• Zestaw kamer i czujników zamontowanych w Tesli rejestruje obraz i dźwięk zarówno na postoju, jak i w czasie jazdy
  • Nowoczesne samochody innych marek także rejestrują szereg zdarzeń, w tym przebieg wypadków i zachowanie kierowcy
  • Akcesoryjny zestaw kamer wysokiej jakości, który można zamontować do każdego auta, to wydatek poniżej tysiąca złotych
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Przewaga systemu kamer zamontowanych w Tesli nad sprzętem akcesoryjnym? Są zamontowane w taki sposób, że ich nie widać, nie plączą się kable, nie trzeba o nich pamiętać – one mogą zawsze działać w tle, a kierowca nie musi poświęcać im uwagi. Wada? Właściciel auta ma nad tym sprzętem ograniczoną kontrolę, a nagrania przechowywane są... no właśnie, nie wiadomo gdzie. I mogą być użyte przeciwko tobie. W zamian możesz skorzystać z nagrań wtedy, gdy ktoś oskarża cię np. o spowodowanie wypadku, a jesteś niewinny. Dokładnie tak, jak w przypadku pewnej mieszkanki Kalifornii, która wiozła do domu obiad z restauracji i podczas skrętu w prawo w jej auto z dużą prędkością wjechało BMW. Kierowca BMW: – Zjechałaś z prawego pasa, zajeżdżając mi drogę! To nieprawda, a mój samochód ma kamery! I rzeczywiście: nagrania pokładowego systemu kamer Tesli potwierdziły wersję kierującej.

Samochód widzi, słyszy i zapisuje. Szpieg?

Czym się różnią funkcjonalności Tesli od tego, co oferują europejscy producenci samochodów klasy premium? No cóż – Tesla bardziej otwarcie informuje o możliwościach swoich samochodów, udostępniając część opcji użytkownikom – jak np. nagrania z drogi czy sytuacji z wnętrza samochodu. Europejskie samochody nie pozostają jednak w tyle – też mają kamery, szereg czujników, mikrofony. Też łączą się zdalnie z serwerami producenta, a wiele danych zapisywanych jest w pamięci sterownika. Europejscy producenci także korzystają z możliwości zdalnej aktualizacji oprogramowania samochodów, z czego użytkownicy nie zdają sobie sprawy.

W razie wypadku parametry zdarzenia są zapisywane z drobiazgową dokładnością – siły uderzeń, kąty obrotu nadwozia, kąty położenia kierownicy, działanie układów kontroli toru jazdy, itp. I nie każdy wie, że nawet polska prokuratura korzysta z usług firm, które zajmują się „wyciąganiem” danych ze sterowników pojazdów, głównie powypadkowych.

Żeby te dane „wyciągnąć”, wystarczy podłączyć się do gniazda EOBD, wykorzystując specjalistyczne oprogramowanie. Nie trzeba dodawać, że europejscy producenci (na razie) nie są specjalnie pomocni przy udostępnianiu danych gromadzonych przez samochody, ale że te dane są i że są one gromadzone na serwerach producentów, jest oczywiste. Są one wykorzystywane m.in. wtedy, gdy trzeba odmówić świadczeń gwarancyjnych z winy klienta.

Tesla szpieg – chińska armia nakłada zakaz

Z możliwości, jakie mają nowoczesne samochody w charakterze „oka i ucha” producentów (a potencjalnie nie tylko ich) zdają sobie sprawę służby wywiadowcze państw. Wiadomo bowiem, że naszpikowany elektroniką samochód zbiera informacje, ale nie ma pewności, w jakim zakresie i czy w każdym wypadku są one wykorzystywane wyłącznie do celów statystycznych. Efekt? Od połowy marca samochody marki Tesla nie mają wstępu do określonych stref zmilitaryzowanych w Chinach, zakaz korzystania z pojazdów tej marki mają żołnierze oraz urzędnicy związani z administracją wojskową. Przesądziła o tym świadomość, że samochód wykorzystujący system kamer, mikrofonów i czujników, który jest stale on-line z serwerem producenta w „nieprzyjaznym” kraju, stanowi zagrożenie wywiadowcze. To o tyle nieracjonalne, iż podobne możliwości mają także pojazdy innych marek. Czy są wykorzystywane (a raczej: w jakim zakresie są wykorzystywane) do śledzenia użytkowników – tego nie wiemy.

Nie tylko producenci aut zbierają dane

Chęć do zbierania danych o kierowcach, w tym do rejestrowania tras, prędkości, itp. wykazują nie tylko producenci samochodów, organy ścigania, ale też ubezpieczyciele. Dane zbierane są pod pozorem świadczenia różnych usług – np. zawiadamiania policji o wypadku. Np. nasz narodowy ubezpieczyciel PZU – oferuje usługę PZU Go – niewielki moduł elektroniczny umieszczany na przedniej szybie, który połączony z aplikacją w telefonie rejestruje naszą pozycję, trasy przejazdu, prędkość i styl jazdy. W razie wypadku urządzenie przesyła dane o zdarzeniu do centrali, stamtąd pracownik dzwoni do właściciela samochodu, a jeśli telefon nie zostanie odebrany – informuje o wypadku służby ratownicze, podając z położenie samochodu.

To taka akcesoryjna wersja systemu, który w nowych samochodach montowany jest obowiązkowo. Urządzenie i usługa oferowane są za symboliczną opłatą lub za darmo, a dodatkowo ubezpieczyciel przysięga, że styl jazdy i rejestrowane wykroczenia nie mają wpływu na wysokość składki. Ale też przyznaje, że jeśli policja lub prokuratura poproszą o udostępnienie danych opisujących jazdę, zostaną one udostępnione. Firm, które oferują podobne akcesoryjne urządzenia i usługi, jest więcej, a zebrane dane mogą przy odrobinie pecha zostać wykorzystane przeciwko tobie! Na co dzień – tylko do celów statystycznych.

Rada: dla użytkownika bezpieczniejsze od zabudowanych fabrycznie kamer i mikrofonów, a równie skuteczne okazują się urządzenia akcesoryjne, które przez większość czasu działają off-line, a łączą się z internetem tylko wtedy, gdy mamy je pod kontrolą.