• Amerykańscy prezydenci korzystają z limuzyn rodzimej produkcji. Przez wiele lat był to Lincoln, którego zastąpił Cadillac
  • Nowa wersja limuzyny powstała na podstawie rządowego kontraktu zawartego przez koncern GM
  • Według amerykańskich mediów. GM pracował nad nową wersją limuzyny od 2013 roku

Barrack Obama, poprzedni prezydent USA żartował, że amerykańska prezydencka limuzyna Cadillac One to nic innego jak poczciwy Caddy (Cadillac) na bazie czołgu. Ogromna i ciężka limuzyna nazywana Bestią służyła Obamie i Trumpowi od 2009 roku. Najwyższa pora na zmiany. Najwyraźniej koncern GM musiał już zakończyć fazę testów, skoro urzędujący prezydent USA w końcu publicznie pokazał się w nowym samochodzie. Donald Trump przyjechał nową wersją Bestii na sesję Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku.

Najnowsza odsłona Bestii to oczywiście dalej Cadillac (wcześniej przez wiele lat rolę dostawcy limuzyn pełnił Lincoln). Według amerykańskich mediów koncern GM pracował nad pojazdem od co najmniej 5 lat w ramach rządowego kontraktu o wartości niemal 16 milionów dolarów. Firma tradycyjnie już odmawia ujawnienia szczegółów dotyczących limuzyny.

Najprawdopodobniej zachowano dotychczasową koncepcję, czyli samochód zbudowano na podwoziu modelu ciężarowego. Nie powinno to szczególnie dziwić, skoro według różnych szacunków pojazd waży ok. 8 ton, a pod maską może mieć ogromnego ośmiocylindrowego diesla o pojemności powyżej 6 litrów. Wystarczy zresztą przyjrzeć się na ogromne drzwi – szczególnie wówczas, gdy prezydent wsiada lub wysiada z samochodu. Ich rozmiar jest imponujący: zarówno pod względem grubości konstrukcji, jak i sporych szyb. Skojarzenia z drzwiami wykorzystywanymi w samolotach pasażerskich są jak najbardziej na miejscu.