Zgodnie z prawem koreańskim, jeśli firma zwleka z zapłatą należności przez dwa dni po terminie wyznaczonym jako ostateczny, ogłasza się jej bankructwo. Daewoo dostało dzień zwłoki, gdyż liczono na porozumienie związków zawodowych z zarządem w sprawie restrukturyzacji. Upadłość Daewoo w Korei oznacza problem dla Żerania. Można mówić oszczęściu, że akurat wybrała się do Seulu nasza delegacja rządowa. Była ona w stanie dostać zapewnienie, że części do samochodów montowanych w Warszawie nadal będą produkowane. Dzięki temu po 18 listopada, kiedy zakończona ma być przerwa w pracy zakładów Daewoo-FSO, nadal będą z taśm schodzić Lanosy, Matizy, Nubiry i Leganze.Przed żerańską fabryką stoitrudne zadanie. Jeśli nie znajdzie się nabywca Daewoo, praca będzie w firmie stopniowo wygasać. Dużo zależy tu od związków zawodowych, a te są nastawione bojowo, bowiem seulscy robotnicy od dwóch miesięcy nie orzymują wynagrodzeń. Coraz mniejsza produkcja oznaczać będzie, iż w pewnym momencie częścibędzie mniej, niż zamówi warszawski zakład. Jeśli do tego dojdzie, nastąpi powolne konanie Daewoo-FSO, a co gorsza, szwankować zaczną autoryzowane stacje obsługi, w których pojawiają się posiadacze samochodów z Żerania. Może w krytycznej sytuacji dojść do tego, iż niewykonalne stanie się wypełnianie obowiązków gwarancyjnych.Na szczęście bankructwo nie oznacza spadku atrakcyjności koncernu. Fiat z GM mogą teraz kupować po znacznie niższej cenie pojedyncze fabryki Daewoo. Może do rozmów wróci Ford. Warunki finansowe są teraz zupełnie inne. Możliwe, że znajdzie się chętny na przejęcie Żerania, albo choćby na zainwestowanie weń. Seul padł, ale Warszawa ciągle jeszcze żyje.
Daewoo zbankrutowało
W środę, 8 listopada, ogłoszono bankructwo koncernu Daewoo. Wierzyciele zdecydowali o tym, gdy Daewoo przez dwa dni zalegało ze spłatą 40 mln dolarów długu.