Do dwóch tragicznych wypadkach doszło w nocy z piątku na sobotę w województwie lubuskim. Jedna osoba zginęła, a pięć zostało rannych w wypadku na drodze krajowej nr 24 niedaleko Przytocznej. Z ustaleń policjantów wynika, że 44-letni kierowca Opla wyprzedzał na podwójnej ciągłej i doprowadził do czołowego zderzenia z jadącym z przeciwka Audi.

Na miejscu zginął 24-letni pasażer Opla. Mężczyzna kierujący Oplem miał prawie półtora promila alkoholu w organizmie. On i cztery osoby z Audi trafili do szpitala.

Drogowa tragedia miała także miejsce około północy na drodze krajowej nr 2 w pobliżu Rzepina. W zderzeniu Kia carnival i ciężarówki zginęły dwie osoby z auta osobowego: 23-letni mężczyzna i 21-letnia kobieta.

Na obrzeżach Gdyni wyjeżdżający z podporządkowanej ulicy Hyundai został uderzony przez Opla, który pędził główną ulicą. W wyniku zderzenia Hyundai, którym podróżowało trzech braci (w wieku 19, 15 i 9 lat) rozpadł się na dwie części. Na miejscu zginął 19-letni kierowca Hyundaia i jego 15-letni brat.

Najmłodszy chłopiec zmarł po przewiezieniu do szpitala. Kierowca i trzej pasażerowie opla zbiegli z miejsca wypadku. Zostali zatrzymani w nocy. 19-latek, który według wstępnych ustaleń kierował oplem, był pijany – miał ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu i nie miał prawa jazdy.

Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę rano na strzeżonym przejeździe kolejowym w Łowiczu (woj. łódzkie). Przejazd był otwarty dla samochodów, gdy przez tory przejeżdżał Fiat Brava. W aucie jechało małżeństwo z dzieckiem. W samochód uderzyła lokomotywa, prowadzona przez 49-letniego maszynistę.

W wyniku zderzenia na miejscu zginęła kobieta i dziecko. Ranny mężczyzna przewieziony został do łowickiego szpitala. Maszynista utrzymuje, że wjechał na przejazd, ponieważ nie paliło się czerwone światło. W jego organizmie badanie wykazało 0,3 promila alkoholu.

Do tragedii drogowej doszło też między miejscowościami Chudzino a Boruchowo w gm. Drobin (woj. mazowieckie). Kierujący Fiatem Punto na łuku drogi nie dostosował prędkości do warunków, zjechał w prawo i uderzył w drzewo. Samochód stanął w płomieniach. Miary tragedii dopełnił fakt, że wkrótce wybuchła instalacja gazowa.

Obok samochodu leżał mężczyzna, prawdopodobnie kierujący autem. Strażacy, którzy na miejscu gasili ogień, dopiero po jego stłumieniu stwierdzili, że w środku jechały jeszcze dwie osoby – jedna z nich siedziała na miejscu obok kierowcy, a druga – z tyłu. Ich ciała zostały zwęglone, tak że nie sposób było dokonać na miejscu jakiejkolwiek identyfikacji.

Mężczyzna, którego policjanci uważają za kierującego – choć w pierwszej rozmowie twierdził, że to nie on siedział za kierownicą – jest ranny (ma złamane biodro) i przebywa w szpitalu.

Źródło: KGP; zdjęcie: KPP w Braniewie