Do tego wszystkiego dochodzą nieaktualne znaki drogowe, problemy z sygnalizacją świetlną, a to tylko niektóre sytuacje, które bez zastrzeżeń nazywamy absurdami drogowymi.

Serwis motoryzacyjny Onet.pl we współpracy z Komendą Główną Policji zorganizował wakacyjną akcję "Szukamy absurdów drogowych". Nasza akcja trwa do 31 sierpnia.

Kierowcy zwykle narzekają na proste rzeczy, doskwierają im absurdy, które przy odrobinie dobrej woli można usunąć niezwykle szybko: dziwacznie ustawione znaki drogowe, źle oznaczone skrzyżowania, wysokie krawężniki, ograniczenia prędkości na bezpiecznych, prostych odcinkach dróg, przejścia dla pieszych 200 metrów od skupisk ludzkich, fotoradary, które nikomu nie służą. Aby lepiej i bezpieczniej nam się jeździło nie potrzeba nakładów, trzeba logiki, zrozumienia i współpracy tych wszystkich jednostek, które odpowiadają za drogi, pobocza, znaki, sygnalizację…

Największym absurdem jest niewątpliwie stan techniczny naszych dróg. "Polska jest krajem całkiem niedawno zmotoryzowanym. Świadczą o tym całkowity brak dróg oraz całkowity brak zdolności prowadzenia pojazdów. Co do stanu dróg rzecz jest jasna. Po prosu nie ma o czym mówić." - zauważa w debacie Blog.pl jeden z jej uczestników Karol.

Większość Uczestników naszej akcji zgadza się z oceną Karola. Pojawiły się jednak głosy broniące naszych drogowców. "To że jest źle wiadomo od dawna. I to jest niezaprzeczalny fakt. Ale niezaprzeczalnym jest również fakt, że od kilku lat sytuacja się zaczęła się wreszcie poprawiać. Teraz większość dróg krajowych ma równiutką nawierzchnię, do końca roku w budowie będzie najwięcej autostrad i dróg ekspresowych w historii, a teraz już 80 proc. naszych autostrad jest wysokiej klasy." - star się przekonać Salvador_Cerinza

Mimo ciągłych prac nad stanem naszych dróg większość kierowców nie kryje niezadowolenia z rzeczywistości w której przyszło nam żyć. "Jak można akceptować np. drogę nr 7 Warszawa - Gdańsk, gdzie 3/4 tej trasy ma podwójną ciągłą, a każdego dnia długość podwójnej ciągłej rośnie. Ta droga jest stworzona dla ciągników i 30-letnich gratów." - przeczytaliśmy z jednym ze zgłoszeń w naszej akcji.

Absurdów na naszych drogach można znaleźć wiele. Spośród wielu nadesłanych prezentujemy kolejne, które być może zainspirują Was do dalszych poszukiwań. Zachęcamy do przesyłania nam informacji o absurdach drogowych, które utrudniają życie kierowcom i pieszym.

Dezinformacja przy użyciu znaków

Znaki drogowe są potrzebne. Nikt nie powinien w to wątpić. Jednak czasami nasi drogowcy nie znają umiaru. Oto przykłady absurdów z polskich miast, które wytropili nasi użytkownicy biorący udział w konkursie:

Drogowcy przez wjazdem na most w Łebie pomyśleli zarówno o kierowcach dużych pojazdów - dla nich umieścili bardzo wysoko znak B-18 "zakaz wjazdu pojazdów o dmc ponad 15t" oraz o kierowcach jadących bardzo małymi (niskimi) samochodami, dla których przewidziano nisko umieszczony znak B-18 "zakaz wjazdu pojazdów o dmc ponad 3,5t" Widać, że w Łebie dedykuję się odpowiednie znaki dla odpowiedniej grupy docelowej (nadesłał Krzysztof Adamczyk, Zabrze).

Oznakowanie w miejscowości Syców, znajdującej się w województwie dolnośląskim może zadziwić. Drogowcy poszli "na ilość". W końcu co dwa znaki to nie jeden. Zawsze bezpieczniej, łatwiej zauważyć dwa znaki niż jeden (nadesłał Jakub Biernat). Wydaje się jednak, że to typowy przerost formy nad treścią.

Widząc taki "las znaków" można się zastanowić jak na ten parking wjeżdżają samochody nie łamiąc wszystkich ustawionych zakazów. Ciekawostką jest także zakaz dla pieszych... Nie można tam dojść nawet na nogach, a tunelu nie stwierdzono (nadesłał Piotr ze Stanicy)

Wyjazd z Krakowa w kierunku Katowic został ozdobiony ciekawym układem znaków. A więc na początek mamy ograniczenie prędkości do 50 km/h, które jest anulowane kilka metrów dalej przez znak oznaczający koniec "terenu zabudowanego". Pięć metrów dalej zaczyna się autostrada, która kończy się na znaku STOP (nadesłała Joanna Roman)

Wyjazd z Głogowa Małopolskiego na drogę krajową "9" w kierunku Rzeszowa (woj. Podkarpackie). Nakaz przebicia się przez barierę i wjazdu do rowu za znakiem. Ktoś w dyrekcji dróg natęsknił za znakiem "trzymaj się prawej", a ponieważ taki nie istnieje wstawił nakaz skrętu. Niestety ten znak zmusza do zmiany pasa a nie do ruchu kierownicą. Idealne miejsce do wystawiania mandatów (nadesłał Andrzej Mioduski).

Absurdy drogowe spotykają nas na każdym kroku. Do 31 sierpnia czekamy na Wasze zgłoszenia - do wygrania jest skuter i inne cenne nagrody. Kolejne absurdy i więcej informacji o konkursie znajdziecie na stronie www.absurdydrogowe.onet.pl