Czwartego dnia przejechaliśmy 800 kilometrów z Nokii do Kemi. Po suchym, a chwilami mokrym asfalcie, na okolcowanych oponach...

Warunki nie pozwoliły na prawdziwy sprawdzian w warunkach zimowych. Szkoda, ale jeszcze nic straconego...

W miejscowości Vitasaari odbywał się festyn, (między innymi mecz hokeja na lodzie rozgrywany na zamarzniętym jeziorze. Świeciło słońce i było tylko około minus jednego stopnia Celsjusza.

Największe wrażenie zrobiła na nas droga wyznaczona na jeziorze - nie odmówiliśmy sobie przejechać kilka kilometrów po lodzie...

Na całej trasie panował duży ruch, widać było, że Finowie wracają z ferii na północy. Wielu z nich ciągnęło przyczepki, w których mieli skutery śnieżne lub quady, bardzo tutaj popularne. Wbrew pozorom północ Finlandii jest także dobrze zaludniona, a sporo osób zajmuje się rolnictwem i leśnictwem.

Późnym popołudniem dojechaliśmy do Kemi.

Hotel Merihovi w centrum miasteczka, w którym się zatrzymaliśmy pamięta czasy Jurija Gagrina, który także tu nocował.

Tego wieczoru odbywał się w hotelu"Ladies Night" - miejscowe sklepy prezentowały swoje kolekcje ubrań i kosmetyków tylko dla pań - przyszła miejscowa śmietanka towarzyska - w większości starsze damy.

Polecamy w RoadLook.pl

Piąty dzień zaczęliśmy od wizyty w Snow Castle (po fińsku Lumi Linna) - kompleksu składającego się z: hotelu (kilkanaście pokoi 2-osobowych, kilka 5-osobowych oraz apartament dla nowożeńców), restauracji, baru i kaplicy (w tym roku udzielono już 40 ślubów), zbudowanych z lodu i śniegu oraz z recepcji, toalet i sauny- już w budynku z drewna.

Snow Castle zbudowano po raz 14 w styczniu ze śniegu i lodu pochodzących z Zatoki Botnickiej - w kwietniu zostanie rozebrany, a śnieg zepchnięty z powrotem do zatoki...

Do Rovaniemi było już tylko 120 km więc po południu odwiedziliśmy Św. Mikołaja w jego siedzibie pod miastem - dokładnie na kręgu polarnym.

Okolice Rovaniemi to także miejsce rozgrywania Rajdu Arktycznego - nie odmówiliśmy sobie przejechania się po jednym z odcinków specjalnych.Jazda przez ośnieżony las na okolcowanych oponach to duża frajda!

Niestety (dla nas) Renault Koleos jest bezpieczny aż do bólu: nie można do końca wyłączyć ESP i podeprzeć się "ręcznym" na nawrocie. Trochę w tym przypadku szkoda...