Jest też zapowiedź produkcji seryjnej polskiego pojazdu elektrycznego. Plan zakłada budowę sieci stacji ładowania aut elektrycznych, elektryfikację floty pojazdów w administracji publicznej, stworzenie systemu korzyści dla właścicieli aut elektrycznych, dopłaty do autobusów elektrycznych, i – generalnie – zmianę świadomości kierowców.

Jak plan elektromobilności jest oceniany przez przedstawicieli branży moto? Odpowiedzi udziela raport „MotoBarometr 2017" opracowany przez firmę Exact Systems. Odpowiedzi udzieliło 197 osób z polskich firm produkujących samochody i części.

Na pytanie: "Czy plan rozwoju elektromobilności, przedstwiony w ub. roku przez rząd jest w państwa ocenie możliwy do realizacji w zakładanych ramach czasowych i ilościowych?" - aż 68 proc. przedstawicieli polskiej branży moto odpowiedziało zdecydowanie, że nie. 24 proc. wierzy plan rządu, a 8 proc. nie wie, czy się powiedzie.

Jako największe wyzwania przy realizacji planu elektromobilności badani wskazywali brak infrastruktury (32 proc.). Na niską świadomość społeczeństwa wskazywało 27 proc. badanych. Kolejny problem to brak polskich dostawców lub ich niskie doświadczenie w branży elektromoto (21 proc. badanych). Wskazywano także na zbyt krótki czas na realizację programu (14 proc.).

Charakterystyczne do nastrojów i traktowania całej sfery elektromobilności są odpowiedzi na pytanie, kto odniesie korzyści z planu? 32 proc. przedstawicieli branży moto odparło, że największym beneficjenetm będą nowo utworzone zakłady mające produkować auta elektryczne, 25 proc. wskazuje na już istniejące fabryki, a 20 proc. na fabryki za granicą. Na korzyści dla środowiska naturalnego wskazuje także 20 proc. badanych. Co ciekawe – tylko 2 proc. badanych uważa, że to Polacy odniosą największe korzyści z elektromobilności.

Eksperci z branży moto przyznają jednocześnie, że znacznie większe szanse powodzenia mają w Polsce elektryczne autobusy (45 proc. badanych), niż auta elektryczne (25 proc. badanych).

Skoro fachowcy z branży moto są bardzo sceptyczni co do planu elektromobilności w Polsce, to pewnie wiedzą co mówią i dlaczego. Sceptycyzm bierze się z braku infrastruktury (przede wszystkim brak stacji ładowania), zbyt małego zasięgu pojazdów elektrycznych na jednym ładowania (teraz realnie to ok. 200 km), długiego czasy ładowania (kilka godzin) oraz wysokich cen aut elektrycznych (kosztują ok. dwa razy więcej niż porównywalne auta z napędem spalinowym).

Oprócz tych technicznych barier należałoby likwidować bariery mentalne – świadomościowe przyszłych kierowców. A te najłatwiej pokonać wskazując korzyści, jakie dają auta elektryczne – nie tylko dla środowiska, lecz także dla samego właściciela. Przykład Norwegii, gdzie jeździ już ponad 50 tys. aut elektrycznych, i gdzie właściciele mają wiele ulg, świadczy o tym, że do elektryków można przekonać, ale nie teorią, tylko konkretami.