Na szczęście Richardsowi i jego żonie Karen nic się nie stało. Richards zdołał wylądować, po czym śmigłowiec przewrócił się na bok, ulegając rozbiciu.

- Z powodu wypadku Colina nie zostaliśmy w Spa. Chcieliśmy jak najszybciej wrócić do domu - powiedział David Richards. - Coś popsuło się w układzie transmisyjnym. Byliśmy niedaleko lotniska Stansted, kiedy usłyszeliśmy "bang" z tyłu śmigłowca. Rozmawiałem wówczas z wieżą kontrolną w Stansted i natychmiast nadałem sygnał May Day. Ekipa ratunkowa przybyła na miejsce w ciągu kilku minut. Potem wszystko przestało działać, ale zdołałem wylądować i śmigłowiec przewrócił się na bok. Czasem masz szczęście, a czasem nie. To bardzo smutne, że Colin go nie miał.

Źródło: autoklub.pl