O samochodach dla osób na najwyższych szczeblach kierowniczych nie piszemy często. Na ogół trudno do nich zastosować wszystkie zapisy polityki samochodowej obowiązującej w firmie. Poza tym ich rola jest zupełnie inna niż typowych aut służbowych. Niemniej jednak, takimi pojazdami też trzeba zarządzać.

Wolność wyboru

- W naszym przypadku prezesi sami decydują o wyborze marki i modelu - mówi Bogumiła Czarnecka, kierownik floty i transportu w firmie SIG Polska. - Natomiast w przypadku dyrektorów oddziałów nie planujemy obniżki klasy samochodów ani ich wyposażenia.

To dość powszechna praktyka, że przedstawiciele firmy na najwyższych szczeblach przy wyborze samochodu nie są ograniczani niczym, poza zdrowym rozsądkiem.

Henryk Nieznaj, specjalista do spraw transportu w lubelskiej firmie Tehand, przyznaje, że w jego przedsiębiorstwie pracownicy na najwyższym szczeblu nie tylko sami wybierają auto, ale także mogą je sobie dowolnie skonfigurować. - Obecnie samochody zarządu i kadry menedżerskiej są pojazdami prestiżowymi, ale przez długie lata w firmie użytkowane były auta, które spełniały najważniejsze zadanie, czyli po prostu jeździły.

Tę praktykę potwierdza Jacek Częścik, prezes Stowarzyszenia Kierowników Flot Samochodowych. - W dużych, najczęściej międzynarodowych, koncernach prezesi na ogół nie mają ograniczeń, poza zdrowym rozsądkiem. Powszechną praktyką jest porównywanie się z konkurencją. Trzeba pamiętać tylko o jednym, że ryba psuje się od głowy.

Taki rodzaj polityki samochodowej na ogół spotykany jest w branżach, dla których bardzo ważny jest prestiż, np. w firmach farmaceutycznych czy z sektora finansowego. Przykładowo, w jednym z dużych banków, koszty samochodów dla prezesów nie grają żadnej roli, a marka, typ, rodzaj i wyposażenie zazwyczaj wybierane są przez każdego członka zarządu osobno, wedle upodobań. Ciekawe, że samochody dla dyrektorów w tej samej instytucji wybierają członkowie zarządu. Dokładny rodzaj takiego auta jest ustalany na pewien okres i po nim może być zmieniony. Taka praktyka jest bardzo powszechna. Podobnie jest w firmie Heidelberg Polska. Jak powiedział nam Henryk Pietras, główny specjalista ds administracji, wyboru aut dla zarządu i dyrekcji dokonuje zarząd (prezes). Są to auta z górnej półki, ale bez szczególnych szaleństw cenowych.

Ograniczenia

- Prezes ma prawo większego wyboru aut, ale jest to ograniczony wybór do trzech marek i modeli. Takie działanie jest podyktowane sprawami kosztów - mówi Andrzej Chocyk, specjalista ds. administracyjno-technicznych w firmie Schneider-Electric Poland.

W niektórych instytucjach, głównie tych z udziałem Skarbu Państwa, samochody, także dla prezesów, są wybierane na zasadzie przetargu. Tak jest w firmie Ruch . - Wybór marki zamawianych samochodów dla całości spółki odbywa się w drodze przetargu. Przy wyborze aut podstawowymi kryteriami są: koszt zakupu, zużycie paliwa, koszty napraw i przeglądów, czas gwarancji - mówi Janusz Organek, zarządca floty. - Oczywiście, przy wyborze samochodów dla prezesa i członków zarządu spółki istotny jest prestiż. Staramy się wszystkie te wymagania godzić z korzyścią dla spółki.

Jeszcze inna strategia obowiązuje w firmie Harper Hygienics. Członkowie zarządu przychodzą z kontraktem, w którym mają już wynegocjowany samochód bądź określoną kwotę na jego zakup, i wybierają auto z pełną dowolnością. - Auta na stanowiska dyrektorskie są określone w polityce samochodowej. Różnice dotyczą tylko koloru i ewentualnie wyposażenia. Dodatkowo, dyrektorzy mają prawo wyboru typu nadwozia (sedan lub kombi) - mówi Andrzej Torchała, kierownik administracji w Harper Hygienics.

