Marcin na spotkanie ze mną przynosi swój paszport. Już na pierwszy rzut oka widać, że swoje przeszedł.

- Proszę zobaczyć, jaki sprany - przesuwa go w moją stronę. Rzeczywiście. Nie ma tutaj wolnego miejsca. Paszport po brzegi wypełniony jest pieczątkami, świadczącymi o wielokrotnym przekraczaniu polsko-ukraińskiej granicy w Krościenku. Ostatnia z datą ubiegłoroczną.

- Swego czasu paszporty wymieniało się dwa razy w roku. Teraz to przeszłość. W tym roku już nie jeżdżę, bo się nie opłaca. Już w roku ubiegłym było słabo, ale proszę zobaczyć, czego się dorobiłem - mówi, wskazując z dumą na stojący na parkingu samochód.

Zarobić na ukraińskim

Marcin mieszka na Podkarpaciu, w okolicach Leska. Przez kilka lat handlował paliwem, sprowadzanym zza wschodniej granicy. Na wyjazdach zarobił kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Dzięki Ukrainie wielu ludzi zarobiło naprawdę dużo pieniędzy, tutaj co druga osoba jeździła. Jak widzi się Passata z długim batem [antena od CB-radia, przyp. red.], to wiadomo, że jadą na Ukrainę - mówi.

- Ludzie pokupowali sobie samochody, wyremontowali domy, niektórzy mieli spory wkład własny, by kupić mieszkanie albo zacząć budowę domu. Bezrobotni tylko z tego żyli. Można było naprawdę dobrze zarobić - wspomina.

Marcin granicę przekraczał praktycznie codziennie. Tankował do pełna, 100 litrów do baku i 10 litrów do kanistra.

- Po takim wyjeździe robiło się pochyłą z desek i wjeżdżało samochodem, żeby spuścić wszystko, co było w baku. I na sprzedaż. W najlepszych czasach na litrze zarabiało się złotówkę, czyli jeden wyjazd, to 100 zł na czysto. Nie mówię o tym, że dorabiało się jeszcze na sprzedaży kartonów z cygarami i wódki, bo to osobny temat. Czasami dało radę obrócić nawet dwa razy dziennie, wszystko zależało od tego, jakie były kolejki na granicy. Tego się dowiadywało przez CB-radio. Najdłużej stałem dziesięć godzin, kolejka miała chyba ze 4 km - wspomina. Miesięcznie na sprzedaży paliwa, papierosów i alkoholu wyciągał nawet 3 tys. zł. Przez te wszystkie lata ani złotówki nie wydał na paliwo, jeździł na tym, co mu zostawało z wyjazdów.

Stacja benzynowa pod domem

- Miałem taki mały cepeen (stacja benzynowa, przyp. red.) koło domu. Nie trzeba było się nigdzie reklamować, działała poczta pantoflowa. Ruch był jak na Marszałkowskiej - twierdzi Marcin. Dzisiaj to jedynie miłe wspomnienia. - Jeśli ktoś jeździ, to tylko na własny użytek. Wiem, że ludzie mają bardzo dużo zamrożonych pieniędzy w paliwie. Niektórym pozostawało nawet 400 litrów. Teraz mało kto kupuje, bo różnica cenowa nieduża. Paliwo na Ukrainie dochodzi nawet do 4,20 zł, jakby się chciało złotówkę zarobić, to wychodzi prawie tyle, ile w Polsce, a wiadomo, że polskie lepszej jakości. Ja, szczerze mówiąc, sobie bym ukraińskiego paliwa do baku nie wlał. Do starego auta lałem, ale tego mi szkoda - twierdzi.

O tym, że ukraińskie paliwowe eldorado dobiegło końca, świadczą statystyki.

- Izba Celna w Przemyślu odnotowuje  spadek ilości wwożonego do Polski paliwa przez podkarpackie przejścia graniczne. O ile w 2011 roku odnotowaliśmy 800 tys. litrów wwożonego do Polski paliwa, o tyle w 2012 r. liczba ta zmniejszyła się do 120 tys. litrów ( statystyka ta obejmuje nie tylko ilość paliwa naruszającego warunki okazjonalnego przywozu, ale również paliwa zgłoszone do kontroli celnej) - mówi Edyta Chabowska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu.

Koniec dobrego

Te zmiany to przede wszystkim wynik nowych regulacji prawnych. Granicę można przekraczać teraz tylko okazjonalnie. Jeśli na podstawie danych z systemów rejestrujących okaże się, że przejazdy przez granicę naruszają zasadę okazjonalności, osoba je łamiąca będzie zmuszona do zapłaty podatku za paliwo wwożone do kraju.

- Paliwo przywożone w standardowym zbiorniku pojazdu oraz w kanistrze- do 10 litrów na pojazd, podlega zwolnieniu od należności przywozowych pod warunkiem, że przewóz ten nie ma charakteru handlowego tj. odbywa się okazjonalnie oraz przeznaczone jest na własny użytek podróżnych lub ich rodzin. Każde naruszenie warunków okazjonalnego przywozu oraz zgłoszenie przywozu paliwa w ilościach przekraczających jego zużycie w danym pojeździe powoduje konieczność uregulowania należności przywozowych od przywiezionego paliwa - mówi Edyta Chabowska z Izby Celnej w Przemyślu. - Nie bez znaczenia pozostaje również fakt zmniejszającej się różnicy cen paliwa w Polsce i na Ukrainie, co powoduje, że zakup paliwa po ukraińskiej stronie granicy nie jest już tak opłacalny jak kilka lat temu.  Dla przykładu aktualna cena paliwa na ukraińskich stacjach OKKO wynosi ok. 4 zł za litr - dodaje rzeczniczka przemyskiej Izby Celnej.