Do opinii biegłych dotarło Radio Zet. Z dokumentu wynika, że egzaminator miał wystarczająco dużo czasu, aby zatrzymać samochód przed torami. Od znaku Stop do szyn jest 8,40 m, a auto poruszało się z prędkością 17 km/h. To oznacza, że egzaminator mógł wyhamować auto przed torami. Z taśmy rejestrującej przebieg sprawdziany wynika, że egzaminator nie nakazał kursantce opuścić auta przed zderzeniem. Szef nowotarskiej prokuratury Józef Palenik poinformował, że nagrania z samochodu egzaminacyjnego zachowały się w bardzo dobrym stanie.

– Ostatnią komendę dla Angeliki P. egzaminator wydał w rejonie pobliskiego ronda. Powiedział: „Proszę teraz skręcić w prawo i jechać w kierunku przejazdu kolejowego”. Bardzo dobrze słychać też sygnał ostrzegawczy zbliżającego się pociągu. Nie ma żadnej komendy, by kursantka uciekała – stwierdził prokurator.

Według dziennikarzy Radia Zet śledczy stwierdzili również, że w momencie, kiedy auto stanęło na torach, a silnik zgasł, egzaminator miał jeszcze czas, aby dać komendę kursantce do ucieczki. Możliwe, że pechowa kursantka zdążyłaby uciec z auta przed uderzeniem pociągu.

Egzaminator usłyszał już zarzuty nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym. Pracownik WORD-u nie przyznał się jednak do winy.