Najsławniejszym jego samochodem służbowym był Aston Martin DB5 - i mimo iż Jamesa od dawna gra kto inny, jeżdżąc przy tym najczęściej BMW, marka i linie tamtego pierwszego supersamochodu żyją w pamięci. Prawdziwym Bondem pozostaje Sean Connery, a jego prawdziwe auto to Aston Martin. Wspaniały pojazd, takich już się nie spotyka.Nie? To popatrzcie na najnowszy model, który powstał jako designerskie rozwinięcie wciąż tego samego konceptu, który rządził podczas projektowania legendarnego DB5, a jako genetyczny następca innej sławy tej marki - DB4 GT Zagato. Po pierwszym ma cudowne, gładkie i agresywne zarazem linie, z charakterystycznym pyskiem przypominającym polującego rekina (ulubiony żer to auta nie dość prędko usuwające się z najszybszego pasa autostrady). Po drugim możliwości silnikowe, które go plasują jako bezdyskusyjnie równorzędnego rywala pomiędzy takimi tuzami jak Ferrari czy Lamborghini.Już sam wygląd Vanquisha wywołuje gęsią skórkę. I to nie tylko u samochodziarzy. Jest w tym samochodzie coś, co po prostu apeluje do niższych instynktów. Nawet starzy rutyniarze wśród zaproszonych na prezentację dziennikarzy odczuwali przemożną ochotę natychmiastowego posiąścia tego auta. Po zajęciu miejsca na wspaniale ukształtowanym, ogromnym fotelu, w otoczeniu absolutnie najlepszych skór, polerowanego aluminium i drewnianych inkrustacji palec sam odnajdywał czerwony guzik, służący do uruchomienia silnika. Ale to, co się odbywało potem i tak przechodziło wszelkie oczekiwania.Okazuje się najpierw, że dźwięk wydobywający się z rur wydechowych może być jednocześnie stonowany, elegancki i... ogłuszający. I z pewnością obezwładniający, porywający. A już kopnięcie gazu prowadzi wprost do ekstazy. Dzięki ograniczeniu uślizgu w mechanizmie różnicowym straszliwa moc katapultuje nas w przód, po pięciu sekundach mamy 100 km/h, po 10 - 100 mil/h (podwójna skala prędkościomierza), a przyśpieszenie trwa nieprzerwanie! Przestaje nas wgniatać w fotel dopiero przy 306 km/h. Niesamowite! Niemal dwumetrowej szerokości i dwutonowej masy bombowiec zachowuje się przy tym znakomicie na szosie, nie wymuszając na swym kierowcy nic poza zwiększeniem uwagi, koniecznym przy takich prędkościach. Co ciekawe, seryjnie mamy tu półautomatyczną skrzynię biegów, sterowaną łopatkami pod kierownicą lub dźwignią w konsoli. System jest marki Magneti Marelli, więc z Ferrari łączy to auto o wiele więcej niż tylko rywalizacja. Także podobnie astronomiczna cena: prawie 450 tys. DEM.
Galeria zdjęć
Rekin lewego pasa
Rekin lewego pasa
Rekin lewego pasa