• Nie tylko Polacy korzystają z luk w przepisach, żeby płacić niższe podatki
  • Niemcy i Szwedzi mają najlepsze pomysły - nie chcą czekać do osiemnastego roku życia, żeby móc jeździć autem
  • W Polsce prawo jest często zmieniane, żeby utrudnić jego obchodzenie – w Szwecji luka w przepisach pozwalająca prowadzić auta od 15 roku życia jest utrzymywana od kilkudziesięciu lat

To, że państwo traktuje kierowców i właścicieli aut jak dojne krowy, to niestety nie tylko polska specyfika – no bo skoro stać kogoś na samochód, to przecież pewnie też stać go i na odprowadzenie podatku czy uiszczenie najrozmaitszych urzędowych opłat. Oczywiście, nie wszyscy poddają się bez walki – niektórzy próbują najrozmaitszych trików, żeby te obciążenia jakoś obniżyć.

Pamiętacie powszechną modę na auta „z kratką”, które dzięki przegrodzie między przedziałem pasażerskim a bagażnikiem stawały się w cudowny sposób „ciężarówkami”, które były obciążone mniejszym podatkiem i których użytkowanie łatwiej można było „wrzucić w koszty”? Albo kolejny sposób: przerabianie luksusowych aut na „bankowozy” poprzez zamontowanie w bagażniku małej kasetki na kosztowności, dzięki której auto stawało się „pojazdem specjalnym”, za który fiskusowi nie należała się akcyza?

Skrytka w bagażniku auta umożliwiała przekwalifikowanie go na bankowóz, zwolniony z akcyzy i z możliwością odliczania VAT-u. Foto: Auto Świat
Skrytka w bagażniku auta umożliwiała przekwalifikowanie go na bankowóz, zwolniony z akcyzy i z możliwością odliczania VAT-u.

Później, kiedy już urzędy zaczęły przyglądać się dokładniej bankowozom, przyszła moda na rejestrowanie luksusowych aut jako pojazdy specjalne pomocy drogowej – wystarczyło zamontować (choćby na magnesy) żółte koguty, nakleić odblaskowe paski i przytwierdzić zaczep do holu, a następnie jechać autem na przegląd.

Może gdyby kombinatorzy ograniczyli się do terenówek czy pickupów, urzędy aż tak bardzo by się nie czepiały, ale kiedy okazało się, że jako „pojazd specjalny – pomoc drogowa” były rejestrowane m.in.: Aston martin Rapide, Mercedes S65 AMG, Bentley Continental GT 6.0 V12, Ferrari California, Porsche 911 Turbo, Maserati Quattroporte czy BMW 760Li, zrobiła się z tego niezła awantura i luka została zamknięta. Teraz wciąż zdarza się, że auta są do Polski sprowadzane jako nieobjęte akcyzą dostawczaki, a po zarejestrowaniu są przekwalifikowywane na auta osobowe.

Oczywiście, przy każdej wzmiance o takich kombinacjach pojawiają się komentarze, że „Polak potrafi”, że „kombinowanie mamy we krwi” i że „takie rzeczy, to tylko u nas”... Nic bardziej błędnego – w innych krajach też potrafią nieźle kombinować!

Dania - kamper sposobem na podatki

„Niby-kamper” z rynku duńskiego Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
„Niby-kamper” z rynku duńskiego

Dania słynie z ekstremalnie wysokich podatków, którymi obciążone są auta. To dlatego po tamtejszych drogach jeździ wciąż sporo leciwych aut, a samochodów luksusowych jest relatywnie mało. Jeśli narzekacie na polskie podatki, pomyślcie, że przy tańszych autach tamtejszy podatek od zakupu wynosi 85 proc. ceny pojazdu, a powyżej pewnego progu może wynieść nawet 150 proc. – do tego dochodzi coroczny podatek „drogowy”.

Duńczycy też mieli swoje „kratki” – w ich przypadku były to przeróbki aut na pojazdy kempingowe, obłożone niższym podatkiem. Stąd właśnie w polskich komisach pojawiają się czasem kombi czy busy z duńskiego rynku, które na dachu mają dyskretnie schowany namiot-sypialnię, a w kabinie kuchenkę. Często całe to kempingowe wyposażenie nie nosi śladów choćby jednorazowego użycia – w końcu nie po to zostało zamontowane!

Holandia - podwyższany dach zamiast kratki

W Polsce żeby z osobówki zrobić korzystniej opodatkowaną ciężarówkę, montowało się kratki. W Holandii nie było to takie proste – w busach wymagane były sztywne ściany grodziowe i odpowiedni stosunek kabiny do ładowni. Stąd właśnie biorą się w Polsce busy nazywane „holenderkami”, ze specyficzną zabudową wnętrza. Dawniej Holendrzy „uciężarówkowywali” również auta z nadwoziami kombi czy terenówki – wymagane było wówczas zamontowanie podwyższanego dachu. Niekiedy na polskich portalach ogłoszeniowych pojawiają się też i takie auta.

Niemcy – czterokołowe trójkołowce dla niepełnoletnich

Jeśli dwa koła są dostatecznie blisko siebie, to według przepisów są... jednym kołem. Foto: Auto Bild
Jeśli dwa koła są dostatecznie blisko siebie, to według przepisów są... jednym kołem.

