• Obowiązek zgłoszenia i opłacenia każdego przejazdu dwoma państwowymi odcinkami autostrad A2 i A4 obowiązywał od 1 grudnia 2021 r. do 1 lipca 2023 r.
  • Kierowcy, którzy nie wiedzieli o wprowadzeniu absurdalnego systemu poboru opłat i wjeżdżali na państwowe odcinki autostrad A2 i A4 bez biletu, mogą spodziewać się karnych opłat – po 500 zł za każdy przejazd
  • Możliwość odwołania się od "opłaty dodatkowej" jest czysto teoretyczna: właściciel samochodu ma ponieść karę i już. Im szybciej to zrobi, tym mniej zapłaci

Pan Paweł początkowo był pewien, że chodzi o głupi żart albo o próbę wyłudzenia. Jaka opłata dodatkowa? Jakie naruszenie obowiązku? Jaka autostrada? Przypomniał sobie wprawdzie, że pod koniec czerwca 2023 r. jechał samochodem z Warszawy przez Poznań do Niemiec, ale płacił za autostradę przy każdym szlabanie tak, jak kazano. Z drugiej strony pismo wyglądało na solidne, urzędowe: zapłać w terminie 7 dni 400 zł, a po 7 dniach 500 zł. A potem za każdy dzień "wpłatę proszę powiększyć o odsetki za zwłokę według stawki 14,5 proc." Zanim dotarło do niego, że to może nie być fejk, 7 dni minęło.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Skąd się wzięły wirtualne bilety autostradowe i komu dziś grożą karne opłaty?

Historia wirtualnych biletów autostradowych dla kierowców osobówek zaczęła się w nocy z 30 listopada na 1 grudnia 2021. Wtedy to na dwóch płatnych państwowych odcinkach autostrad (na A2 na odcinku Konin-Stryków oraz na A4 Wrocław-Sośnica) podniesiono szlabany i zaprzestano tradycyjnego poboru opłat: proszę jechać!

Ale nie znaczy to, że opłaty w wysokości 9,90 zł na trasie Konin-Stryków i 16 zł na odcinku Wrocław-Sośnica przestały obowiązywać. Nic z tych rzeczy – pobór opłat przeniesiono "w chmurę", a nadzorcą systemu uczyniono KAS – Krajową Administrację Skarbową.

Jedyny w skali świata system poboru opłat autostradowych

Aplikacja e-Toll PL Bilet Foto: E-Toll PL BILET
Aplikacja e-Toll PL Bilet

Na szybko wymyślono dwie, a właściwie trzy drogi wnoszenia opłat autostradowych – wszystkie godne Korei Północnej albo innego reżimu trzymającego ludzi "za twarz". Pierwszą była możliwość korzystania z aplikacji śledzącej, którą można było sobie ściągnąć na telefon komórkowy. Ściągnąć łatwo, trudniej obsłużyć. Pomijając już to, że apka potwornie się wieszała i wiele telefonów nie miało dość "siły", aby ją obsłużyć, procedura rejestrowania siebie jako klienta Krajowej Administracji Skarbowej i dopinania do niej samochodu absolutnie przekraczała zdolności przeciętnego użytkownika smartfona. A co z cudzym samochodem, którego podpiąć pod swoją apkę się nie da?

Alternatywą była organizowana na ostatniej prostej sieć sprzedaży biletów autostradowych dostępnych na niektórych stacjach benzynowych: należało ustalić, na której stacji sprzedawane są bilety, a następnie stanąć w kolejce i zadeklarować: "Będę jechał tego i tego dnia autostradą np. A2, wjadę na nią wjazdem X i zjadę wjazdem Y, a numer rejestracyjny mojego samochodu to... Poproszę o bilet".

Punkt zakupu biletu e-TOLL na Orlenie Foto: Mateusz Pokorzyński / Auto Świat
Punkt zakupu biletu e-TOLL na Orlenie

Była i trzecia opcja, najlepsza: specjalne apki do każdorazowego zgłaszania i opłacania przejazdów. Kto wiedział, nie powinien mieć problemów, chyba że był... cudzoziemcem. Wyobrażacie sobie, aby np. jadąc przez Bułgarię, każdorazowo dokładnie planować trasę, deklarować przejazd z miejsca do miejsca w jakimś systemie, kupować za każdym razem bilet, sprawdzać, jak nazywa się wjazd na autostradę, z którego zamierzamy skorzystać? To skrajny, skrajny absurd.

Tymczasem wielu kierowców zwyczajnie nie wiedziało, że trzeba płacić

System opłat drogowych e-TOLL w Polsce - sprzęt na autostradzie A2 Foto: Tomasz Kamiński / Auto Świat
System opłat drogowych e-TOLL w Polsce - sprzęt na autostradzie A2

Jak już pewnie się Państwo domyślają, władze nie zadbały o komunikowanie kierowcom tej specyficznej organizacji ruchu na autostradach. Robili to dziennikarze, ale przecież nie każdy czyta Auto Świat, zagląda na Onet czy inne strony. W każdym razie część ludzi wiedziała, że zaczął obowiązywać ich e-Toll i bali się wjechać na płatny odcinek, bo np. apka się zawiesiła, a część po prostu wjeżdżała – bo nie wiedziała. Dokładnie tak jak nasz czytelnik pan Paweł.

