Testowany egzemplarz to 145-konny model z dwulitrowym silnikiem benzynowym i w wersji wyposażenia Ghia, czyli najwyższej możliwej w koncernie Forda. Nic dziwnego, że wiele sobie po tym samochodzie obiecywaliśmy.

Jechać

W Focusie najważniejsze są dwa układy - napędowy i jezdny. Pierwszy opiszę, kiedy skończę zachwycać się tym drugim. Prowadzenie popularnej foki to rzecz, która leży u podstaw męskiej fascynacji motoryzacją - kontroli. Zarówno zawieszenie, jak i układ kierowniczy są bliskie ideału. Focus prowadzi się doskonale. I już. Skręca ochoczo, ale kierowca dzięki dobrze dobranej sile wspomagania cały czas wie, na ile jeszcze może sobie pozwolić. Dodatkowo zaczerpnięte w rajdach (Ford Focus WRC zdobył w zeszłym roku drużynowe mistrzostwo świata w rajdach samochodowych) doświadczenie w wyważaniu samochodów daje efekt w postaci bardzo dobrze rozłożonej masy między osie i nisko położonego środka ciężkości.

Układ napędowy to inna bajka. Tutaj pieśni pochwalnych nie będzie. Silnik benzynowy o pojemności dwóch litrów składa kierowcy obietnice: jestem elastyczny, dynamiczny, jestem gotów dać ci bezpieczeństwo wyprzedzania. Trzeba tylko pamiętać, że silnik do oszczędnych nie należy. Jeżeli Focusem jedziemy w trybie handlowym, czyli mamy do pokonania 300 km dziennie i tuzin spotkań, możemy pożegnać się z jednocyfrowym spalaniem. Aby Focus wykorzystał cały potencjał drzemiący w silniku, wskazówka obrotomierza ciągle musi znajdować się w pozycji wertykalnej, a nawet z lekkim odchyleniem prawicowym. 5000 obrotów - Focus jedzie. Wniosek jest logiczny - trzeba Forda wyposażyć w skrzynię, która pozwoli jak najszybciej uciec z zakresu obrotów zmieniających to auto w taczkę. Ale pięciobiegowy manual zawodzi. Zanim osiągniemy odpowiednie obroty silnika, możemy śmiało przeczytać "W poszukiwaniu straconego czasu". Gdyby w 145-konnym Focusie pracowała 6-biegowa skrzynia, można by było ograniczyć spalanie, nie rezygnując z osiągów. Poza tym okropny feler tego konkretnego egzemplarza: skok lewarka poprowadzony jest tak niefortunnie, że kiedy chcemy z dwójki wrzucić trójkę, nie możemy zrobić tego instynktownie, ponieważ lewarek natrafi na coś, co nie pozwala włączyć odpowiedniego przełożenia. Dopiero lekki ruch w prawo to trójka, a w lewo - jedynka.

Or-Ghia

Trzecia generacja Focusa zostawiła daleko w tyle drugą i zbliżyła się do pierwszej, która w tamtym czasie była arcydziełem. To wciąż ta sama zwarta, jednobryłowa sylwetka, przy projektowaniu której dominowało jedno słowo - proporcje. Przód jest od tego samego samochodu co tył i boki. Głupie? Niekoniecznie, wystarczy popatrzeć na Nissana Tidę czy Hyundaia i30. Focus miał spoiler, aluminiową obwódkę grilla, kierunkowskazy w lusterkach, alufelgi i przyciemnione szyby. Dokładnie tyle, ile trzeba, by podkreślić urodę samochodu, nie czyniąc go pretensjonalnym.

Siedząc na miejscu kierowcy, mamy wrażenie, że jesteśmy w wirtualnej grze, gdzie każdy nasz ruch od razu jest tożsamy z ruchem maszyny. Fotele regulowane elektrycznie, szkoda że z dość nieporęcznym podparciem części lędźwiowej, są poprawne i dobrze wyprofilowane. W połączeniu z regulowaną kierownicą, komfortowe warunki pracy będzie miał każdy: zarówno drobna kobieta, jak i rosły mężczyzna. Fenomenalnej czteroramiennej kierownicy nie chce się wypuszczać z rąk. A przez nią widać jedne z najpiękniejszych zegarów w tej klasie samochodu: głęboko osadzone, w aluminiowych obwódkach, czytelne. Z lewej strony kolumny kierowniczej znajduje się sterowanie systemem audio, a z prawej feler: 90% samochodów na świecie po pociągnięciu w nich wajchy od wycieraczek do siebie, wyrzuca na przednią szybę strumień płynu. Focus też, tyle że na tylną. Żeby spryskać przednią, trzeba nacisnąć szczyt wajchy. Można, tylko po co. Na prawo od kierownicy umieszczono środkową konsolę wpasowaną w imitację drewna - nie razi - z dużym i czytelnym ekranem dotykowym. Fenomenalnie jest obita deska rozdzielcza. Miękki materiał nie odbija światła. Szkoda tylko, że plastik wokół ekranu nie jest najwyższej jakości. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że w Focusie czułem się jak na dobrej imprezie, z której nie chce się wychodzić.

Focus kontra Focus

Forda Focusa w wersji Ghia na pewno nie będzie użytkował przedstawiciel handlowy. Dlatego postanowiliśmy poszukać wersji z wyposażeniem optymalnym do auta służbowego. Po pierwsze, zejdźmy więc o stopień niżej: z wyposażenia Ghia do wersji Gold, no, może Gold Plus. Po drugie - silnik. Dwa litry w benzynie to gwarantowany zawał fleet managera, ale już 1.6 o mocy 115 KM to wyjście rozsądniejsze.

Plusem wersji, którą postanowiliśmy porównać, jest cena - 65 tys. zł. Nasz Focus w tej wersji kosztował 90 tys. Za ponad dwadzieścia tysięcy mniej dostajemy samochód ze słabszym, ale nie gorszym, silnikiem. 115-konny benzyniak rwał do przodu, a przy tym palił mniej. Droższy Focus ma tempomat, czujniki cofania, ekran z nawigacją, ksenony i aluminiową obwódkę wokół grilla. Jednak dzięki temu wcale nie prowadzi się lepiej niż wyposażony w pełną elektrykę, alufelgi, dwustrefową klimatyzację, podgrzewane siedzenia i komputer pokładowy znacznie tańszy krewniak.

Nie ma więc sensu pakować naszego najlepszego pracownika w Focusa z dwulitrowym silnikiem i oznaczeniem Ghia, skoro równie dobrze będzie mu w lekko odtłuszczonej wersji.