We wtorek 14 grudnia zostało opublikowane rozporządzenie w sprawie ogłoszonych w zeszłym tygodniu obostrzeń. Pierwotnie miał się znaleźć wśród nich zapis o ograniczeniach w transporcie zbiorowym – Ministerstwo Zdrowia chciało, aby publiczne środki transportu mogły być zapełnione maksymalnie w 75 proc. Ostatecznie rząd nie zdecydował się na takie rozwiązanie.
Nowe obostrzenia jednak nie dotyczą transportu. Dlaczego?
Wbrew zapowiedziom z zeszłego tygodnia rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 14 grudnia 2021 r. nie wspomina choćby słowem o transporcie zbiorowym. W kwestii komunikacji miejskiej, pociągów i wszelkich połączeń międzymiastowych nic się nie zmienia – środki transportu nadal mogą kursować z pełnym obłożeniem.
Skąd ta zmiana? Na ogłoszenie planu wprowadzenia limitu pasażerów od 15 grudnia źle zareagowały firmy kolejowe i miejskie zakłady transportowe. Przewoźnicy zapowiadali, że egzekwowanie nowych obostrzeń będzie dla nich dużym problemem, a – jak przekazuje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia – rząd "nie chce próżni prawnej".
Maseczki lepsze od limitów
Przewoźnicy zadeklarowali, że zamiast ograniczeń pasażerskich w transporcie publicznym wolą skupić się na wymaganiu od podróżnych przestrzegania obowiązku noszenia masek. "Po dyskusjach z resortem infrastruktury i z przewoźnikami, decydujemy się na bardziej wzmożone egzekucje, jeśli chodzi o noszenie masek w pojazdach" – powiedział na antenie TVN24 Andrusiewicz.
Niestety, w najnowszym rozporządzeniu Rady Ministrów zabrakło też informacji o tym, kto miałby być odpowiedzialny za te "wzmożone egzekucje". Kierowca? Motorniczy? Kontroler biletów? Do tej pory robili to policjanci, prowadząc bieżące kontrole w pojazdach komunikacji miejskiej, i tak też zapewne zostanie. Czyli po staremu – wsiadać można bez liczenia, ale za brak maseczki grozi mandat w wysokości do 500 zł.