Znajdują cenę krajową danego modelu, następnie dzielą ją przez 1,23 i 1,031 lub 1,186 (zależnie od pojemności silnika). W ten sposób dochodzą niejako do krajowej ceny netto, umniejszonej bowiem o podatek VAT (23 proc.) i akcyzę (3,1 lub 18,6 proc.). Następnie odliczają od kilkunastu do 20 proc., tak na wszelki wypadek, gdyż chodzi o auto z importu, które - jak powszechnie wiadomo - sprowadza się właśnie dlatego, że są tańsze niż w Polsce.

Załóżmy, że sprowadzony pojazd według krajowego cennika warty jest 10 tys. zł. Celnik dzieli tą kwotę przez 1,23, a potem przez 1,031 (załóżmy, że silnik nie ma więcej jak 2000 ccm) i od uzyskanej tak sumy - 7886 - odejmuje 20 proc., czyli 1577. Na koniec zostaje mu 6309. Tą kwotę porównuje z kwotą podaną przez importera na akcyzowej deklaracji. Jeśli zadeklarowanliśmy wyższą wartość samochodu - celnik nie protestuje. Jeśli zaś kwota jest niższa celnik zwraca się do importera o podwyższenie deklarowanej wartości, a gdy ten odmawia może zażądać złożenia wyjaśnień. Gdy ich nie otrzyma lub będą mało wiarygodne celnik może zwrócić się o ustalenie wartości pojazdu przez rzeczoznawcę.

W przypadku importu samochodu z silnikiem o pojemności powyżej 2000 ccm obowiązują te same zasady, z tą różnicą, że odlicza się stawkę umową akcyzy w podwyższonej wysokości - 18,6 proc. Oznacza to, że wartość pojazdu akceptowana przez celników może wynieść 54,8 proc. wartości krajowej, gdy w przypadku pojazdów z mniejszymi silnikami ten wskaźnik wynosi 63,1 proc..

Aby uniknąć nieporozumień z celnikami najlepiej od razu podać kwotę zakupu bliską tej jaką sami nam wyliczą. W ten sposób deklaracja zostanie przyjęta i jednocześnie zapłacimy najniższą, możliwą akcyzę.