Trochę przymroziło, posypało śniegiem – jak to zimą bywa a na polskich drogach pojawiła się (jak co roku) pewna specyficzna grupa użytkowników aut. Wyróżnia ich śnieg i lód zalegający na dachu, masce, pace pojazdu i strasznie zaszronione szyby, przez które mało co widać (jeśli w ogóle widać cokolwiek). Wydawać by się mogło, że kierowcy takich pojazdów (i tych osobowych, i dostawczych, i tirów) chcą, choć przez chwilę czuć się tak, jak w czołgu przemierzającym bitewne pole, maskując się przy tym dobrze przed przeciwnikiem.

Mała, wąska, ledwo co wyskrobana szpara w przedniej szybie, podobnie jak na scenach znanych z „Czterech pancernych i psa” pozwala  na widzenie tylko tego co dzieje się z przodu i dobrze ukrywa kierującego. Podobnie z resztą jak i pojazd, którym się on przemieszcza. Śnieg i lód na aucie ma sprawić, że staje się on mało widoczny dla innych. Dobrze zlewa się z tłem. Ale to wszystko tylko w celu zmylenia przeciwnika, którego co chwila trzeba atakować, wystrzeliwując w jego kierunku lodowe tafle, bądź spore ilości zmrożonego śniegu. Trafiając jadących za takowym pojazdem, można ich skutecznie wyeliminować z drogi, a przynajmniej nieźle wystraszyć.

Niestety czasami na drodze takiego bezmyślnie bawiącego się kierowcy potrafi pojawić się ten ktoś (najczęściej w osobie policjanta), kto przeszkadza, czepia się i nie rozumie, że skoro jest zima to musi być zimno i właśnie w związku z tym zimnem kierującemu nie chciało się marznąć na zewnątrz odśnieżając pojazd, szorując dokładnie szyby, nagrzewając auto od środka.  Szkoda czasu i zachodu. Za kilka kilometrów auto będzie już czystsze, bo śnieg sam spadnie w trakcie szybszej jazdy a szyby i lusterka same się odmrożą. I po co w ogóle ta dyskusja i sztucznie wywoływany problem? To przecież tylko kilka kilometrów!

Jak to często bywa, punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Zatem sytuacja zmieni się diametralnie w momencie, kiedy to taki kierowca zostanie zaatakowany lodem i śniegiem auta jadącego przed nim. Kiedy to właśnie w niego wjedzie ktoś, kto cofał, włączał się do ruchu bądź wykonywał jakikolwiek inny manewr i przez zaśnieżone, zaszronione szyby nie zauważył przeszkody. Wówczas jest krzyk i mówienie o odpowiedzialności karnej. A takowa rzeczywiście istnieje.

Zgodnie z prawem o ruchu drogowym, (art. 66 ust.1 pkt 1 i 5) każdy pojazd uczestniczący w ruchu drogowym ma być tak wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego nie zagrażało bezpieczeństwu osób nim jadących lub innych uczestników ruchu, nie naruszało porządku ruchu na drodze i nie narażało kogokolwiek na szkodę. Używanie pojazdu w ruchu ma również zapewniać dostateczne pole widzenia kierowcy oraz łatwe, wygodne i pewne posługiwanie się urządzeniami do kierowanie, hamowania, sygnalizacji i świetlenia drogi przy równoczesnym jej obserwowaniu.

Jakie są konsekwencje dla kierowcy, który nie stosuje się  do powyższych przepisów?

Z całą pewnością, jeśli patrol policji zauważy taki pojazd to zostanie on zatrzymany. Kierujący musi się w tej sytuacji liczyć z mandatem w wysokości od 20 do 500 zł. Czasami kierowany jest wniosek o ukaranie do sądu.

Szanując siebie, swoich pasażerów i innych na drodze lepiej nie przyczyniać się do powstawania niebezpiecznych czy tragicznych sytuacji. Czasami wystarczy kilka minut by sobie i innym zapewnić komfort i bezpieczeństwo jazdy. A i pieniędzy na mandat nie trzeba będzie wydawać.