Często ograniczeniem nie jest tylko górna kwota, ale także rodzaj samochodu. - Dyrektor zarządzający ma dużą swobodę w wyborze auta na swoim stanowisku - przyznaje Wojciech Jakubowski, fleet manager z firmy Lyreco. - W przypadku naszej firmy wyłączeniu podlegają auta 4x4 i takie, których pojemność silnika przekracza 3500 cm3. Poza tymi parametrami, istnieje dowolność co do marki, modelu etc. Tak więc koszty odgrywają ważną rolę w wyborze. Rolą flotowca jest natomiast negocjowanie kosztów wybranego, wymarzonego auta, aby mieściło się w ramach dostępnego budżetu. W historii naszej floty były to modele Alfa Romeo 156, Lancia Thesis, Audi A6.

Kłopot flotowca

Bardzo ciekawie sprawa samochodów dla prezesów jest rozwiązana w firmie British American Tobacco Polska. Tam dla samochodów zarządu i kierownictwa firmy został ustalony total cost of ownership (TCO). - Przedstawiciel tej grupy (zarząd i kierownictwo - przyp. red.) może wybrać dowolny samochód mieszczący się w tych kosztach. Oczywiście, wybór - przynajmniej bardziej kontrowersyjnych nadwozi - musi zaakceptować prezes - twierdzi Bartłomiej Wiśniewski, car fleet administrator w BAT Polska. - Na tych stanowiskach wolimy pozostawić użytkownikowi swobodę wyboru, nawet jeśli ujednolicenie tej floty miałoby przynieść jakieś oszczędności. - Nie sądzę, aby jednak były one duże. Jakie to znaczenie, czy mam pięć Audi, czy Mercedesa, BMW i Jaguara. TCO daje możliwość wyboru, ale też stabilizuje koszty.

Zdaniem Ireneusza Tymińskiego z KBC Autolease Polska, w krajach UE nie do pomyślenia jest, aby prezes, dyrektor czy menedżer (a nawet pracownicy niższych szczebli) jeździł autem nadanym przez najsprawniejszy dział zakupów czy administracji. Postrzeganie samochodu jako elementu uposażenia jest diametralnie inne. Ja wybieram, ja jeżdżę - uważa Tymiński.

Komentarze

Jarosław Widła, zastępca kierownika działu transportu w Stołecznym Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej:

- Samochód może być synonimem luksusu i świadczyć o prestiżu użytkownika. W związku z tym, jeśli tylko budżet firmy na to pozwala, prezes powinien mieć możliwość wyboru auta, oczywiście w granicach rozsądku. Podobna sytuacja będzie z dyrektorami, których pojazdy powinny być z segmentu niższego niż prezesa, ale miło będzie, jeśli pozwolimy ich przyszłym użytkownikom choćby w pewnym stopniu dopasować auto do swoich upodobań. Stereotyp auta dla prezesa to co najmniej segment D w wersji nadwoziowej sedan. W dzisiejszych realiach jest to jednak częściej SUV lub terenówka.

Artur Sulewski, dyrektor handlowy Lease Plan Fleet Management:

- Wybór samochodów z segmentu premium dla prezesów i dyrektorów zawsze był determinowany przede wszystkim wewnętrzną polityką danej firmy. W zależności od przedsiębiorstwa, modele i marki samochodów są często narzucane z góry poprzez globalne ustalenia korporacyjne. Równie często wybór auta jest determinowany poprzez określenie miesięcznej stawki leasingowej, w której takie auto musi się zmieścić. Znacząca większość klientów, leasingujących auta klasy premium, stara się na przykład, aby były to pojazdy z silnikami do dwóch litrów. Dużą popularnością cieszy się też rozwiązanie pozwalające przedłużyć kontrakt na auta, np. z dwóch do trzech lat.

Ireneusz Tymiński, dyrektor KBC Autolease Polska:

- Praktyki: "ja wybieram, ja jeżdżę", przenoszone są na polski grunt już od kilku lat. Przykład idzie z góry, tzn. wybór marek i modeli dawany jest najczęściej prezesom, członkom zarządów i menedżerom. Choć nie jest to jeszcze praktyka powszechna, to nie ma powodów, aby nie przyjęła się ona w Polsce. Dodatkowo, wiedząc, że full service leasing umożliwia planowanie kosztów, wydatek ustalonego z góry budżetu na markę X lub Y w długim okresie nie powoduje komplikacji ani dodatkowych kosztów dla klienta. A satysfakcja pracownika jest bezcenna.