Jak przekazała PAP Urszula Szymczak z komendy policji w Łowiczu, około godz. 1 w środę 12 maja dyżurny łowickiej policji odebrał zgłoszenie dotyczące kierującego mercedesem na autostradzie A2. Świadek poinformował, że pojazd jadący w kierunku Warszawy nie trzymał się swojego pasa ruchu, jadąc od lewej strony do prawej, po czym zjechał na MOP Polesie. Na miejsce został skierowany patrol ruchu drogowego.

"Gdy funkcjonariusze zbliżyli się do stojącego na parkingu auta, kierujący gwałtownie ruszył i zaczął uciekać w kierunku Warszawy. Używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych policjanci podjęli pościg za pojazdem, jednocześnie informując dyżurnego, który przekazał wiadomość o pościgu ościennym jednostkom. Kierowca nie reagował na wezwania do zatrzymania pojazdu. Jechał brawurowo, wyprzedzając inne pojazdy z lewej i z prawej strony, a także pasem awaryjnym" - zrelacjonowała Szymczak.

Na wysokości węzła Wiskitki kierujący mercedesem zjechał z autostrady, ale widząc radiowóz blokujący mu drogę, gwałtownie zmienił kierunek i wjechał na nią z powrotem pod prąd. Stwarzając ogromne zagrożenie, pędził autostradą. W rejonie MOP Baranów porzucił auto i próbował uciekać pieszo, przeskakując przez ogrodzenie. Funkcjonariusze z drogówki po około 300 metrach zatrzymali uciekiniera w zaroślach.

Okazało się, że mercedesem kierował 37-latek z powiatu pruszkowskiego. Był pijany - miał 1,3 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna usłyszał trzy prokuratorskie zarzuty: kierowania samochodem w stanie nietrzeźwości, niezatrzymania się do policyjnej kontroli oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu kara nawet do 12 lat pozbawienia wolności. Został tymczasowo aresztowany na najbliższe dwa miesiące.