Z drugiej strony, fascynujące jest to, że tyle układów, procesów w samochodzie można zindywidualizować, poczynając od banalnego ustawienia kolorów wskaźników, kończąc na wyrafinowanych ustawieniach układu zawieszenia. Jedni to lubią, bo lubią coraz bardziej skomplikowane zabaweczki, tym, dla których samochód jest tylko wyłącznie pojazdem do poruszania się, nadmiar elektroniki przeszkadza.

Lepsze wrogiem dobrego

Dlatego też pewien uznany producent aut po wprowadzeniu przełomowego rozwiązania - idrive - gdzie jednym pokrętłem ustawiało się bardzo dużo parametrów samochodu, gdzie instrukcja obsługi idrive’u miała setki stron, zmuszony był wycofać się i wprowadzić prostsze w obsłudze rozwiązanie, gdyż - mówiąc językiem młodzieży - klienci nie ogarniali systemu. Zamiast mieć dużo radości, wpadali w niepotrzebne frustracje. Bycie zbyt awangardowym w motoryzacji często prowadziło do kłopotów. Legendarny Citroën DS19 po dwóch latach dostał ubogiego brata ID19, gdyż kupujący mieli obawy, że auto jest zbyt skomplikowane. Dlatego przy wyborze nowego samochodu niezwykle ważny jest kontakt z naprawdę profesjonalnym sprzedawcą, który nie tylko doradzi, jaki model i silnik wybrać, ale również zastanowi się z nami, co jest nam tak naprawdę potrzebne do szczęścia. Często lepiej znaczy mniej. Nie sposób omówić wszystkich systemów. Każdy nowy model przynosi mniej lub bardziej potrzebne innowacje. Coś, co było awangardowe trzy lata temu, pojawia się w tańszych modelach, te droższe dostają kolejne nowości i tylko wyobraźnia projektantów oraz księgowi ograniczają ciągły postęp. Część z nas fascynują kolejne rozwiązania podnoszące komfort podróżowania, klimatyzacje wielostrefowe, fotele o kolejnych możliwościach regulacji, z wentylacją, masażem, systemy audio i wideo połączone z rozbudowanym możliwościami internetowymi i telefonicznymi. Innych, w tym autora, wyrafinowane systemy bezpieczeństwa oparte o automatyczną obserwację drogi z użyciem kamery, z systemami radarowymi, potrafiące automatycznie utrzymywać właściwy dystans do auta poprzedzającego, potrafiące automatycznie uruchamiać hamowanie w przypadku braku reakcji kierowcy.

Jeśli zaś dołożymy do tego systemy, które odczytują znaki drogowe i w sposób mało dyskretny przypominają kierowcy, że należałoby zwolnić, to naprawdę robi się to imponujące.

To wszystko można już mieć i to wcale niekoniecznie w autach o wartości kamienicy w Konstancinie.

System sygnalizujący zmianę pasa ruchu, sprawdzający, czy w martwym polu lusterka wstecznego nie znajduje się auto, niech będzie skromnym dodatkiem do omawianych systemów.

Elektroeco

Jest jeszcze jedna dziedzina, w której elektronika samochodowa ma dużo do zrobienia. To ekologia i nieustająca tendencja zaostrzania norm czystości spalin. Magiczny wskaźnik - gramy CO2 na 100 km - spędza sen z oczu konstruktorom i prowadzi bezpośrednią drogą do powstawania samochodów elektrycznych. Silniki spalinowe są coraz doskonalsze, ale jeszcze stosowane są najprzeróżniejsze fortele obniżające emisję CO2. Jednym z nich jest system Start &Stop, gdzie silnik w określonych okolicznościach jest wyłączany, przez co obniża się emisję spalin.

Wyłączenie silnika poprzedzone jest analizą stanu naładowania akumulatora, oceną ciśnienia w układzie wspomagania hamulców, temperatury silnika. I kto mógłby to zrobić lepiej niż układ elektroniczny analizujący te parametry i podejmujący decyzje, czy warto, czy nie warto zatrzymać silnik.

I tak nieuchronnie zbliżamy się do tematu samochodów elektrycznych. Trudno oprzeć się refleksji, że co z tego, że auto nie emituje spalin, skoro zużywa prąd, a prąd powstaje w elektrowni, np. opalanej węglem. Mamy tu klasyczny przykład, że spaliny jednak występują, tyle że w innym miejscu.

Patrząc na zjawisko globalnie, to właściwie samochód elektryczny nie miałby sensu, ale nie można zapominać, że źrodłem energii elektrycznej mogą być elektrownie wodne, wiatrowe czy też atomowe, gdzie emisji spalin nie ma.

Każdy liczący się producent samochodów ma, bądź będzie miał w najbliższym czasie, samochód o napędzie elektrycznym. Jest jednak kilka dróg do celu, a konkretnie do potencjalnego klienta.

Wszystkie związane są z niedoskonałością akumulatorów. Mówiąc prosto, zebranie w nich energii na pokonanie przyzwoitego dystansu, np.: 300 km, wymaga bardzo dużych, ciężkich i drogich akumulatorów, co stawia pod znakiem zapytania sensowność takiego rozwiązania. Stąd popularne są samochody hybrydowe, gdzie obok akumulatorów, silników elektrycznych, jest również silnik spalinowy napędzający prądnicę, ta zaś ładuje akumulatory. Dzięki takiemu rozwiązaniu, auto potrafi jechać tylko na akumulatorach (blisko i dość wolno), a gdy brakuje energii na dłuższą bądź szybszą jazdę, włącza się silnik spalinowy. Trochę to rozwiązanie przypomina pewne zwierzątko - świnkę morską. Bo ani to świnka, a już na pewno nie morska.

Tak więc samochód hybrydowy czasami jest zupełnie elektryczny, czasami jednak pojawia się warkot silnika spalinowego. Przy okazji pojawiają się niespodziewane kłopoty, np. fakt, że zasilany elektrycznie samochód jest bardzo cichy, co sprawia, że przechodnie zachowują się nieuważnie. Aby temu zapobiec, jeden z egzotycznych modeli hybrydowych ma specjalny głośnik emitujący dźwięk pracy silnika.

Pewnie te wszystkie rozwiązania są etapem przejściowym przed pojazdami z ogniwami paliwowymi, gdzie auto wiezie ze sobą minielektrownię zasilaną np. wodorem. Są już takie samochody, jednak na seryjną sprzedaż trzeba jeszcze poczekać, bo jak i gdzie tankować wodór.

Uff, prawdziwy high tec. Poczekamy, zobaczymy, ale przyszłość motoryzacji zapowiada się bardzo ciekawie, czego państwu i sobie życzę.

Jan Żylewicz, Raytheon Professional Services, kierownik szkoleń