- Trudno o lepszą reklamę. Toyota odkupiła używaną Tundrę, której właściciel przejechał ponad 1,6 mln km bez awarii
- Inżynierowie potrzebowali kilku miesięcy na demontaż samochodu i analizę całej konstrukcji
- Doświadczenia zebrane z samochodu odkupionego w 2016 r. wykorzystano do konstruowania nowego modelu, który trafił na rynek dopiero w 2022 r.
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Ponad milion mil (1,6 mln km) w ciągu zaledwie dziewięciu lat — to wygląda jak materiał reklamowy znanej marki, prawda? Każdego roku Victor Sheppard, właściciel Toyoty Tundry, przejeżdżał średnio 125 tys. mil (aż 200 tys. km rocznie), czyli tyle ile robią najwytrwalsi zawodowcy w branży transportowej. Co ciekawe, że przez tyle lat nie skorzystał on z usług warsztatów innych niż ASO Toyoty. Nie dziwi zatem, że wzbudził zainteresowanie inżynierów japońskiej marki, którzy skorzystali z okazji odkupienia auta, by sprawdzić, jak wygląda po tak ogromnym przebiegu. Naturalnie Sheppard nie został bez środka transportu, Toyota podarowała mu fabrycznie nową Tundrę.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
W ciągu dziewięciu lat Sheppard odwiedził serwis 117 razy. Prócz rutynowych przeglądów były to jeszcze typowe czynności serwisowe jak choćby wymiana rozrządu czy oleju. Zasadniczo nic nadzwyczajnego. To dla inżynierów Toyoty tym większa okazja, gdyż podczas demontażu okazało się, że w Tundrze korzystano tylko z oryginalnych części.
Rozbieramy starą Toyotę
Nikt nie ukrywał, że celem drobiazgowej kontroli wszystkich części było sprawdzenie, jak konstrukcja samochodu zniosła tak ogromny przebieg i ciężką pracę. Dopiero po latach przy okazji premiery nowej Tundry Toyota przypomniała, że rozbiórka samochodu zajęła mechanikom sporo czasu – aż kilka miesięcy. Ponoć wszystkie wnioski z analizy wykorzystano podczas projektowania nowego modelu, który trafił do salonów aż siedem lat po przejęciu używanej Tundry od Shepparda.
Lista usterek? Krótka. Stwierdzono uszkodzony zaczep osłony przeciwsłonecznej i zablokowany cyfrowy licznik wskazujący 999 999 mil (licznik osiągnął swój limit). Fotel przetrwał (choć sam właściciel waży ponad 190 kg) podobnie jak i przeciążona paka (na co dzień służyła do transportu ciężkich ładunków dla branży naftowej). Inżynierowie uznali, że jest co udoskonalić i tam, gdzie to możliwe, stal zastąpiono trwalszym kompozytem. Podczas testów nowej Tundry nie szczędzono nawet prób z transportem kamiennych bloków, starego silnika V8 czy żużlu.
Jaki klient, taka reklama
Demontaż starej Tundry wpłynął także na zmiany w projekcie ramy nowego modelu, by bardziej równomiernie rozłożyć ciężar. Zmodyfikowano także siedzenia, by wygospodarować dodatkowe schowki. Niestety w informacji prasowej nie wspomniano zbyt wiele o zespole napędowym (powiększono m.in. łańcuch rozrządu i wzmocniono przekładnię). Pochwalono się za to czymś innym. Trudno o bardziej wymowny cytat: "Musimy mieć pewność, że gdziekolwiek zabierzesz swoją ciężarówkę, możesz nią wrócić". To akurat nie powinno dziwić szczególnie z australijskiej perspektywy. "Jeśli jesteś na odludziu Australii, możesz nie widzieć innej osoby nawet przez tydzień".
W nowym modelu zadbano m.in. o solidniejszy łańcuch rozrządu
Jak na pikapa całkiem luksusowo.