Nie jest tajemnicą, że rządowa limuzyna to oznaka prestiżu. Nie dziwi zatem, że szczególnie w przypadku największych mocarstw wybór limuzyny ma ogromne znaczenie. Najlepiej pokazywać się w samochodzie krajowej marki. Stąd od lat we flocie przeznaczonej dla amerykańskich władz króluje Cadillac z wyjątkowymi "bestiami". W ZSRR rządził przez lata Ził, który dopiero za prezydentury Putina doczekał się krajowego następcy w postaci Aurusa (w okresie przemian ustrojowych oraz w początkowych latach Federacji Rosyjskiej korzystano z opancerzonych Mercedesów). Także w Chinach zadbano o pojazdy lokalnej produkcji.

Od lat 50. ub. wieku chińscy dygnitarze korzystali z pojazdów marki Hongqi. Przy ich opracowaniu Chińczycy korzystali nie tylko z usług radzieckich inżynierów. Począwszy od lat 80. firma współpracowała z audi, Lincolnem oraz Toyotą. Ze wspomnianej trójki największym dorobkiem szczyci się Audi, które uczestniczyło w pracach także nad najnowszymi pojazdami chińskiego producenta. Nie powinno to dziwić, gdyż Hongqi należy do FAW Group, która od ponad 30 lat ściśle współpracuje z Grupą Volkswagen.

Najnowszym firmowym produktem jest limuzyna o kodowej nazwie N701. Samochód można było podziwiać podczas lipcowej wizyty przewodniczącego Xi Jinpinga w Hongkongu. Auto przypomina reprezentacyjnego sedana H9, który opracowano na bazie Audi A6 (C6). Czy skorzystano z tej samej platformy w przypadku N701? Trudno to ocenić, zważywszy na to, że producent nie ujawnia żadnych informacji na temat samochodu (podobnie jest w przypadku słynnej bestii prezydenta USA).

Według chińskich mediów Hongqi wyprodukuje w ciągu najbliższych dziesięciu lat zaledwie 50 egzemplarzy, które zasilą rządową flotę aut. Dziennikarze spekulują, że każdy z nich będzie wyposażony w silnik 4.0 V8 lub 6.0 V12. Oba są bowiem oferowane przez chińską markę — pierwszy jest bowiem stosowany w SUV-ie LS7, a drugi w limuzynie HQE.