O tym, że hybrydy potrafią być naprawdę mocne i szybkie, kierowcy przekonali się już w 2005 roku. A wszystko za sprawą prezentacji Lexusa GS 450h. 3,5-litrowa V-szóstka razem z agregatem elektrycznym dostarcza limuzynie 343 konie mechaniczne mocy. Dzięki temu auto osiąga pierwszą setkę już w 5,2 sekundy. Mimo iż Lexus przyspiesza prawie tak samo dobrze jak BMW M5, spala w mieście zaledwie 9,1 litra paliwa. Podobne zapotrzebowanie na benzynę ma chociażby 1,6-litrowy benzyniak montowany pod maską Forda Focusa II.
Jednym z pierwszych rewolucyjnych projektów nastawionych przede wszystkim na prędkość i osiągi oraz skierowanych do rynku cywilnego był McLaren P1 zaprezentowany w roku 2012. Wyśmienity kawałek technologii wprost z zakładów brytyjskiej marki zauroczył praktycznie każdego maniaka prędkości. Wykorzystanie ekologicznych rozwiązań nie zabiło charakteru supersamochodu, a dodatkowo go wzmocniło. Za sprawą motoru elektrycznego moc układu napędowego bazującego na 3,8-litrowej, podwójnie doładowanej V-ósemce sięga 903 koni mechanicznych!
2,8 sekundy do setki? To dla P1 żaden problem!
Maksymalny moment obrotowy oscylujący w okolicy 979 Nm rozpędza coupe do pierwszej setki w zaledwie 2,8 sekundy. Po 6,8 sekundy - czyli czasie, w którym mocna limuzyna segmentu premium osiąga 100 km/h - McLaren jedzie z prędkością dwukrotnie wyższą! Model prototypowy P-jedynki rozwinął podczas testów 384 km/h. W wersji drogowej auta Brytyjczycy zdecydowali się jednak ograniczyć prędkość do 350 km/h.
McLaren poprzez prezentację piekielnie mocnego coupe chciał pokazać, że technologia ekologiczna nie zna ograniczeń. W głównej mierze to właśnie za sprawą zastosowania agregatu elektrycznego P1 stał się najszybszym autem z brytyjskiej stajni i jednocześnie jednym z najszybszych na rynku. Wartość coupe? Cennik startował od 866 tysięcy funtów. Niestety dzisiaj auta już nie da się zamówić. Limitowana seria 375 sztuk została dosyć szybko wyprzedana.
W tym samym roku co McLaren, szlaki na torach wyścigowych postanowili przetrzeć Japończycy. Rok 2012 upłynął tym samym pod znakiem występów nowego, hybrydowego bolidu - Toyota TS030 Hybrid. Karoseria wykonana z kompozytów włókna węglowego oraz karoseria ważąca zaledwie 915 kilogramów ukrywa 3,4-litrową V-ósemkę o mocy 537 koni mechanicznych. Jako że ta współpracuje z dwoma agregatami elektrycznymi (każdy zamontowany przy jednej z osi) całkowita moc układu napędowego wynosi 842 konie mechaniczne.
Mimo iż początkowo część konkurencyjnych teamów mogła nieco z pobłażaniem patrzeć na projekt Japończyków, okazało się, że Toyota TS030 Hybrid jest śmiertelną bronią. W sezonie 2012 bolid zajął drugą pozycję na torze Silverstone oraz zwyciężył podczas imprezy w Sao Paulo, Fuji i Szanghaju. A to świadectwo naprawdę wyjątkowego debiutu w świecie wyścigów!
Toyota TS040 Hybrid - 1000-konna twarz aut wyścigowych!
Japończycy nie uruchomili projektu TS030 Hybrid pilotażowo czy testowo, a auto stało się częścią torowego pejzażu. Nieco ulepszone coupe pojawiło się na startach wyścigów także w roku 2013 po to, aby już w sezonie 2014 zostać zastąpionym nową Toyotą TS040. Hybrid System Racing oznacza w tym przypadku połączenie 3,7-litrowej V-ósemki o mocy 513 koni z dwoma agregatami elektrycznymi generującymi 473 konie. Całkowita moc układu to 986 koni mechanicznych!
Projektanci nie tylko jeszcze bardziej dopracowali sposób pracy hybrydy, ale również doszlifowali kwestie aerodynamiczne i prędkość. Na skutki prac nie trzeba było długo czekać. Już w pierwszym sezonie w klasyfikacji FIA WEC nie miał szans żaden z konkurentów. Toyota TS040 Hybrid zwyciężyła z bolidami Porsche, Ferrari i Astona Martina oraz zajęła pierwsze miejsce! Typologia sukcesu trwa również i w tym roku.
Bezapelacyjnie jednym z ważniejszych projektów na rynku piekielnie mocnych hybryd jest zaprezentowane w roku 2012 Ferrari LaFerrari. Ważące 1255 kilogramów coupe jest napędzane 6,3-litrową V-dwunastką i motorem elektrycznym. Tak skomponowany zestaw stanowi zgodną parę, która produkuje w sumie 963 konie mechaniczne. Włoskie coupe jest wyjątkowe i niezwykle rzadkie. W sumie producent stworzył 499 aut. Za każde z nich należało zapłacić ponad milion dolarów.
LaFerrari nie było jednak ostatnim słowem Włochów. W tym roku Ferrari wprowadziło do oferty torową wersję modelu. FXX-K jest jeszcze mocniejszy i mimo ekologicznego charakteru zapewnia jeszcze silniejsze emocje. Całkowita moc hybrydy pracującej pod maską włoskiego rumaka to 1050 koni mechanicznych. Przy prędkości 200 km/h docisk aerodynamiczny karoserii do nawierzchni ma wartość 540 kilogramów. To niemalże połowa całkowitej masy pojazdu. Ferrari FXX-K będzie ekstremalnie rzadkie. Powstaną zaledwie 32 egzemplarze, z których każdy kosztuje 2,2 miliona euro bez VAT!
Producenci motoryzacyjni z czasem bardzo jasno wytyczyli drogę. Gdy tylko pojazdy hybrydowe zadomowiły się na rynku, otrzymały całkowicie nowe zadanie. Ich celem było nie tylko pobicie konkurentów pod względem oszczędności, ale i osiągów. Skutek? Dzisiaj jednostki spalinowo-elektryczne są jednymi z najmocniejszych źródeł napędu na świecie. I trend ten raczej nie zostanie zatrzymany.