Są pewne rzeczy, które się powinno zostawić profesjonalistom. Chodzenie po wodzie jest jedną z nich. Nikt nie zrobi tego lepiej, niż pewien gość z Nazaretu. Ale co jeśli w przemierzeniu akwenu pomożemy sobie motocyklem?

Na taki pomysł wpadł Robbie Maddison, utalentowany wirtuoz szpanerskiej jazdy na dwóch kołach. Australijczyk ma już koncie najdłuższy skok motocyklem (106,98 m), fikał także po Tower Bridge w Londynie i Łuku Triumfalnym w Paryżu. Dlatego też na swój mokry wyczyn wybrał nie pierwsze lepsze jezioro, lecz... ocean u wybrzeży Tahiti.

Ze względu na spektakularnie przelewające się fale ten rejon na co dzień służy surferom za plac zabaw. Robbie jednak trochę zawstydził opalonych chłopaków na deskach. Zobaczcie sami: