Kamień Pomorski, naćpany i pijany kierowca, rozpędzone BMW wjeżdża z impetem w chodnik pełen ludzi. Na miejscu ginie sześć osób. W Bielsku, nietrzeźwy rozjeżdża 5-letnią dziewczynkę, kiedy ta z rodziną ogląda pokaz fajerwerków. W Łodzi, tuż po orszaku z okazji święta Trzech Króli, pijany maszynista wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle, zabijając na miejscu dwie osoby. Trzecia umiera w szpitalu, a kolejna walczy o życie. Maszynista najprawdopodobniej pił prowadząc.

To trzy tragedie otwierające czarną serię noworocznych zdarzeń z udziałem pijanych kierowców. Razem z tymi wydarzeniami, przed kamery ruszyli politycy, by zaprowadzić porządek na polskich drogach. Szturmem próbowali przedzierać się ze swoimi pomysłami. Jedni chcą konfiskaty aut, inni aresztu dla pijanych, kolejni obowiązkowych terapii.

Nam udało się porozmawiać z osobami, które wsiadają lub wsiadały na "podwójnym gazie" do samochodu. Z wypowiedzi można wywnioskować, że problem nie leży w kodeksie karnym, a w przekonaniu, że alkohol "dodaje skrzydeł".

"Tylko kawałeczek"

Był poniedziałek 21 grudnia 2009 roku. W śląskiej hurtowni alkoholi trwała pracownicza wigilia. Był na niej Marcin i Krzysztof, przyjaciele jeszcze z czasów podstawówki. Po szkole razem poszli do jednej pracy, pracowali razem przez 10 lat jako magazynierzy. Znali się jak łyse konie. Poza nimi w biurze było jeszcze kilkanaście osób z firmy, z którymi wspólnie świętowali dobrze zakończony rok. Szef w ramach premii, pozwolił pić dowolny alkohol z magazynu, w każdej ilości.

Długo nie trzeba było czekać na efekty. Rozpoczęta impreza o godzinie 20 zakończyła się chwilę po 22. Prawie wszyscy zamówili taksówki, wrócili do domu, by w ostatnie dni wolne przygotować się do świąt. Marcin i Krzysiek, z racji tego, że do domu mieli najbliżej, bo zaledwie 2 km, zostali jeszcze chwilę. Dokończyli "pół litra", zamknęli magazyn i ruszyli w stronę domu.

Wtedy Marcin wpadł na pomysł, żeby wrócić autem. Krzysztof był tak pijany, że nawet nie protestował. Miało im to zając trzy minuty… Była godzina 23, przynajmniej o tej godzinie został włączony alarm w budynkach firmowych.

W połowie drogi, na poboczu, stała ciężarówka. Pijany kierowca jej nie zauważył i z prędkością ok. 60 km/h uderzył prawą stroną firmowego Forda Focusa. Spanikowany uciekł do domu, liczył na to, że Krzysiek nie będzie siedział w środku i czekał na policję, a tak jak on ucieknie. Po wytrzeźwieniu chciał zgłosić się na policję i zamieść sprawę pod dywan. Wytłumaczyć działanie w szoku i nieszczęśliwy wypadek.

O godzinie 6 rano do jego drzwi zapukała policja, skuła w kajdanki. Wówczas miał jeszcze 1,1 promila alkoholu. Biegły ustalił, że w czasie wypadku mógł mieć nawet 3 promile.

Na komendzie dowiedział się, że jego przyjaciel nie mógł uciekać. Wykrwawił się zakleszczony w samochodzie. Chwilę później sprawca został odesłany do policyjnego aresztu, do momentu wytrzeźwienia.

Dostał areszt, później poręczenie majątkowe, by mógł pracować i utrzymać rodzinę. Był jedynym jej żywicielem. Krzysztof był w podobnej sytuacji, ale on zostawił dwójkę dzieci i żonę.

W sądzie swoje zachowanie próbował tłumaczyć niewielką odległością. Tym, że drogę znał na pamięć, a ta ciężarówka tam stała "jak nigdy", że "była nieoświetlona", że "to nie jego wina". Ciężko stwierdzić co sędzia myślał w chwili wyroku, ale Marcin usłyszał dwa lata pozbawienia wolności, w zawieszeniu na trzy i roczny zakaz prowadzenia samochodu.

Po trzech latach od tragedii Marcin jest zawodowym kierowcą.

Mocny w gębie

Inaczej sytuacja wyglądała u Andrzeja. Nigdy nie miał wypadku, za to miał sportowe auto, dobrą pracę i problemy z alkoholem. Jego pozycja w społeczeństwie umacniała bezkarność. Gdy wypił, nie liczył się z konsekwencjami. Miał znajomości w komendzie wojewódzkiej w Krakowie.

Sąsiedzi wielokrotnie próbowali go powstrzymać od jazdy. Jednych próbował staranować, innych zastraszyć. Próba telefonowania na policję, za każdym razem wyglądała tak samo – gdy przyjeżdżał patrol, nie było Andrzeja w domu lub mówił, że nigdzie nie jechał. Policjanci "odbijali się" i wracali do swoich zadań.

Ostatnio, gdy po trzydniowej imprezie szalał po mieście, został nagrany przez swoją dziewczynę. Chciała zanieść taśmę na policję, ale zniszczył jej telefon z nagraniem.

Jest bezkarny. Szantażuje, grozi i próbuje powoływać się na znajomości w policji, zniechęca najbliższych do interwencji.  I tak od 5 lat swojego zawodowego życia…

Psycholog Marcin Kurzajewski, specjalista od problemów z alkoholem twierdzi, że jazda pod wpływem, to cecha przede wszystkim osób z wielkimi problemami alkoholowymi i "współuzależnienia" osób z nimi żyjących. Trzeźwo myśląca osoba zabrałaby kluczyki i wyrzuciła je lub po prostu z nimi uciekła. W takich relacjach mechanizm obronny szwankuje i osoby w otoczeniu działają nieracjonalnie, mimo niepicia.

- W takich sytuacjach, dobrym pomysłem wydaje się przeprowadzać testy na podatność od uzależnień przy wydawaniu prawa jazdy. Można by było wprowadzić krótszy okres ważności, dodatkowe badania. A osoba wychodząca z odwyku, miałaby okres karencji, zanim mogłaby wejść do samochodu – mówi dalej Kurzajewski.

Natomiast prawnicy apelują, by w Polsce, wzorem Włoch, wprowadzić do prawa pojęcie "drogowego zabójcy", czyli podwyższonej kary za samo prowadzenie pod wpływem i wykonywania jej bez możliwości "zawieszenia".

Jak można przeczytać w najnowszym raporcie policji na temat bezpieczeństwa, w ubiegłym roku było o 5 proc. mniej wypadków, prawie 8 proc. mniej zabitych, ponad 5 proc. mniej rannych i ponad 5 proc. mniej nietrzeźwych kierujących.

- Eliminowanie z ruchu drogowego nietrzeźwych kierujących, niezmiennie od lat, jest priorytetem w działaniach policji. Tylko w ciągu ostatnich czterech lat liczba skontrolowanych wzrosła blisko 4-krotnie i wyniosła w 2013 roku 8 879 522.

Działania te przynoszą wymierne efekty, mimo znaczącego wzrostu liczby kontroli policjanci ujawnili mniej nietrzeźwych. W całym 2013 roku funkcjonariusze zatrzymali w sumie 162 090 nietrzeźwych kierujących. Jeszcze w 2011 roku liczba ta sięgała 183 488, a w 2012 171 020. Świadczy to nie tylko o większej świadomości samych kierujących, a przede wszystkim o większej skuteczności polskich policjantów – czytamy w raporcie.

Pomimo działań policji, niewiele jednak dzieje się w sądach. Do tej pory pijani kierowcy w blisko 70 procentach przypadków, wychodzą na wolność bez odsiadki.