W przypadku aut terenowych popularną „antypodatkową” przeróbką jest przekształcenie auta osobowego w ciężarowe – różnica polega m.in. na tym, że w przypadku osobówek coroczny podatek drogowy płaci się od pojemności silnika i klasy emisji spalin, a w przypadku aut dostawczych – od dopuszczalnej masy całkowitej. To znaczy, że w przypadku lekkiej (jak na auto ciężarowe) terenówki z dużym i niezbyt ekologicznym silnikiem, oszczędności mogą być niemałe.

Tyle, że najczęściej trzeba zrezygnować z drugiego rzędu siedzeń, bo „ładownia” musi być większa od przestrzeni pasażerskiej. Takie przeróbki nie są jednak specjalnie spektakularne w porównaniu z tym, co pomysłowi Niemcy wymyślili, żeby za kierownicą poważnych aut można było posadzić już 16-latków. Jak ominąć wymogi co do minimalnego wieku kierujących. Unijne przepisy pozwalają na to, żeby prawo jazdy kategorii A1, które można mieć już w wieku 16 lat, uprawniało nie tylko do prowadzenia motocykli o pojemności do 125 cm3, ale też do kierowania trójkołowcami o mocy do 15 kW. W Niemczech można kupić przerobione na trójkołowce takie auta jak m.in. Volkswagen Polo, Seat Ibiza, Skoda Fabia czy Fiat 500.

Takim „trójkołowcem” jeździć może nawet 16-latek, pod warunkiem, że ma prawo jazdy kategorii A1 (czyli na motocykle o pojemności do 125 cm3) Foto: Auto Bild
Takim „trójkołowcem” jeździć może nawet 16-latek, pod warunkiem, że ma prawo jazdy kategorii A1 (czyli na motocykle o pojemności do 125 cm3)

Przy czym tak naprawdę, to auta te w rzeczywistości mają cztery koła, tyle że tylne są zamontowane tak blisko siebie (rozstaw poniżej 460 mm), że traktowane są jak jeden „bliźniak”. Oczywiście, moc oryginalnych silników jest ograniczana do ok. 20 KM, co wystarcza, żeby rozpędzać te dziwne pojazdy do ok. 90-100 km/h!

Szwecja – przerób auto na traktor, to pojedziesz bez prawka

Volvo 745 jako traktor-samoróbka, którym może jeździć nawet 15-latek Foto: Bene Riobó / CC BY-SA
Volvo 745 jako traktor-samoróbka, którym może jeździć nawet 15-latek

Podróżując po Szwecji spotkać można czasem dziwacznie wyglądające pickupy-samoróbki, bazujące zwykle na starszych modelach marki Volvo. Po co komu taki pojazd? Czy to jakaś dziwna, skandynawska moda? Niezupełnie! Tu również chodzi o wykorzystanie luk w istniejących od lat przepisach. W Szwecji, w czasach kiedy nie był to jeszcze bogaty kraj, wprowadzono przepisy pozwalające na rejestrowanie ciągników rolniczych własnej roboty.

Kilkadziesiąt lat temu zezwolono na przerabianie aut osobowych i dostawczych na traktory – wystarczy, że pojazd ma do dwóch miejsc, „pakę” z tyłu, hak (zaczep), trójkąt ostrzegawczy z tyłu i jest tak zbudowany, żeby w zasadzie nie był zdolny do przekraczania 30 km/h (żeby to osiągnąć można np. zablokować wyższe biegi w przekładni. Po co tyle zachodu i przeróbek?

Otóż takim „traktorem” można jeździć już w wieku 15 lat – czyli o trzy lata wcześniej, niż da się zrobić prawo jazdy. Takie pojazdy nazywane są „EPA Tractors” – na setkach szwedzkich filmików na Youtube widać, że tamtejszej młodzieży nie brakuje pomysłowości przy przeróbkach aut, ale też da się zauważyć, że ograniczenia prędkości maksymalnej do 30 km/h chyba nikt nie traktuje tam poważnie.

USA – auta za miliony najchętniej w Montanie

Superauto z rejestracją z Montany Foto: Istockphoto
Superauto z rejestracją z Montany

W którym z amerykańskich stanów rejestruje się najwięcej „wypasionych” aut? Nie, nie wcale nie tam, gdzie żyje najwięcej milionerów. Jeżdżące po amerykańskich drogach luksusowe auta bardzo często mają tablice z... Montany, czyli stanu, w którym na drogach łatwiej o pickupy.

Skąd bierze się to zjawisko? Otóż w Montanie, w przeciwieństwie do innych stanów, zakup auta nie jest obłożony podatkiem. Przy zakupie supersamochodu za 1,5 mln dolarów w Kalifornii trzeba zapłacić ponad 120 tys. dolarów podatku. W Montanie wystarczy 200 dolarów, żeby uregulować formalności. Można to zrobić zdalnie, bo w Montanie nie ma też obowiązkowych przeglądów – żaden urzędnik nie musi auta oglądać wydając tablice.

Ładowanie formularza...