Temat podatku ekologicznego pojawił się już w 2005 roku, kiedy to rząd Kazimierza Marcinkiewicza zapowiedział likwidację podatku akcyzowego na rzecz zupełnie nowej daniny. Projekt został odrzucony przez Sejm, by na przełomie 2009 i 2010 roku nabrać bardziej realnych kształtów.

Wstępne założenia były absurdalne. Sugerowano, że najwięcej daniny zapłacą właściciele starszych pojazdów. Dla przykładu – 3 tys. zł miałby wtedy zapłacić kierowca samochodu wyprodukowanego przed 1992 rokiem, a więc osiemnastoletniego. Właściciele pojazdów starszych niż 9 lat zostaliby obarczeni podatkiem na poziomie około 500 zł.

Nowy podatek chciano wprowadzić po cichu

Szum medialny, który powstał wokół nowej daniny, spowodował, że Ministerstwo Finansów postanowiło wprowadzić podatek bez szczególnego rozgłosu. Nasze prośby o jakikolwiek komentarz były ignorowane – przedstawiciele resortów nabrali wody w usta. Informacje, które mimo to udało nam się zdobyć, mówiły, że nowy podatek może przyjąć formę opłaty rocznej od użytkowania starszych aut lub opłaty przy zakupie starszego auta, również zakupionego w Polsce.

Przedstawiciel PiS zapowiada wprowadzenie nowej daniny! Nowe prawo uderzy w najbiedniejszych

W rozmowie z Pawłem Janasem z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar senator Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Peczkis potwierdził, że minister finansów zna założenia nowego podatku i ma czas do końca lata na przedstawienie projektu, którego poparcie będzie następnie uzyskiwane wśród Klubu Poselskiego PiS. Według senatora Peczkisa „za trzy miesiące będzie gotowa nowa formuła opłaty akcyzowej”.

Warto jednak przypomnieć, że Polacy wybierają starsze auta, ponieważ jesteśmy w większości społeczeństwem ubogim. Według senatora „samochody przestały być luksusem”. Trudno się z tym zgodzić. Posłowie PiS zdają się mocno oderwani od rzeczywistości, która rozgrywa się nie na Wiejskiej, ale najczęściej w mniejszych miejscowościach. Biorąc pod uwagę, że w Polsce ponad 65 proc. zarejestrowanych samochodów ma ponad 10 lat, a średnia wieku wszystkich aut to 14 lat, wprowadzenie podatku ekologicznego uderzy przede wszystkim w najuboższych posiadaczy aut.

Zablokowanie importu samochodów, na które stać Polaków, spowoduje dodatkowo spadek mobilności. Nie wszędzie dojeżdża komunikacja miejska. Paradoksalnie w rejonach najbiedniejszych większość musi sobie sama zorganizować dojazd do pracy. Odcięci od możliwości kupna taniego środka lokomocji znajdą się w trudnej sytuacji.

Nasuwa się pytanie: czy w takim razie obywateli stać na nowe obciążenie w postaci podatku, który z założenia ma uniemożliwić im sprowadzenie starszego samochodu? Założenia projektu wydają się mocno naciągane. Nie zarabiamy tyle, ile mieszkańcy Europy Zachodniej. Polacy kupują używane pojazdy nie dlatego, że je wolą, tylko dlatego, że nie stać ich na nowe. Samochody w Polsce nie są już na szczęście dobrem luksusowym, ale i tak przeciętnego Polaka stać na mniej niż przeciętnego Europejczyka. Nasi politycy zdają się jednak tego nie zauważać.

Wprowadzenie podatku ekologicznego ma więc ograniczyć i tak już malejący import samochodów, a nie przekładając się na wzrost sprzedaży aut w salonach, spowoduje, że część Polaków po prostu w ogóle zrezygnuje z posiadania samochodu.

Podatek stanie się też zagrożeniem dla pojazdów zabytkowych. Zgodnie z ustawą minimalny wiek auta kandydującego do miana klasyka to 25 lat (model nie może być produkowany od 15 lat). Wprowadzenie podatku ekologicznego może się zatem wiązać z masowym złomowaniem samochodów, które mogłyby w przyszłości z powodzeniem być ozdobą niejednej kolekcji oldtimerów.

Podatek ekologiczny ma niewiele wspólnego z ekologią

Podatek ekologiczny w rzeczywistości ma niewiele wspólnego z ekologią i jego wpływ na ochronę środowiska będzie znikomy. Emisje z transportu stanowią około 20 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. Z tego zdecydowana większość zanieczyszczeń wytwarzanych jest przez samochody ciężarowe. Jeśli zatem podatek ekologiczny obniżyłby redukcję zanieczyszczeń emitowanych przez samochody osobowe np. o 3 proc., będzie to znaczyło redukcję gazów cieplarnianych zaledwie o kilka setnych procenta.

Poza tym do produkcji samochodów wymagane jest duże zapotrzebowanie na różnego rodzaju metale - głównie żelazo, aluminium, miedź, ołów, cynę, cynk. Z wydobyciem i wytopem metali wiążą się takie problemy, jak rosnące składowiska odpadów, oczyszczanie ścieków przemysłowych, groźnych dla wód powierzchniowych i gleb, ochrona powietrza przed emisją toksycznych gazów i pyłów.

Nie zawsze też wymiana starszych pojazdów na nowsze, z założenia ekologicznie "czystsze", przyczynia się do zmniejszenia emisji szkodliwych substancji, w tym dwutlenku węgla (CO2). Tak stało się np. we Francji, w której właściciele nowych pojazdów, faktycznie zużywających mniej paliwa, zaczęli po prostu… więcej nimi jeździć. Wydając mniej na przejechanie każdych 100 km, mogli częściej używać swoich pojazdów, nie przeznaczając na to większych kwot.

Dopłat nadal brak...

Niestety rząd PiS postanowił zamykać drogę do posiadania "własnych czterech kółek", zamiast oferować rozwiązania na poziomie europejskim. Senator Peczkis w swoim wywiadzie nie wspomniał o możliwości dopłat zakupu do ekologicznych pojazdów. Najwyraźniej rządowe programy dofinansowania ograniczają się tylko do sfery rodzinnej...

Z analizy tysięcy zleceń transportu samochodów stworzonej przez serwis Clicktrans.pl wynika, że Polacy najchętniej sprowadzają samochody z Niemiec. W 2015 roku udział samochodów sprowadzonych z Niemiec wyniósł 45,4 proc. Zaraz za Niemcami plasuje się: Francja (12,5 proc.), Wielka Brytania (11,4 proc.), Włochy (6,2 proc.) oraz Holandia (4,7 proc.). Udział aut sprowadzanych z Niemiec w 2015 roku wzrósł w porównaniu z 2014 rokiem o 7 proc. i nieustająco rośnie od 2012 roku.