obniży się dozwoloną szybkość do 40 km/h. Jedna metoda bezpieczeństwa trwale nie poprawia.ZapobieganieSzwedzki program narodowego bezpieczeństwa ruchu drogowego przewiduje jednoczesne ograniczenie prędkości, modernizację dróg, zwiększenie stosowania przez użytkowników dróg środków ochronnych i sprawniejsze działanie policji oraz służb ratunkowych.Same ograniczenia prędkości w Skandynawii nijak nie odbiły się na zmniejszeniu liczby wypadków. Modernizacje dróg przyniosły natomiast efekty. Na szosach ekspresowych postawiono barierki między jezdniami. Pousuwano także wszelkie duże przeszkody, jak głazy leżące w pobliżu dróg. Pieszych namawia się do noszenia odblaskowej odzieży, a rowerzystów do jazdy w kaskach.Scania i Volvo dawno temu doszły do wniosku, że samochody ciężarowe muszą mieć zderzaki na tej samej wysokości co samochody osobowe. U nas nietrudno znaleźć ciężarówki ze zderzakami na wysokości szyb aut osobowych. W naszych sklepach ubrania z elementami odblaskowymi można dostać tylko dla dzieci, a kaski dla rowerzystów traktowane są jako dodatek o znaczeniu estetycznym. Remonty dróg w wielu przypadkach przeprowadzane są w sposób wołający o pomstę do nieba - załatane dziury wskutek zastosowania tandetnych materiałów po kilku miesiącach odnawiają się. Efekt? Na 100 wypadków w Szwecji, USA i Niemczech 2 są ciężkie. W Polsce 13 ze 100 to wypadki groźne.PieniądzeW 1998 r. z tytułu odszkodowań AC i OC ubezpieczalnie wypłaciły w Polsce ponad 3 mld zł. To odpowiednik 7 proc. budżetu państwa. Na Zachodzie wypłaty odszkodowań za wypadki równe są 1 - 2 proc. budżetu. Polskie towarzystwa ubezpieczeniowe w 1999 r. osiągnęły wynik techniczny minus 170 mln zł. Rok wcześniej wynosił on 30 mln na plusie. Na 30 dużych towarzystw sprzedających polisy komunikacyjne tylko 10 osiągnęło w ubiegłym roku zysk. Wniosek z tego płynie taki, że co prawda liczba wypadków się u nas zmniejsza, ale są one coraz cięższe. Ubezpieczalnie podnoszą więc składki, bo powoli zaczynają więcej wydawać z tytułu odszkodowań niż zarabiać na polisach.Ograniczenie prędkości na terenie zabudowanym do 50 km/h bez wątpienia poprawi bezpieczeństwo na naszych drogach. Zarządcy dróg odpowiedzialni za remonty mogą jednak w związku z tym nie zwiększać swego zaangażowania w naprawy nawierzchni. W efekcie za kilka lat wrócimy do punktu wyjścia, czyli tysięcy ofiar.Jacek Wróblewski