• Kierowca samochodu uprzywilejowanego ma prawo nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów tylko pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności
  • Nie jest prawdą, że w przypadku kolizji z pojazdem uprzywilejowanym domyślnie winny jest kierujący pojazdem „cywilnym”
  • Obowiązek tworzenia „korytarza życia” pojawia się jedynie w sytuacji „zwiększonego natężenia ruchu pojazdów utrudniającego swobodny przejazd”

„Jeżeli pojazd miał włączoną sygnalizację świetlną, to mógł wyprzedać właśnie w tym miejscu” – powiedział wicepremier Jacek Sasin, komentując wyprzedzanie powiązane z omijaniem wysepki z lewej strony. „Chciałem bardzo wyraźnie to powiedzieć i określić, że są to znakomici, świetni kierowcy, znakomicie wyszkoleni. Wielokrotnie miałem okazję być dumny z tego, że jestem pod opieką takich profesjonalistów jak kierowcy Służby Ochrony Państwa”. Otóż nie, proszę państwa. Kierowca SOP, którego przejazd uchwyciły kamery wyprzedzanej ciężarówki, nie jest żadnym profesjonalistą, tylko groźnym piratem drogowym, zaś kara, jaką mu zaproponowano i którą przyjął (250 zł mandatu i 6 punktów karnych), jest nieproporcjonalnie niska do zagrożenia, które stworzył.

Bo sami Państwo przyznacie: każdy prawie przyzna się, że czasem przekracza dozwoloną prędkość (ja też). Ale kto z Państwa jedzie ponad 100 km/h przez teren zabudowany i omija wysepkę z lewej strony? Ktoś z Państwa był może świadkiem takiego zachowania kiedykolwiek?

A oto, co mówią przepisy o kierowaniu pojazdem uprzywilejowanym:

Warunek: zachowanie szczególnej ostrożności

Pojazd należy uznawać na drodze za uprzywilejowany, gdy jednocześnie spełnione są trzy przesłanki: ma on włączone światła mijania, wysyła niebieskie sygnały świetlne oraz sygnały dźwiękowe. To dlatego wypadek z premier Beatą Szydło nie został dotąd rozliczony: kierujący kolumną rządową próbują za wszelką cenę dowieść, że przejazdowi towarzyszyły sygnały dźwiękowe – bez tego o uprzywilejowaniu mowy być nie może. Ale jest też ważniejszy przepis Prawa o ruchu drogowym:

Pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności! Oznacza to, że powodowanie zagrożenia na drodze, zwłaszcza świadome, wyklucza bezkarność takiego kierowcy! Przejazd z prędkością rzędu 150 km/h przez teren zabudowany i omijanie wysepki z lewej strony dowodzi, że żadnej szczególnej ostrożności w tym przypadku nie było. Było natomiast świadome powodowanie zagrożenia.

I dalej:

Punkt „a” odrzucamy – premier Gowin nie jechał ani ratować cywilizacji łacińskiej, ani życia ludzkiego, ani mienia – jechał do Olsztyna na uroczystość. Z pewnością mógł wyruszyć wcześniej i nie spieszyć się. Odrzucamy też „b” – przejeżdżał pojedynczy pojazd, nie kolumna. Od biedy można uznać, że kierowca miał prawo włączyć sygnały uprzywilejowania na podstawie punktu „c” z zastrzeżeniem, że w tym przypadku w praktyce nie tyle zapewniał bezpieczeństwo wicepremierowi, lecz tworzył śmiertelne zagrożenie dla osoby wicepremiera (i innych uczestników ruchu).

Kolizja z SOP-em: będziesz miał kłopoty!

Jeśli chodzi o tzw. korytarz życia, to należy go utworzyć tylko w sytuacji, gdy tworzy się korek i przejazd jest szczególnie utrudniony – w innych warunkach nie.

Reasumując: wszyscy uczestnicy ruchu, w tym kierujący autami, rowerami, piesi i inni mają ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, a ten z kolei ma tak jechać, by nie powodować zagrożenia, ma jechać, zachowując szczególną ostrożność. O tym, kto jest winny ewentualnej kolizji czy wypadku, decyduje zdrowy rozsądek osób, które wypadek oceniają (policjant, sąd), niemniej przepisy w żadnym wypadku nie pozwalają na wjazd rządowej limuzyny „pełną bombą” na skrzyżowanie przy czerwonym świetle, nie pozwalają też na rozpychanie się na drodze przy wysokiej prędkości – to jest zwyczajnie skrajnie niebezpieczne. Niemniej w przypadku kolizji z SOP-em „cywilny” kierowca musi się liczyć z kłopotami i obarczaniem winą przynajmniej na wstępie – na uczciwe przyznanie się do winy przez SOP lepiej nie liczyć. Warto wstrzymać się z przyjęciem mandatu – zawsze można to zrobić później, po ochłonięciu i spokojnej ocenie sytuacji.

A oto jedno z medialnych doniesień bezpośrednio po kolizji limuzyny premiera Gowina (polskieradio24.pl): „Rozgłośnia RMF FM, która jako pierwsza poinformowała o kolizji, podaje, że limuzyna SOP zderzyła się z tirem, jednak według wstępnych relacji SOP doszło do obtarcia. Prawdopodobnie tir nie ustąpił pierwszeństwa”.

Na koniec przytoczmy słowa samego wicepremiera Gowina, który ma pełną władzę nad postępowaniem swojego kierowcy i ma pełną świadomość, z jaką prędkością i w jaki sposób jest transportowany:

Otóż było zagrożenie, panie premierze, a kierowca naruszył przepisy – chyba bez powodu nie ukarano go mandatem, prawda? Tyle, że został ukarany łagodnie. Zwykły kierowca za takie zachowanie z automatu straciłby prawo jazdy. Gdyby zaś prokurator sporządził akt oskarżenia za sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym i dysponował dowodem w postaci nagrania z tej szaleńczej jazdy, to kto wie... za coś takiego można trafić do więzienia!