Teoretycznie każdy przejazd powinien być szybko wykrywany przez automatyczne systemy kamer na wjazdach zsynchronizowane z bazą zgłoszonych i opłaconych przejazdów. Teoretycznie, bo ten element systemu – jak i inne – po prostu nie działał. Teoretycznie można było zostać skontrolowanym także przez "lotne" patrole KAS, ale statystyka zdecydowanie działała na korzyść gapowiczów.

Po roku system kontrolny na autostradach zaczął krzepnąć

System Virtronic na dachu pojazdu ITD Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
System Virtronic na dachu pojazdu ITD

O ile automatyczne wykrywanie gapowiczów na A2 i A4 chyba nigdy nie zadziałało tak, jak powinno, to gdy do kontroli "wypuszczono" odpowiednio wyposażone wozy Inspekcji Transportu Drogowego (ITD), żarty się skończyły. Zielone busy z kamerami na dachu inspekcja ustawiała w zatoczkach, kamery odczytywały numery rejestracyjne aut i porównywały dane z bazą zgłoszeń przejazdów-biletów. Tak zaczęła rosnąć sterta opłat karnych do wymierzenia w przyszłości. Im bliżej końca e-Tolla dla osobówek, tym działało to lepiej.

Dlaczego dopiero teraz, po wielu miesiącach, kierowcy dostają wezwania do zapłaty kar? No cóż... KAS nigdy wcześniej nie zajmowała się autostradami, to instytucja, która nie do tego została powołana i po prostu nie była gotowa. Co nie znaczy, że urobek kamer dostarczony przez systemy ITD można tak po prostu wyrzucić. Trzeba to przeprocesować, porozsyłać, wyegzekwować. Jeśli ktoś nie wiedział o opłatach i jeździł regularnie na odcinkach objętych przez e-Toll (zwłaszcza pod koniec działania tego skandalicznego rozwiązania), teraz lepiej niech unika dużych wydatków. Będą mu potrzebne pieniądze, i tak może trzeba będzie wziąć kredyt...

Jak skończył e-Toll dla osobówek?

Warto wczuć się w zamysł autorów tego innowacyjnego w skali świata rozwiązania, jakim było zdalne biletowanie autostrad: otóż władza nie ukrywała, że docelowo wszystkie polskie autostrady, nie tylko koncesyjne, będą płatne. A rozszerzenie systemu opłat cyfrowych o dowolny odcinek drogi to kwestia wyłącznie informatyczna: nie trzeba budować bramek, sprawny dział informatyczny mógłby ogarnąć to w tydzień. Gorzej z kierowcami: planować i zgłaszać każdą podróż z uwzględnieniem autostrad, kupować za każdym razem bilety... to jakiś absurd.

Przed wakacjami 2023 r. Prawo i Sprawiedliwość czuło ciężar spadających sondaży i szukało sposobów na obdarowanie różnych grup ludzi, potencjalnych wyborców. Wymyślono zniesienie opłat autostradowych, poczynając od końca roku. Pytaliśmy wówczas: po co zwlekać, zróbcie to już dziś – na koncesyjnych i tak się nie da, za to na państwowych wystarczy ustawa uchwalona w ciągu jednej nocy.

Tak zrobiono, przy okazji piekąc trzy pieczenie na jednym ogniu: po pierwsze, dano kierowcom "łapówkę wyborczą", po drugie, zainwestowano pieniądze w reklamę "darmowych autostrad" (choć wcześniej nie zadbano o odpowiednią reklamę płatności elektronicznych), po trzecie, zlikwidowano ten nieprawdopodobnie zły system, który – powiedzmy to szczerze – nie nadawał się do rozbudowy.

Ale dziś spływają wezwania do zapłaty. I co teraz?

Opłaty karne nakładane są w trybie administracyjnym na właścicieli (nie na kierowców!) samochodów i właściwie nie ma możliwości, aby się skutecznie od nich odwołać.

Pan Paweł musi pogodzić się z faktem, iż wpadł w pułapkę zastawioną przez władze nieudolnie wprowadzające opłaty autostradowe. Pan Paweł przysięga, że nie wiedział – i ja go rozumiem. To, że gdzieś tam pojawia się napis "e-Toll", mało komu coś mówi. Ja wiedziałem, ale tylko dlatego, że zawodowo zajmuję się takimi rzeczami, z nich żyję. Ale gdyby nie to, pewnie też bym nie wiedział.

Na miejscu odpowiedzialnych urzędników KAS rozważyłbym jednak poszukanie rozwiązania problemu, aby ludziom jednak w tym przypadku odpuścić. Stosowanie zasady "głupie prawo, ale prawo" nie sprawi, że państwo stanie się bogatsze, co najwyżej straci resztkę autorytetu u ludzi, o ile to w ogóle w tym przypadku możliwe.