- Michael O'Leary zarejestrował swój prywatny samochód jako taksówkę, aby uniknąć korków w Dublinie
- Proces zarejestrowania samochodu jako taksówki w Polsce jest dość skomplikowany i wymaga spełnienia wielu formalności
- Choć teoretycznie możliwe, zarejestrowanie prywatnego samochodu jako taksówki w Polsce nie zbytnio opłacalne
W tym przypadku można śmiało - i co ważniejsze - całkowicie zgodnie z prawdą - napisać "Kierowcy go nienawidzą - znalazł sposób, żeby jeździć swoim mercedesem po buspasach. Zobacz jaki".
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo- Przeczytaj także: Dostrzegła tajemniczy przedmiot wystający spod samochodu. Wtedy się zaczęło. "Ruszył robot"
Szef Ryanaira jeździ swoją własną "taksówką"
Ryanair to doskonale znana w Polsce linia lotnicza. Jednym z jej architektów jest Michael O'Leary. Związał się on z Ryanairem w 1988 r., trzy lata po założeniu firmy. Obecnie pełni funkcję jej dyrektora generalnego. Stanowisko to zdobył m.in. dzięki redukcji kosztów, optymalizacji i nietypowym strategiom marketingowym. Jak się okazuje, nieszablonowe podejście stosuje również w życiu prywatnym. Metoda, którą zastosował O'Leary, jest prosta, choć nie do końca. Zarejestrował swój własny samochód – Mercedesa klasy S – jako taksówkę.
Sprawa jest jednak bardziej "zagmatwana". Ten jeden samochód to tak naprawdę cała firma. Michael O'Leary jest jedynym właścicielem O'Leary cabs , irlandzkiego dostawcy usług taksówkowych. Haczykiem jest to, że firma posiada tylko jedną taksówkę. To właśnie wspomniany wyżej Mercedes-Benz klasy S z 2007 r. Oczywiście z licencją na przewóz osób. Licencja ma numer MG99.
Auto kursuje głównie między główną siedzibą Ryanair na lotnisku w Dublinie a domem Michaela O'Leary'ego w Mullingar. Samochód ma taksometr i, w przeciwieństwie do zwykłych samochodów, może korzystać z pasów autobusowych w Dublinie.
Ten "sprytny" patent skraca, i to zapewne znacząco, jego codzienny czas dojazdu z domu w Mullingar do siedziby Ryanaira na lotnisku w Dublinie. A trasa jest długa, bo miejsce jego zamieszkania od miejsca, gdzie pracuje dzieli ok. 80 km.
Czy taki pomysł mógłby zadziałać w Polsce?
Teoretycznie tak. W Polsce istnieje możliwość zarejestrowania prywatnego samochodu jako taksówki w naszym kraju - takie auta widać przecież na każdej ulicy, więc jest to możliwe. Wiąże się to jednak z wypełnieniem szeregu formalności, które dla osoby, która "tylko" chce leganie jeździć buspasami, mogą być na co dzień dość uciążliwe.
Na początek właściciel musi wyposażyć pojazd w wymagane elementy, takie jak taksometr, oznaczenia czy apteczka. Następnie konieczne jest przeprowadzenie badania technicznego potwierdzającego zmiany i wizyta w urzędzie celem uzyskania odpowiednich wpisów w dokumentach. Dopiero wtedy samochód z "kogutem" na dachu i odpowiednimi oznaczeniami mógłby legalnie korzystać z buspasów.
Pojawia się jednak kolejne pytanie: co w przypadku kontroli drogowej? Policja, widząc taksówkę, ma prawo zażądać od kierowcy okazania licencji na przewóz osób. Jeśli kierowca jej nie posiada, grozi mu mandat w wysokości nawet 3 tys. zł. Otrzymanie licencji wymaga natomiast założenia działalności gospodarczej, uzyskania zaświadczenia o niekaralności oraz wiąże się z dodatkowymi opłatami. Czy jest to opłacalne? Chyba niekoniecznie, aczkolwiek nie jest to niemożliwe.