Magazyn What Car? przygotował badanie, które ma pokazać skalę problemu. Okazuje się, że w Wielkiej Brytanii w położonych przy autostradach punktach usługowych dla kierowców butelka wody może kosztować więcej niż w luksusowym domu towarowym Harvey Nichols, a za paliwo można przepłacić grubo ponad 70 funtów. Tym samym wspomniane punkty usługowe stają się najdroższymi sklepami na Wyspach.

Z badania wynika, że w jednym z przyautostradowych sklepów WH Smith kupujący 750-ml butelkę wody płacili o 91 proc. więcej, niż gdyby kupili ją w sklepie w centrum miasta. To więcej niż w ekskluzywnym domu towarowym Knightsbridge. Swoje ceny pompuje również M&S. W jego sklepach położonych przy autostradach butelka wody drożeje o 25 proc., kanapka o 16 proc., a duży kawałek kiełbasy o 15 proc.

Najciekawsze jest jednak to, że wyższe ceny dotyczą również punktów oferujących jedzenie typu fast food. Burger King przy autostradach podnosi ceny o 12 proc. w porównaniu ze swoimi restauracjami znajdującymi się w centrum miasta. Droższe jest także paliwo. Cena benzyny rośnie średnio o 5,2 proc., a diesla o 3,4 proc. Jeśli ktoś będzie tankował wyłącznie na stacjach przy autostradach, w skali roku wyda średnio o 77 funtów więcej na paliwo, niż gdyby tankował gdziekolwiek indziej.

Niestety, jak pokazuje rzeczywistość polscy kierowcy są tak samo krojeni przez właścicieli sklepów na stacjach benzynowych. Środek do czyszczenia deski rozdzielczej w markecie kosztuje 10 zł, jego cena na stacji BP rośnie do 18 zł. To tylko dowód na to, że jednak w niektórych aspektach dogoniliśmy już Europę Zachodnią. Niestety!