Integracja w ramach Unii Europejskiej ma też ciemną stronę. Skończyły się czasy, kiedy polscy kierowcy nie musieli się przejmować fotoradarami za granicą. Od 2014 r. na terenie Unii działa Eucaris, czyli Europejski System informacyjny o pojazdach i kierowcach. Dzięki niemu kraje UE bardzo sprawnie przekazują sobie dane właścicieli samochodów, których wykroczenia zarejestrowały fotoradary, kamery lub urządzenia obsługujące odcinkowe pomiary prędkości.

Niestety, mandaty za przewinienia drogowe w innych krajach Europy, zwykle są znacznie wyższe. Przykład? We Francji przekroczenie dozwolonej prędkości nawet o 1 km może kosztować was nawet 180 euro! Co prawda urządzenia uwzględniają błąd pomiaru, ale jest on dość symboliczny – przy prędkości 50 km/godzinę wynosi on zaledwie 5 km/godzinę.

Za granicą tolerancja fotoradarów jest niższa

Oznacza to, że jeśli w mieście się zagapicie i pojedziecie 56 km/godzinę, możecie być pewni, że fotoradar was ustrzeli. Jeśli macie nawyk ustawiania tempomatu o 10-15 km szybciej, niż wskazują na to ograniczenia prędkości, przed wyjazdem za granicę lepiej to zmieńcie, w innym przypadku może was to sporo kosztować. Po pierwsze: w wielu krajach tolerancja urządzeń pomiarowych wynosi zaledwie kilka km/h, po drugie: coraz popularniejsze są odcinkowe pomiary prędkości, po trzecie: miejsca kontroli zwykle nie są oznaczone odpowiednimi znakami informacyjnymi, a same urządzenia nie są pomalowane na jaskrawe kolory, jak ma to miejsce w Polsce.

Najbardziej łupią Francuzi

Aktualnie chyba najbardziej aktywna „fotoradarowo”, oczywiście poza Wielką Brytanią, jest Francja. W kraju potężnie rozbudowano system fotoradarów, które na dodatek często są zamaskowane. Ponadto mandaty z francuskich fotoradarów są w ekspresowym tempie rozsyłane po całej Europie – do polskich kierowców docierają w ciągu 2-3 tygodni!

Mandat przychodzi już przetłumaczony, ale urzędnicy tak się spieszą, że brakuje im czasu na załączenie zdjęć zarejestrowanego wykroczenia. Co prawda można wystąpić z prośbą o ich udostępnienie, ale wniosek trzeba przesłać tradycyjnym listem. Co ciekawe, nie ma to wpływu na termin sprawy, a to w tym przypadku jest kluczowe, bo im wcześniej wykonacie przelew, tym stawka mandatu będzie niższa.

Znając opieszałość pocztowców i prawdopodobieństwo trafienia na kolejny strajk we Francji, macie spore szanse, że nie zdążycie we wskazanym terminie. Dla przykładu, za przekroczenie prędkości o 1 km/h grozi wam kara 45 euro. Jednak jeśli nie wniesiecie opłaty w ciągu 46 dni, kara wzrasta do 90 euro, a jeśli przekroczycie podany w wezwaniu termin o 76 dni, kara wzrasta do 180 euro!

Co robić, jeśli upoluje was już fotoradar?

Nie liczcie na przedawnienie, bo w większości krajów okres ten wynosi od dwóch do nawet pięciu lat. Zresztą po uruchomieniu Krajowych Punktów Kontaktowych informacje o właścicielach pojazdów zarejestrowanych przez fotoradary są szybko przekazywane innym państwom UE.

Z drugiej strony, z punktu widzenia polskiego prawa korespondencja nadesłana przez zagraniczną policję nie jest jeszcze mandatem. Oznacza to, że instytucja ta nie ma podstaw prawnych do ściągnięcia takiej kary od polskiego kierowcy. W tym celu taki mandat musi uznać polski sąd, a to wiąże się już z kosztami i przedłuża egzekucję. Dlatego zagraniczne służby najczęściej nie decydują się na taki krok, szczególnie jeśli chodzi o drobne wykroczenia.

Co wam grozi jeśli nie zapłacicie?

Nie oznacza to jednak, że wezwanie można wyrzucić do kosza. Lekceważenie takich mandatów może być dość kosztowne. W większości krajów po kilku miesiącach wysokość kary rośnie 2- lub 3-krotnie. Niestety, może ona być ściągnięta przy okazji następnej wizyty w kraju popełnionego wykroczenia. Zatem jeśli regularnie odwiedzanie kraj, w którym przyłapał was fotoradar, radzimy nie lekceważyć takich mandatów, mimo że czasami są one nieadekwatnie wysokie do popełnionego wykroczenia.