- Według organizacji zrzeszającej sieci stacji paliw sprzedaż alkoholu na stacjach benzynowych jest niezbędna
- Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach — zdaniem polskich "nafciarzy" — nie tylko nie rozwiąże problemów alkoholowych Polaków, lecz także nie zmniejszy liczby pijanych kierowców na drogach
- Zakaz byłby — zdaniem operatorów stacji benzynowych — dyskryminacją
- Organizacja zrzeszająca firmy paliwowe ma alternatywne pomysły na zwalczanie alkoholizmu, ale trudno mieć przekonanie, że propozycje są składane na serio
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Zdaniem "nafciarzy" walka z problemem alkoholowym poprzez zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw to w gruncie rzeczy działania pozorowane, a tak naprawdę chodzi o dyskryminację branży paliwowej. Przede wszystkim — zdaniem branży — prohibicja na stacjach paliw nie rozwiąże żadnych problemów.
Przeczytaj także: Będzie całkowity zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych? Ministerstwo Zdrowia ma plan
Co do dyskryminacji polegającej na tym, że zakaz miałby dotyczyć wyłącznie stacji benzynowych, to jednak nie do końca prawda. Na liście zakazów w projekcie ustawy są nie tylko stacje paliw, lecz także uzdrowiska; zakazy sprzedaży alkoholu obowiązują już dziś w wielu miejscach.
Ile i za ile alkoholu sprzedaje się na stacjach w Polsce?
Według POPiHN w Polsce jest ok. 5500 stacji benzynowych, na których można kupić alkohol. W ciągu pierwszych 6 miesięcy tego roku stacje miały ok. 2,1 proc. udziału w rynku alkoholowym w Polsce, biorąc pod uwagę jego ilość; jeśli chodzi o wartość sprzedaży alkoholu udział stacji benzynowych w rynku wynosi nieco więcej — 2,6 proc.
Dalsza część tekstu pod filmem:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPoznaj kontekst z AI
Udział alkoholu w sprzedaży w sklepach na stacjach benzynowych, jeśli nie liczyć paliwa, to średnio ok. 11,3 proc. obrotu. Jak to jednak możliwe, że — tak twierdzą właściciele stacji benzynowych — od sprzedaży alkoholu w wielu wypadkach zależy rentowność stacji? Otóż wartość sprzedaży małpek czy piwa może nie jest procentowo bardzo duża, ale kwotowo — znacząca. Sekretem są też bardzo wysokie marże — alkohol na stacjach paliw jest zazwyczaj dużo droższy niż w tzw. normalnych sklepach. Co więcej, dla stacji benzynowych sprzedaż benzyny i oleju napędowego znaczy coraz mniej i nikt tego specjalnie nie ukrywa. Za to jedzenie i alkohol — tak, na tym robi się biznes.
O ile zatem jest zrozumiałe, że z biznesowego punktu widzenia stacjom benzynowym nie odpowiada zakaz sprzedaży alkoholu, to już ich argumentacja "pozabiznesowa" przeciwko zakazowi jest chwilami co najmniej zaskakująca.
Stacje benzynowe: jak zakażecie sprzedaży alkoholu, Polacy jeszcze bardziej się rozpiją
Wbrew szczytnym intencjom projektodawców, prohibicja na stacjach paliw może doprowadzić do zwiększenia ekonomicznej dostępności alkoholu.
— czytamy w stanowisku POPiHN.
Jak do tego doszli? Tok myślenia jest następujący: skoro alkohol na stacjach jest droższy niż gdzie indziej (nikt tego nie ukrywa), to jeśli ktoś kupuje alkohol na stacji, to kupuje go mniej, bo jest drożej. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że swoją polityką cenową stacje paliw zapobiegają rozpijaniu społeczeństwa. Serio?
Dalej POPiHN:
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), polityka cenowa i ograniczenie ekonomicznej dostępności alkoholu to jedno z najbardziej efektywnych, łatwo dostępnych narzędzi mających na celu ograniczenie szkodliwego spożywania alkoholu.
Zapominają jedynie dodać, że jeśli dla kogoś cena jest problemem, to kupno alkoholu na stacjach wynika głównie z braku alternatywnych źródeł: po prostu w pobliżu nie ma innego otwartego sklepu, do którego można albo opłaca się pojechać.
Bez alkoholu na stacjach wszystko będzie droższe?
Zakaz alkoholowy dotyczący stacji benzynowych — zdaniem firm paliwowych — nie rozwiąże problemów alkoholowych i nie doprowadzi do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Podobno
"Wśród zmian zaobserwowanych po wprowadzeniu nocnej prohibicji w wybranych gminach w Polsce nie znalazła się poprawa bezpieczeństwa na drogach".
Może i tak, ale jednak nocna prohibicja w wielu gminach w Polsce pomogła rozwiązać wiele problemów związanych z alkoholem i są na to przekonujące dane.
Przede wszystkim jednak kierowcy powinni bać się podwyżek — straszą firmy paliwowe. Nie będzie alkoholu na stacjach, to sklepy stacyjne będą miały niższe dochody, a zatem trzeba będzie podnieść ceny innych rzeczy — w tym paliw. I przywołują przykład Niemiec, gdzie na lokalnych stacjach wprowadzono nocną prohibicję i od razu zdrożały inne rzeczy. To prawda, ale... bez przesady.
Co mają do zaproponowania w zamian firmy paliwowe? Głównie żarty
"Najskuteczniejszym narzędziem do zwalczania plagi pijanych kierowców jest intensyfikacja kontroli trzeźwości na drogach" — czytamy w oświadczeniu branży paliwowej. Może i tak, ale akurat w Polsce kontroli trzeźwości jest tak dużo jak w żadnym innym kraju, jesteśmy pod tym względem ewenementem — i to nie działa, a w każdym razie nie działa wystarczająco.
"Drugim pod względem efektywności narzędziem — pisze POPiHN — jest prowadzenie działań edukacyjnych, chociażby takich jak realizowana przez wiele lat przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego kampania edukacyjna: Piłeś? Nie jedź!"
To już naprawdę żart poniżej pasa. Chyba mało kto słyszał o tej kampanii, a w każdym razie nie rozwiązała ona problemu pijanych kierowców — tak jak nie pomogła groźba konfiskaty samochodu.
Nie padła natomiast propozycja "kompromisowa", by na stacjach paliw ograniczyć sprzedaż alkoholu tak, jak w wielu gminach ogranicza się sprzedaż alkoholu innym przedsiębiorcom: w godzinach od 22 do 6. Dla stacji paliw to bowiem żaden kompromis — łatwo się domyślić, że alkohol na stacjach, oprócz tego że rano, najlepiej jednak sprzedaje się w nocy. Prawdopodobnie z takiej "niedyskryminującej" opcji stacje paliw byłyby równie niezadowolone, prawda?