Sai bazuje na Lexusie HS250h, czyli niewielkim sedanie bazującym z kolei na podzespołach Toyoty Avensis. Ten najmniejszy model Lexusa jako pierwszy i jedyny sprzedawany jest wyłącznie w wersji hybrydowej. Toyota chyba pozazdrościła tego modelu swojej firmie-córce, więc zmieniła nieco światła, wzory aluminiowych felg i deskę rozdzielczą, po czym 7 grudnia zacznie sprzedawać Lexusa HS250h jako model Sai. O tym, że Toyota ceni się niżej niż lexusowa marka niech świadczy fakt, że najdroższa wersja Sai kosztuje niewiele więcej niż najtańsza wersja HS250h (46,8 tys. dolarów wobec 43,5 tys. dolarów)
To o tyle zaskakujące, że oba auta nie tylko identycznie wyglądają, ale także mają takie same silniki. Benzynowiec o pojemności 2,4 l produkuje 150 KM, natomiast jednostka elektryczna – 142 KM. Moce obu silników osiągane są w różnych momentach, więc ich łączna moc nie wynosi 292 KM, ale 190 KM. Też nieźle. Sai spala średnio 5 l/100 km, co jest bardzo dobrym wynikiem jak na auto, które mierzy ponad 4,6 m. Co ciekawe, nowa hybrydowa Toyota już teraz spełnia normy czystości spalin, które zaczną obowiązywać w Japonii dopiero za 6 lat. To się nazywa nadgorliwość.