Podstawą modernizacji Lexusa GS był lifting nadwozia. Najwięcej zmian widać w przedniej części. Zderzak zyskał zdecydowanie powiększony grill. Teraz kratownica otoczona srebrną, chromowaną ramką w kształcie litery L zaczyna się zaraz poniżej maski, a kończy niemalże na dolnym spojlerze. Zderzak mocno przecięty formą grilla zyskał bardziej agresywne kształty, a zaraz pod lampami pojawiły się ostro zarysowane światła do jazdy dziennej LED.
Nowa twarz linii L-Finesse
Nowe akcenty stylistyczne z jednej strony sprawiły, że Lexus GS lepiej wpisał się we współczesny język stylistyczny marki. Teraz idealnie wypełnia wszystkie założenia zmodernizowanej linii L-Finesse. Z drugiej nadały twarzy limuzyny groźnego spojrzenia. Za jego sprawą sedan może zrobić naprawdę duże wrażenie na tle takich konkurentów, jak BMW serii 5, Mercedes klasy E czy Audi A6.
W tylnej części karoserii projektanci postawili na bardzo delikatnie przeprojektowany zderzak. Zasadnicza zmiana jest mało widoczna i polega na innym przeprowadzeniu zagłębień przy odblaskach. Nowością są też tylne lampy. Te o ile zachowały swój pierwotny kształt, o tyle otrzymały całkowicie nowe klosze oraz zaczęły korzystać z technologii LED.
W kabinie pasażerskiej Lexusa GS 450h ukrywa się co najmniej kilka ciekawostek. Po pierwsze, w oczy kierowcy zaraz po zajęciu miejsca za kierownicą rzuca się potężny ekran multimedialny. 12,3-calowa matryca jest jedną z największych w klasie! Dzięki niej bez problemu prowadzący może śledzić wskazania nawigacji, sterować pracą systemu audio, a także dobierać właściwe ustawienia auta.
Za dopłatą kupujący może zdecydować się na wysokiej jakości system audio sygnowany logo Mark Levinson. Zestaw nagłośnienia składa się z 17 głośników, które w trakcie jazdy smarują uszy kierowcy krystalicznie czystym dźwiękiem. Ostatnią z wyjątkowych cech jest 3-strefowa klimatyzacja S-Flow. Nawiew został wyposażony w funkcję oczyszczania powietrza „nanoe”, która jednocześnie odpowiada m.in. za nawilżanie skóry i paznokci. Japończycy zadbali o drobiazgowość w najwyższej formie!
Deska ze starego GS-a, zegary z elitarnego LFA!
O kabinie Lexusa GS tak właściwie można by opowiadać godzinami. Co jednak zmieniło się w niej na mocy liftingu? Bardzo niewiele. Tak właściwie najbardziej oczywistą z nowości jest przeprojektowane koło kierownicy. Nowa obręcz jest mocniej wycięta, nadal świetnie wyprofilowana, a ponadto prezentuje się o wiele bardziej nowocześnie. Dodatkowo w wersjach specjalnych F zmienia się wygląd zegarów. W miejscu dwóch wskaźników pojawia się jeden, który wyglądem łudząco przypomina prędkościomierz z dużo mocniejszego, dużo bardziej elitarnego i dużo droższego Lexusa LFA.
Do testów wybraliśmy model GS 450h. Flagowa hybryda łączy w sobie siłę 197-konnego silnika elektrycznego oraz 295-konnej, 3,5-litrowej V-szóstki. Tak skomponowany układ napędowy oferuje w sumie 345 koni mechanicznych. Lexus nie należy do aut lekkich, moc jest jednak w pełni wystarczająca. Sedan praktycznie w każdym momencie jazdy ma wystarczający zapas mocy i co ważne, układ napędowy pracuje niezwykle płynnie. W przeciwieństwie do mniejszych silników hybrydowych nie pojawia się w nim delikatne szarpnięcie podczas dołączania do agregatu elektrycznego motoru spalinowego.
Mocną zaletą Lexus GS 450h są osiągi. Rozwścieczona limuzyna przyspiesza do pierwszej setki w zaledwie 5,9 sekundy. Prędkość maksymalna została systemowo ograniczona do 250 km/h. Nietrudno podejrzewać, że sedan pozbawiony elektronicznego kagańca mógłby pozwolić sobie na dużo więcej. Podczas dynamicznej jazdy kierowcę cieszy przyspieszenie, elastyczność oraz wyjątkowo dystyngowany dźwięk pracy silnika V6. Przy niższym obciążeniu układ napędowy pracuje niemalże bezszelestnie.
Hybryda w prestiżowej limuzynie nie może być jednak tylko szybka. Kupujący wymaga od niej także niskiego zapotrzebowania na paliwo. Producent deklaruje, że Lexus GS 450h w cyklu mieszanym spala średnio 5,9 litra benzyny. Nam podczas testu nie udało się osiągnąć tak niskiego wyniku. Winna tego jest jednak nie sama konstrukcja, a droga, na której jeździliśmy autem i fakt, że chcieliśmy się nim po prostu nacieszyć! Ciasne górskie serpentyny i długie proste umieszczone w otoczeniu malowniczych krajobrazów aż kusiły do głębszego wciśnięcia pedału gazu.
Balans i trakcja - GS 450h prowadzi się świetnie
Praktycznie od momentu wejścia na rynek potężną zaletą Lexusa GS było prowadzenie. W sytuacji, w której kierowca postanowi pobawić się trybami pracy zawieszenia i silnika oraz - po wykupieniu odpowiedniej opcji - systemem AVS, będzie mógł poczuć się jak podczas jazdy usportowioną i pełnokrwistą wersją - modelem GS F. Świetnie zbalansowane zawieszenie, precyzyjny układ kierowniczy i skrętna tylna oś sprawiają, że sedan trzyma się drogi jak przyklejony! Mimo iż GS jest luksusowym sedanem, pokonywanie górskich szlaków gwarantuje kierowcy szeroki uśmiech na twarzy.
Ceny Lexusa GS 450h startują od 275 tysięcy złotych. Na pierwszy rzut oka wartość wydaje się zaporowa. Nie można jednak zapomnieć o kilku rzeczach. Limuzyna jest przeładowana najnowszymi zdobyczami techniki, oferuje świetne osiągi i pochodzi z segmentu premium. Poza tym wcale nie jest najdroższym modelem wśród konkurentów. Dla przykładu benzynowe Audi A6 3,0 TFSI o mocy 333 koni mechanicznych kosztuje 12 tysięcy mniej, podczas gdy za słabsze o 5 koni BMW Active Hybrid 5 trzeba zapłacić aż 26 tysięcy więcej.
Lexus GS 450h w wersji po modernizacji cierpi na motoryzacyjne rozdwojenie jaźni! To wygodny, cichy i oszczędny sedan o prestiżowym looku, który w razie potrzeby potrafi rozbudzić w sobie nieco pierwotnych żądzy. Na prośbę kierowcy limuzyna włącza tryb złości w rasowej V-szóstce, z silnika elektrycznego robi booster, a zawieszenie ustawia niczym w coupe. Czy to wada? Z całą stanowczością nie! Rozdwojenie jaźni w połączeniu z atrakcyjną stylizacją nadaje Lexusowi charakteru. A to coś, na brak czego przez długie lata narzekały samochody z Japonii.