Model Up to najmniejszy Volkswagen. Mierzy 3,54 m długości, mieści 4 osoby i sporo bagażu ( od 251 do 951 l). Wnętrze, według zapowiedzi, ma być pojemne dzięki sporemu rozstawowi osi (2,42 m) oraz właściwie nieistniejącym zwisom. Wnętrze ascetyczne i proste, ale ciekawie wyposażone. Warto wspomnieć o systemie wykrywającym niebezpieczeństwo zaistnienia wypadku i uruchamiającym hamulce w razie czego (działa do prędkości 30 km/h), a także o systemie multimedialnym z ekranem dotykowym (można na niego ściągać aplikacje z Internetu). Silniki? Na razie jeden – 1,0 l R3 o mocy 60 lub 75 KM. Oba są oszczędne (średnie spalanie, odpowiednio, 4,2 i 4,3 l/100 km). W przyszłości pojawi się wersja na gaz oraz elektryczna. Sprzedaż ruszy we wrześniu, przewidywana cena tego najtańszego Volkswagena to około 40 tys. zł. Sporo, na przykład rywal Citroen C1 kosztuje o ponad 5 tys. mniej. I na koniec chwila na wyżalenie się. Choć seryjny Up wygląda tak jak prototyp, to ma silnik z przodu i napęd na tył. Wybrano takie rozwiązanie ze względów na koszty – miało być tańsze w produkcji niż prezentowany w modelu studyjnym silnik z tyłu napędzający tylne koła. Miało być tanio, a nie jest. Hm…
Volkswagen up! – najmniejszy, najtańszy, z idiotyczną nazwą
Wybaczcie, ale nazwy nowego Volkswagena nie będę wykrzykiwał, ale wymawiał, na dodatek poprawnie i gramatycznie, czyli nie up!, ale Up.