• Do wypadku doszło 2 marca ub.r. wieczorem na ul. Balickiej w Krakowie
  • W wyniku obrażeń prof. Jerzy Vetulani zmarł miesiąc po wypadku, a dopiero teraz zapadł wyrok w tej sprawie
  • Środowisko jest podzielone – jedni uważają, że wyrok jest adekwatny, inni twierdzą, że biegły sądowy trzymał stronę kierowcy

Takich spraw co roku odbywa się wiele, ale tym razem wszyscy śledzili losy kierowcy, który potrącił na przejściu dla pieszych znanego naukowca. Do wypadku doszło 2 marca ub.r. wieczorem na ul. Balickiej w Krakowie. Samochód, prowadzony przez 33-letniego kierowcę Iwo P., potrącił przechodzącego przez przejście dla pieszych prof. Jerzego Vetulaniego. Wybitny psychofarmakolog, neurobiolog i biochemik wracał do domu z Instytutu Farmakologii PAN. W wyniku doznanych obrażeń 81-letni naukowiec trafił do szpitala i był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Po miesiącu zmarł.

Prokuratura oskarżyła kierowcę o umyślne naruszenie zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, w tym przypadku chodziło o przekroczenie prędkości i nieumyślne spowodowanie wypadku, ze skutkiem śmiertelnym.

Kierowca mimo faktu, że przekroczył dopuszczalną prędkość (choć nie było to przekroczenie znaczne – o 15 km/h), a pieszego potrącił na przejściu dla pieszych, został dość łagodnie potraktowany przez sędziego. 33-latek został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz zadośćuczynienie dla dwóch synów profesora Vetuleniego w wysokości 5 tys. zł. Kluczowe w tym przypadku okazały się dwie rzeczy. Po pierwsze sprawca udzielił pierwszej pomocy potrąconemu pieszemu – wezwał karetkę i zaczął udzielać pierwszej pomocy. Po drugie ważna okazała się opinia biegłego.

Kontrowersyjna opinia biegłego

Biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych ocenił, że zarówno kierowca samochodu, jak i pieszy przyczynili się do zaistnienia wypadku. Kierowca poruszał się z prędkością ok. 65 km na godzinę i tym samym ograniczył sobie możliwość uniknięcia wypadku. Według niego kierowca mógł uniknąć potrącenia pieszego, gdyby jechał z dopuszczalną prędkością 50 km na godzinę. Z drugiej jednak strony sam pieszy przyczynił się w sposób bezpośredni do zdarzenia – wszedł na pasy bez uwzględnienia rzeczywistej prędkości zbliżającego się i oświetlonego auta.

Opinię tę krytykuje Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl, który twierdzi, że sądowy biegły niesłusznie uznał, że sam pieszy przyczynił się do wypadku.

– Sądowy biegły uznał, że neurobiolog mógł „źle ocenić prędkość nadjeżdżającego pojazdu”. Tymczasem profesor Vetulani cierpiał na jaskrę. Słabiej widział. Jego znajomi opowiadali, że nie mógł już czytać rzeczy napisanych mniejszą czcionką. Czy jaskra i słabsze widzenie wyklucza pieszego z udziału w ruchu drogowym? Nie! Tak samo jak z bycia pieszym i prawa do przekraczania przejść nie wyklucza np. w ogóle pogarszający się wraz z wiekiem wzrok i percepcja. Z bycia pieszym nie wyklucza też bycie dzieckiem, które nie potrafi tak dobrze jak dorosły oceniać sytuacji na drodze i prędkości pojazdów. Żaden przepis w polskim prawie nie zauważa, by piesi nie mogli chodzić po drogach, gdy borykają się z jakimiś ułomnościami – pisze na portalu Zboralski.

Jak widać, cala sprawa budzi sporo kontrowersji i pewnie będzie początkiem do dyskusji nad interpretacją przepisów. Jedni staną po stronie kierowcy, inni będą bronić praw pieszych. Być może będzie to kolejny przyczynek do zaostrzenia polskiego prawa.

W każdym razie, po wyroku zarówno oskarżony, jak i jego obrońca mówili dziennikarzom, że decyzję o ewentualnej apelacji podejmą po analizie pisemnego uzasadnienia wyroku. Także prokurator wyraził podobne stanowisko. – Różnice między wnioskiem prokuratora a wyrokiem sądu są stosunkowo nieznaczne. Decyzję podejmiemy po analizie uzasadnienia wyroku – powiedział prok. Łukasz Paliga z Prokuratury Rejonowej Kraków-Krowodrza.

Źrodło: PAP/brd24.pl